„ – Mówisz tak, jakby to był jakiś gang. –
Zaczynam jeść jogurt.
- Bo tak też można to ująć […] Podobno to
członkowie supersekretnego klubu. – Nachyla się ku mnie i uśmiecha. – Elite Kings
Club.”
Literatura bywa skomplikowana i to pojęcie nie ogranicza
się tylko kwestii interpretacji różnych dzieł, ale także dotyczących ich opinii.
Mogłoby się wydawać, że albo jakaś książka się nam podoba, albo nie. A jednak
pomiędzy tym znajdują się takie, które wywołują ambiwalentne, mieszane odczucia. Przykład? „Srebrny łabędź”. Zacznę
więc może od tego, że pierwszy tom serii Elite
Kings Club to powieść, która mnie nie zachwyciła, ale na pewno zaskoczyła.
A zaskoczenie również wiele ma odcieni. Zapraszam na recenzję.