„Psem nie zostajesz wtedy, gdy zakładasz
mundur. Psem zostajesz, nasiąkając złością na wyrządzane zło, gdy w dobrym
człowieku wyczuwasz skazę.”
Dwa trupy za
jednym razem? Podejrzane… Jednak nic nie wskazuje na to, by zgony były wynikiem
działań osób trzecich. Być może niejeden śledczy ceniący sobie błogie, leniwe
dni pracy chętnie zamknąłby tę sprawę nie próbując niczego dociekać. Ale nie
Barnard Gross, komisarz, którego postać odkrywamy właśnie w Skazie i wszystko wskazuje na to, że na
jednym tomie się nie skończy. Papierowa łódka oraz klucz z breloczkiem w
kształcie kuli bilardowej – takie gadżety przywędrowały do mnie wraz z omawianą
książką. Zaczęłam od domysłów i wiary w to, że czeka na mnie wyborna literacka
uczta. Z jakimi wrażeniami ukończyłam czytanie Skazy? O tym w dzisiejszej recenzji.
ZARYS
FABUŁY
Pewnego zimowego dnia, w jeziorze pokrytym
warstwą grubego lodu, zostają znalezione zwłoki nastolatka. Wszystko wskazuje
na to, że chłopak utonął. Nieopodal, na jednej z łodzi, znajduje się kolejny
denat, wyglądający na bezdomnego nieznany mężczyzna. Zbieg okoliczności?
Przypadek? Nic nie wskazuje na to, że doszło do przestępstwa. Ot zbieg okoliczności,
pechowy czas dla dwójki przypadkowych osób. Bernard Gross mimo wszystko
postanawia trochę poszperać. I natrafia na ciekawy trop, który rodzi coraz
więcej podejrzeń i pytań.
Czy z obecną sprawą ma coś wspólnego
niewyjaśnione zaginięcie pewnego małżeństwa sprzed kilku lat? Kto może stać za śmiercią znalezionych
osób? Czy Bernard Gross zdoła rozwikłać tę skomplikowaną zagadkę i czy jego
działania nie okażą się zwykłą stratą czasu?
ZDETERMINOWANY
KOMISARZ
Mówią o nim,
że rozwiązał wszystkie powierzone mu śledztwa. I choć może niekoniecznie mają
rację, w każdej legendzie tkwi źdźbło prawdy. Choć jego życie prywatne legło w gruzach, ograniczone do szpitalnych wizyt u
boku wegetującej żony, wciąż wierzy w
słuszność pracy policji. I wykorzystując własną inteligencję oraz smykałkę do zadawania celnych pytań, nie szczęści
wysiłku i trudu, by ułożyć pełen obraz z rozsypanych puzzli tego śledztwa. Bernard Gross, bohater przedstawiony z
perspektywy narracji trzecioosobowej to glina z krwi i kości, konkretny,
rozgarnięty, zdeterminowany. Warto się z nim zaprzyjaźnić, bo to dopiero
początek cyklu kryminałów z jego udziałem. I to jaki początek!
DWA
TRUPY, ŚLADÓW BRAK
Nie ma spektakularnego morderstwa,
ociekających krwią opisów czy mrożącego krew w żyłach napięcia. To nie ten
typ sensacji, która co rusz funduje petardę powodującą palpitacje serca. Tutaj
sprawa zaczyna się zwyczajnie, choć w powietrzu cały czas wisi znak zapytania, aura niepewności
podsycana przywoływanymi wydarzeniami sprzed lat, w których to pojawia się obraz patologicznej sytuacji pewnej rodziny,
relacji, które – wszystko na to wskazuje – muszą zakończyć się nieszczęściem.
Autor zadaje wiele pytań, rozpoczyna kilka
wątków po to, by potem wszystko zgrabnie ująć w jedną całość. Przeszłość upominająca się o sprawiedliwość
i brzydota skrywana pod grubą warstwą pozorów. Kiedy Bernard Gross bierze
sprawy w swoje ręce, nic się przed nim
nie ukryje. Choć trzeba przyznać, że tym razem ma co robić i wcale nie jest
tak łatwo.
