Dawno dawno temu, na jednej z dziewiczych wysp, gdzie
ludzie współegzystowali z przyrodą i czerpali radość z przeżywania każdego
dnia, zjawiło się zło ukryte pod postacią zachłannego władzy człowieka. Tak
mogłaby zaczynać się mądra baśń, którą po części na pewno jest „Dziewczynka z
atramentu i gwiazd”. Historia, z jaką miałam do czynienia przez ostatnie dwie
godziny jest jak podróż w odległe czasy dzieciństwa, którą Kiran Millwood
Hargrave pomysłowo dedykuje i starszemu czytelnikowi. Historia z morałem, z
prawdziwym obrazem człowieczeństwa, z poruszającą puentą i bajecznym tłem. Jesteście
na nią gotowi? Zapraszam na przedpremierową recenzję.
ZARYS FABUŁY
Młodziutka
Isabella widzi, jak bardzo zmieniło się życie mieszkańców wyspy Moya, od kiedy
zasiedlił ją Gubernator. Z twarzy ludzi zniknęło szczęście, z codzienności
zniknęła wolność. Ciemiężona wyspa wygasła, bo nagle ktoś postanowił ją sobie
zawłaszczyć. Kiedy pewnego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jedna z
dziewczynek uczęszczających do szkoły Isabelli, bohaterka postanawia powiedzieć
swojej przyjaciółce, córce Gubernatora, co myśli o jej rodzinie. Lupe, bo ta ma
na imię owa przyjaciółka, by odkupić winy ojca i udowodnić, że nie jest
bezduszna i zepsuta, wyrusza na niebezpieczne poszukiwania w rejony, w które
nikt nie ma odwagi się zapuszczać. Jak zakończy się jej podróż? Czy Isabella
pożałuje swoich słów? I czy wyspa Moya zostanie w końcu ocalona?
ZNIEWOLONA WYSPA
Cudowna pływająca
wyspa, zmierzająca tam, gdzie poniesie ją morze. Nagle zatrzymuje się, zamknięta
w okowach niewoli. Wygasa śpiew ptaków,
wymiera ludzka radość. Wszystko dzieje się pod
dyktando Gubernatora, który nagle uczynił siebie władcą Moya. Niebezpiecznym i bezwzględnym. Czy
jednak wyłącznie człowiek stanowi zagrożenie? Wśród mieszkańców mówi się o demonicznym Yote, który zamieszkuje dno
morza. W lesie przecież widać krwiożercze
bestie, które stają się dowodem na to, że we wszystkich legendach istnieje
jakieś źdźbło prawdy.
PRZYJACIÓŁKI Z
DWÓCH ŚWIATÓW
Główną bohaterką powieści została trzynastoletnia Isabella, córka
kartografa. Bezgranicznie zakochana w mapach, próbująca czerpać radość z
chwili, pomimo tego, że przecież jakiś czas temu straciła ukochaną Ma. Dziewczynka
jest bardzo odważna, w końcu to ona
staje się iskrą zapalną rewolucji, do których na przestrzeni historii
dojdzie. Drugą z bardzo ważnych postaci okazuje się Lupe, córka Gubernatora, która staje się postacią mogącą stanowić
bardzo intrygujący temat do dyskusji. Z
jednej strony zapatrzona w ojca, w końcu dostaje od niego to, czego
pragnie. Niepotrafiąca dostrzec cierpienia innych, bo raczej tak jest
wygodniej. Z drugiej strony jest to dziewczyna
o wielkim sercu, potrzebująca motywacji, by móc dokonać gigantycznych zmian.
Dzielna, uczciwa, gotowa do wielkich
poświęceń i nade wszystko ceniąca przyjaźń. Młode bohaterki powieści, które
odbiera się z pewnym dystansem zarezerwowanym dla baśni, nieraz przysporzyły mi
gęsiej skóry. Takie zrobiły na mnie wrażenie. Niesamowite!
PRZYJAŹŃ, PODRÓŻ I
GWIEZDNE MAPY
„Dziewczynka z atramentu i gwiazd” to powieść, którą
czyta się jak legendę, jak opowieść
mędrca – z której na pewno da się wyciągnąć niejeden wniosek. Z jednej
strony magiczna, z drugiej
stanowiąca obraz człowieczeństwa.
Ludzie zachłanni, zaślepieni władzą, ci tchórzliwi i ci gotowi na rewolucje. Egoizm,
okrucieństwo, ale też nadzieja, oddanie i miłość. Książka o ogromnej mocy przyjaźni, o metamorfozie, o drzemiącym na dnie serca potencjale, którego nie jest w stanie
zniszczyć ani pochodzenie, ani otoczenie. Podszyta niezwykłym klimatem gwiezdnych map, rozmazanego atramentu, wierzeń
i mrocznego lasu, do którego wszyscy boją się wejść.
DLA KOGO?
Już na samym wstępie miałam wrażenie, że przyjdzie mi się
zmierzyć z lekturą niebanalną i
nietuzinkową. I nie chodzi tutaj wyłącznie o piękną szatę graficzną i dekorowane rysunkami strony (które również
zasługują na uznanie), ale o samą treść. Uwielbiam od czasu do czasu sięgnąć po
takie historie, magiczne, a jednak
prawdziwe. Ukryte pod postacią baśni. Polecam, w szczególności
wielbicielkom takich lektur jak „Marzycielki” Jessie Burton czy „Dziewczynka,
która wypiła księżyc” Kelly Barnhill.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackiemu.
Mam mały problem z tą książką. Wydaje mi się, że jest to raczej książka dla nastolatek i to budzi we mnie obawę, że może mi się nie spodobać.
OdpowiedzUsuńLubię takie nietypowe podejścia i cieszę się, że przedstawiłaś mi tą książkę :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przekonuje mnie na razie ta książka ale może kiedyś... :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJakoś nie przemawia do mnie ta książka 😊
OdpowiedzUsuńNie do końca to moje klimaty, ale nie skreślam jen całkowicie bo Twoja recenzja brzmi zachęcająco
OdpowiedzUsuńChyba to trochę nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com
Hmm jeszcze się zastanowię ;) Może się przekonam, baśnie w sumie lubię.
OdpowiedzUsuńNajpierw zaintrygował mnie tytuł, w którym pojawia się słowo "atrament". Ale sama historia mnie również zaciekawiła. Będę się rozglądać.
OdpowiedzUsuńTym razem nie dla mnie...
OdpowiedzUsuń