piątek, 16 września 2022

"Credence" - Penelope Douglas.
Miłosny trójkąt? Żeby tylko...

Znając prozę Penelope Douglas jestem świadoma tego, że jej twórczość od jakiegoś czasu idzie w dość kontrowersyjnym kierunku. I o ile jej pierwsze powieści, a przynajmniej te, które jako pierwsze pojawiły się na polskim rynku wydawniczym, można było nazwać romansami, im dalej, tym trudniej i mocniej. Co to oznacza? Ano na pewno to,  że osoby hołdujące romantycznym treściom niekoniecznie powinny rozważać pomysł sięgnięcia po jej książki. A taką niewątpliwie jest „Credence”, nowość, która być może przewinęła się już Wam przed oczami. Czy powieść potwierdza to, co przed momentem napisałam? Komu książka może się spodobać i czy spodoba się w ogóle? O tym w dzisiejszej recenzji.

ZARYS FABUŁY

Życie Tiernan de Haas zmienia się w jednym momencie poprzez niespodziewaną śmierć obu rodziców. Zostaje sama, z drogimi torebkami, bogatą willą i otaczającymi ją luksusami, wszak jako córka znanego producenta filmowego miała wszystko. Ale nie zaznawała od bliskich tego, czego najbardziej było jej trzeba. Uczuć i miłości. Nic dziwnego, że na wieść o ich śmierci nie płacze, choć na pewno boi się o swoją przyszłość.

Wtedy pojawia się Jake Van der Berg, przybrany brat ojca Tiernan i zarazem jej przyszywany wujek. I jako jedyny pozostały krewny proponuje jej opiekę. Tiernan miałaby zamieszkać na odludziu, w dzikich górach Kolorado razem z Jake’m i jego dwoma synami. Choć to zupełnie nie jest jej środowisko, a o trudnych warunkach przetrwania nie wie prawie nic, decyduje się. Pomiędzy nią, a jej nową rodziną zaczynają tworzyć się burzliwe i zażyłe relacje, których nikt nie mógł przewidzieć.

NIE TYLKO TRÓJKĄT

Główna bohaterka powieści to córka zamożnych ludzi, która wychowywała się w złotej klatce wyzbytej bliskości rodziców. Raczej przygaszona, niezdolna do odczuwania wielkich emocji, skupiona na swoim losie, który przypomina bezsensowną pustkę. Zdaje się, że nie ma zbyt wiele do stracenia. Nie ukrywam, że jej późniejsze decyzje, poczynania i odwaga rozłożyły mnie na łopatki. To było naprawdę szokujące, podobnie jak i szokujący jest cały wydźwięk książki. Nie powinnam dodawać nic więcej, żeby nie zdradzać co tak naprawdę w książce piszczy. Jeśli chodzi o bohaterów męskich, czytelnik zderza się z wielką trójką: wujkiem Tiernan, Jake’m oraz jego synami Noahem i Kalebem. Ten pierwszy czuje nienawiść względem rodziców Tiernan. Jake nie utrzymywał kontaktów ze swoim przybranym bratem i żył zupełnie inaczej, niż on. Co z matką jego synów? Tego Wam nie zdradzę. Powiem tylko tyle, że Jake dość szybko łapie z dziewczyną luźny i dobry kontakt – tak w wielkim skrócie i bez szczegółów. Co zatem z dwojgiem braci? Noah jest bardziej, że tak powiem, cywilizowany. W pewnym momencie ostrzega dziewczynę przez mieszkaniem w posiadłości Jake’a. Ingeruje w dość burzliwym momencie, więc wydaje się być ogarnięty. Choć świętoszkiem na pewno nie jest. Kaleb przypominał mi dzikiego zwierza, dzikusa, czasami miałam wrażenie, że zachowuje się jak taki odcięty od świata człowiek lasu. A jednak i jemu autorka wypracowała spore pole do popisu. Chętnie powiedziałabym Wam więcej, ale to byłby zbyt duży spojler.

SEKS NA PIERWSZYM PLANIE

Czytelnik otrzymuje książkę o losach dziewczyny, której przyszło dorastać wśród bogactwa. A pieniądze szczęścia nie przynoszą i to jest chyba jedyny morał wypływający z tej historii. Reszta, wręcz przeciwnie, demoralizuje. Penelope Douglas postawiła na bardzo odważną historię o miłości, a właściwie z wielką przewagą o miłości fizycznej, w której pojawiają się bardzo (skrajnie!) odważne sceny erotyczne. Takie, które mogą przestać być akceptowalnymi. Owszem, budzą oburzenie. U bardziej wrażliwych – także obrzydzenie. No bo jeśli myślicie, że sierotka Tiernan to będzie cnotka, bardzo się mylicie. Różne konfiguracje, różne opcje – seks stanowi bazę tej historii. Opisany bardzo plastycznie. Było w tym coś chwytliwego. Były emocje. Chciałam brnąć do końca, bo byłam ciekawa rozwiązania. Ta książka na pewno należała do tych literacko ekstremalnych, ale i tych, o których się długo pamięta.

PODSUMOWANIE

„Credence” to na pewno nie jest historia dla wrażliwych romantyczek szukających ładnych i grzecznych książek o miłości. Nie jest dla tych, którzy sięgają po erotyki, ale ograniczające się do akceptowalnych, zachowanych w granicach zasad moralnych scen. No i co tu mam napisać? Że to powieść, po którą nie warto sięgnąć? Tak nie napiszę, bo i ja ostatecznie czytałam ją z zapartym tchem, choć nie wszystko mi się tutaj podobało. Były zgrzyty i wyjście poza strefę komfortu. O książkach Blanki Lipińskiej wielu pisze podobnie, a jednak historia stała się bestsellerem, który pokochało tysiące Polek. A też nie brak jej kontrowersyjnego wydźwięku. Z tą jest tak samo. Jeśli więc macie ochotę na bardzo erotyczną i niejednokrotnie oburzającą treść, ta propozycja Penelope Douglas może być dla Was.

wydawnictwo: NieZwykłe
kategoria: erotyk
ilość stron: 592
data wydania: 8 września 2022

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu NieZwykłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...