„ – To oznacza, że prawdopodobnie żyła, gdy
zaczęto odcinać jej głowę. Mogłoby się wydawać, że została uśmiercona w inny
sposób i dopiero potem oddzielono głowę od reszty ciała, ale wówczas krwawienie
nie byłoby tak masywne. Miejsce zbrodni musi wyglądać potwornie.”
Nie przepadam za literaturą skandynawską, a to dlatego,
że tamtejsze łamańce językowe – czytaj imiona i nazwy miejsc – nijak chcą
współpracować z moją wyobraźnią. Powstaje dystans, który sprawia, że u boku
danych historii czuję się po prostu nieswojo, obco. I pomyśleć, że tak wiele
mogą zdziałać pozornie błahe elementy książki. Skąd zatem u mnie norweski Jorn
Lier Horst? Ano czasami trzeba postawić na wyjątek. Dla przełamania monotonii
postanowiłam zrobić coś, od czego na co dzień stronię. Przeczytałam skandynawski
kryminał. Czy żałuję? Zapraszam na recenzję powieści „Nocny człowiek”.
ZARYS FABUŁY
Poruszone media
prześcigają się w zdobyciu kolejnych informacji, cała Norwegia drży, a policja,
na czele ze śledczym Williamem Wistingiem, próbuje złapać jakikolwiek trop w
sprawie, która mrozi krew w żyłach nawet tym najbardziej odpornym. Znaleziona
nad rankiem nabita na pal głowa młodej dziewczyny o azjatyckich rysach twarzy świadczy
o tym, że w okolicy grasuje niepoczytalny morderca, człowiek, który najwyraźniej
ma coś ludziom do przekazania. I nie boi się sięgnąć po najstraszniejsze w
skutkach środki przekazu. Zabójstwo honorowe? A może rasizm w swojej
najokrutniejszej postaci? Czas nagli, a zagrożenie rośnie. Dlaczego ofiarą
padła tak młoda osoba i czy aby na pewno to na niej morderca zdecyduje się
zaprzestać? Kim jest osoba, która potrafi rozczłonkować ludzie ciało? Kim jest
tytułowy nocny człowiek?
MAKABRYCZNE
ODKRYCIE, CZYLI BĘDZIE KRWAWO
Autor już na samym początku nie pozostawia żadnych
wątpliwości. To będzie krwawa lektura.
Kryminał dla ludzi o mocnych nerwach,
którzy zniosą myśl o makabrycznej śmierci dziewczynki czy będą w stanie
przyglądać się opisom wykonywania cięć na szyi. Mocny początek, z wyrazistym punktem kulminacyjnym, ale i
niekoniecznie uśpioną dalszą częścią. Śledztwo, w którym nie brak przewijających się przez pierwszy plan świadków. Akcja,
która wychodzi poza cztery ściany komisariatu policji, ba! Szepnę tylko po
cichu, że wyjdzie także poza teren Norwegii. I ten dręczący czytelnika motyw, który nie podąża utartą ścieżką
sztampowych kryminałów. Nie o typową zemstę, czy mafijne porachunki tutaj
godzi. Przecież zginęła dziewczynka, jeszcze dziecko. Zabójstwo honorowe,
respektowane w niektórych odłamach kultury arabskiej, a może odzew faszyzmu?
Sprawa wydaje się ciekawa, a polowanie na mordercę wcale nie łatwe.
POLICJA I
DZIENNIKARZE
Sprawą dowodzi William
Wisting (pierwszy plus za angielsko brzmiące imię, które sprawiło, że było
bardziej swojsko). Zaangażowany w sprawę, opanowany,
jak na komisarza prowadzącego książkowe śledztwo, inteligentny. Autor jednak nie
uczynił z niego superbohatera, przez co zyskał na wiarygodności. Tuż obok
niego, dość wyrazistą postacią okazuje się być Line, dziennikarka, przedstawicielka mediów, która poniekąd
wychodzi poza ramy standardowej wizji tego zawodu. Angażuje się w sprawę, przeprowadza własne dochodzenie, łapie
kontakty, a każdą pozyskaną informację traktuje jako szansę – na rozwiązanie
tej skomplikowanej zagadki, której ceną może być czyjeś życie, a i na udaną
karierę. Autor pokazuje niezakłamany
obraz współczesnych mediów, niegdyś ograniczonych do pisania, teraz wchodzących
w coraz głębsze struktury. Dziennikarze nieraz docierają tam, gdzie nie uda
się dotrzeć policji, a ceną sukcesu jest po prostu czas. Kto napisze pierwszy,
ten wygrywa. I nie ma kompromisów.