WĄTKI
POBOCZNE
Oprócz pierwszoplanowego
wątku Robert Małecki oferuje także kilka tych pobocznych, otwierając drzwi do
życia prywatnego głównego bohatera oraz komisariatu policji, gdzie nie
wszyscy mogą pochwalić się czystą kartą. Zdrady,
osobiste tragedie, rodzinne nieszczęścia i nieprzepracowane problemy mogące
doprowadzić do nieszczęścia. Różnorodna
kreacja stanowiących tło postaci, pośród których raczej dominują ci mający
coś za uszami, zimni i skupieni na własnym szczęściu. Na zakończenie początek kolejnej sprawy, której ja z
przyjemnością przyjrzę się bliżej.
NIEDOPATRZENIE?
Słusznie typowałam sprawcę całego zajścia, choć
nie byłam go w stu procentach pewna. Nie traktuję tego jednak jako wadę, bo po
pierwsze nastąpiło to dość późno, po drugie – wiele jest do odkrycia, więc na brak newsów narzekać nie mogłam.
Mam jednak wrażenie, że na jednej ze
stron nastąpiło małe zamieszanie związane z imionami (dwu czy trzykrotnie
użyto niewłaściwego) co nieco zbiło mnie z tropu i musiałam czytać jeszcze raz
żeby się upewnić, czy to ja mam problem z odbiorem treści czy nastąpiła pomyłka. Jestem przekonana, że chodzi o
to drugie (str. 160) i właśnie to niedopatrzenie potraktuję jako jedyną, większą wadę tej historii.
PODSUMOWANIE
To moje pierwsze spotkanie z prozą autora i
przyznaję szczerze, udane. Misternie
utkane śledztwo podparte rozbudowanym
tłem fundującym wątki poboczne. Bez zbędnych krwawych scen, z portretami
psychologicznymi i wachlarzem mniejszych
czy większych grzeszków czy tragedii. Na czele komisarz Bernard Gross, inteligentny, choć niewyidealizowany.
Godne otwarcie cyklu, któremu ja na pewno w późniejszym czasie będę chciała
przyjrzeć się bliżej.
Wraz z książką dotarły do mnie takie gadżety:
Papierowa łódka |
Klucz z brelokiem |
Za
książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.
Coś dla mojego narzeczonego. 😊
OdpowiedzUsuńPoleć mu, bo warto. Facetom książka na pewno przypadnie do gustu.
UsuńMuszę poznać książki tego autora. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńWarto :) Wiem, że czytujesz kryminały, więc polecam tym bardziej. Ponoć jego poprzednia seria również jest warta uwagi.
UsuńHmm ciekawe co ten klucz otworzy :-)
OdpowiedzUsuńTeż byłam tego bardzo ciekawa. Warto się przekonać :)
UsuńMam w planach książki autora. Tej jestem bardzo ciekawa, lubię takie klimaty. :)
OdpowiedzUsuńJa po przeczytaniu tej mam zamiar sięgnąć po jego poprzednią serię. Słyszałam o niej wiele dobrego.
UsuńCzuję się zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, bo książka jest naprawdę ciekawa :)
UsuńZapowiada się bardzo intrygująco :)
OdpowiedzUsuńTo ciekawy kryminał. Cieszę się, że zdecydowałam się sięgnąć po książki tego autora. To moje pierwsze spotkanie z jego prozą.
UsuńSłyszałam wiele dobrego o twórczości tego Autora, więc chętnie sięgnę po tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńMnie gdzieś tam przewijało się przed oczyma jego nazwisko, ale dopiero teraz zdecydowałam się po niego sięgnąć. I jestem zadowolona.
UsuńTeż mi się spodobała :))
OdpowiedzUsuńOooo... Również miałaś okazję czytać ją przedpremierowo? W księgarniach będzie dopiero 5 września.
UsuńIntrygujące, choć przyznam, że zawsze jestem nieco poirytowana, kiedy ktoś wszczyna śledztwo, mimo, że nie ma wyraźnych wskazówek mówiących, że powinno się je wszcząć. Ot, przeczucie, że to nie wypadek i już- machina rusza. Ale i tak chętnie przeczytam, bo to nawiązanie do starej sprawy kojarzy mi się z książkami Lackberg.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje podejście. Masz rację, taki początek sprawy może być trochę nie do końca wiarygodny. Co do powieści Lackberg, nie miałam okazji czytać żadnej książki tej autorki, więc nie mam porównania.
UsuńWłaśnie skończyłam i z niecierpliwością czekam na drugi tom :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo. Obyśmy nie musiały długo go wypatrywać :)
Usuń