poniedziałek, 25 marca 2019

"Dziewczynka z atramentu i gwiazd" - K. M. Hargrave.
Pływająca wyspa, gwiezdne mapy i podróż przez las.


Dawno dawno temu, na jednej z dziewiczych wysp, gdzie ludzie współegzystowali z przyrodą i czerpali radość z przeżywania każdego dnia, zjawiło się zło ukryte pod postacią zachłannego władzy człowieka. Tak mogłaby zaczynać się mądra baśń, którą po części na pewno jest „Dziewczynka z atramentu i gwiazd”. Historia, z jaką miałam do czynienia przez ostatnie dwie godziny jest jak podróż w odległe czasy dzieciństwa, którą Kiran Millwood Hargrave pomysłowo dedykuje i starszemu czytelnikowi. Historia z morałem, z prawdziwym obrazem człowieczeństwa, z poruszającą puentą i bajecznym tłem. Jesteście na nią gotowi? Zapraszam na przedpremierową recenzję.

ZARYS FABUŁY
Młodziutka Isabella widzi, jak bardzo zmieniło się życie mieszkańców wyspy Moya, od kiedy zasiedlił ją Gubernator. Z twarzy ludzi zniknęło szczęście, z codzienności zniknęła wolność. Ciemiężona wyspa wygasła, bo nagle ktoś postanowił ją sobie zawłaszczyć. Kiedy pewnego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jedna z dziewczynek uczęszczających do szkoły Isabelli, bohaterka postanawia powiedzieć swojej przyjaciółce, córce Gubernatora, co myśli o jej rodzinie. Lupe, bo ta ma na imię owa przyjaciółka, by odkupić winy ojca i udowodnić, że nie jest bezduszna i zepsuta, wyrusza na niebezpieczne poszukiwania w rejony, w które nikt nie ma odwagi się zapuszczać. Jak zakończy się jej podróż? Czy Isabella pożałuje swoich słów? I czy wyspa Moya zostanie w końcu ocalona?


ZNIEWOLONA WYSPA
Cudowna pływająca wyspa, zmierzająca tam, gdzie poniesie ją morze. Nagle zatrzymuje się, zamknięta w okowach niewoli. Wygasa śpiew ptaków, wymiera ludzka radość. Wszystko dzieje się pod dyktando Gubernatora, który nagle uczynił siebie władcą Moya. Niebezpiecznym i bezwzględnym. Czy jednak wyłącznie człowiek stanowi zagrożenie? Wśród mieszkańców mówi się o demonicznym Yote, który zamieszkuje dno morza. W lesie przecież widać krwiożercze bestie, które stają się dowodem na to, że we wszystkich legendach istnieje jakieś źdźbło prawdy.

PRZYJACIÓŁKI Z DWÓCH ŚWIATÓW
Główną bohaterką powieści została trzynastoletnia Isabella, córka kartografa. Bezgranicznie zakochana w mapach, próbująca czerpać radość z chwili, pomimo tego, że przecież jakiś czas temu straciła ukochaną Ma. Dziewczynka jest bardzo odważna, w końcu to ona staje się iskrą zapalną rewolucji, do których na przestrzeni historii dojdzie. Drugą z bardzo ważnych postaci okazuje się Lupe, córka Gubernatora, która staje się postacią mogącą stanowić bardzo intrygujący temat do dyskusji. Z jednej strony zapatrzona w ojca, w końcu dostaje od niego to, czego pragnie. Niepotrafiąca dostrzec cierpienia innych, bo raczej tak jest wygodniej. Z drugiej strony jest to dziewczyna o wielkim sercu, potrzebująca motywacji, by móc dokonać gigantycznych zmian. Dzielna, uczciwa, gotowa do wielkich poświęceń i nade wszystko ceniąca przyjaźń. Młode bohaterki powieści, które odbiera się z pewnym dystansem zarezerwowanym dla baśni, nieraz przysporzyły mi gęsiej skóry. Takie zrobiły na mnie wrażenie. Niesamowite!


PRZYJAŹŃ, PODRÓŻ I GWIEZDNE MAPY
„Dziewczynka z atramentu i gwiazd” to powieść, którą czyta się jak legendę, jak opowieść mędrca – z której na pewno da się wyciągnąć niejeden wniosek. Z jednej strony magiczna, z drugiej stanowiąca obraz człowieczeństwa. Ludzie zachłanni, zaślepieni władzą, ci tchórzliwi i ci gotowi na rewolucje. Egoizm, okrucieństwo, ale też nadzieja, oddanie i miłość. Książka o ogromnej mocy przyjaźni, o metamorfozie, o drzemiącym na dnie serca potencjale, którego nie jest w stanie zniszczyć ani pochodzenie, ani otoczenie. Podszyta niezwykłym klimatem gwiezdnych map, rozmazanego atramentu, wierzeń i mrocznego lasu, do którego wszyscy boją się wejść.


DLA KOGO?
Już na samym wstępie miałam wrażenie, że przyjdzie mi się zmierzyć z lekturą niebanalną i nietuzinkową. I nie chodzi tutaj wyłącznie o piękną szatę graficzną i dekorowane rysunkami strony (które również zasługują na uznanie), ale o samą treść. Uwielbiam od czasu do czasu sięgnąć po takie historie, magiczne, a jednak prawdziwe. Ukryte pod postacią baśni. Polecam, w szczególności wielbicielkom takich lektur jak „Marzycielki” Jessie Burton czy „Dziewczynka, która wypiła księżyc” Kelly Barnhill.

wydawnictwo: Literackie
kategoria: baśń
ilość stron: 268
premiera: 3 kwietnia 2019

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackiemu.

9 komentarzy:

  1. Mam mały problem z tą książką. Wydaje mi się, że jest to raczej książka dla nastolatek i to budzi we mnie obawę, że może mi się nie spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie nietypowe podejścia i cieszę się, że przedstawiłaś mi tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie przekonuje mnie na razie ta książka ale może kiedyś... :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie przemawia do mnie ta książka 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie do końca to moje klimaty, ale nie skreślam jen całkowicie bo Twoja recenzja brzmi zachęcająco

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba to trochę nie moja bajka :)
    Pozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm jeszcze się zastanowię ;) Może się przekonam, baśnie w sumie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw zaintrygował mnie tytuł, w którym pojawia się słowo "atrament". Ale sama historia mnie również zaciekawiła. Będę się rozglądać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...