PO NITCE, DO
KŁĘBKA
Jedno
przestępstwo, cała sieć brudów, które w końcu zaczynają wychodzić na
światło dzienne. Horst stworzył wiarygodnych bohaterów, nie skupiając się
jednak zbytnio na ich życiu prywatnym (same konkrety) i z rozmachem rozbudował
im wiarygodne tło, norweskie
społeczeństwo z ich poglądami, świat policji, kwestia cudzoziemców
osiedlających się na skandynawskich ziemiach. Czuć, że to wszystko żyje,
pracuje, porusza się. Rozebrane na
czynniki pierwsze śledztwo pokazujące co dzieje się za kulisami pracy
dziennikarzy i policji. Na mnie zrobiło wrażenie, zatem polecam poszukiwaczom
mocnych, nieszczędzących wrażeń, wiarygodnych kryminałów.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.
Sama nie wiem, czy sięgnąć po tę książkę. Jak myślisz, czy mogłoby być to coś dla mnie?
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dość mocna, ale przy tym porusza pewien ważny problem... a Ty takie lubisz. Jeśli więc byłabyś w stanie przełknąć te krwawe sceny, może by Ci się spodobało.
UsuńWłaśnie czekam na tę książkę. Bardzo cenię sobie całą tę serię.
OdpowiedzUsuńJa poprzednich części nie czytałam, ale jeśli mają do zaoferowania tyle, co ta, z chęcią bym sięgnęła także po poprzednie tomy.
UsuńNa razie nie mam ochoty na tego typu książki.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Może innym razem :)
UsuńJa zaś z kolei uwielbiam te skandynawskie klimaty :) Muszę w końcu kiedyś przeczytać coś tego autora.
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz, nie będziesz zawiedziona. Ja za nimi nie przepadam, a książka bardzo przypadła mi do gustu.
UsuńSkandanywski kryminał to jest to:)
OdpowiedzUsuńJa za takimi książkami nie przepadam, ale tym razem powieść bardzo przypadła mi do gustu.
UsuńKsiążka, wygrana w konkursie, już do mnie leci. Jestem bardzo ciekawa, bo tego autora nie znam wcale. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie znałam. Mało tego, raczej nie czytuję skandynawskich kryminałów, bo za nimi nie przepadam. A tu takie pozytywne zaskoczenie.
UsuńLubię książki autora, więc nie odmówię :)
OdpowiedzUsuńA ja dotąd nie znałam jego twórczości. Jeśli jednak pozostałe jego książki są takie, jak ta - to nie zawaham się po nie sięgnąć.
UsuńMam miłe wspomnienia ze skandynawskimi kryminałami i podoba mi się to, że może być, jak to określiłaś krwawy :D Z chęcią po niego sięgnę i sprawdzę kolejnego skandynawskiego autora. Dawno nie czyztałam też kryminału, więc będzie to podwójna przyjemność!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam c:
mrs-cholera.blogspot.com
Krwawy - oddaje wydźwięk treści, w której nie brakuje krwi :P Ja za takimi kryminałami skandynawskimi nie przepadam, ale byłam tą powieścią pozytywnie zaskoczona.
UsuńRaczej tez rzadko czytam skandynawskie książki, bo gubię się trochę we wszystkich nazwach, ale może pora to zmienić, bo przez przypadek może mnie ominąć jakaś wartościowa pozycja! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzyli mamy podobne obawy, które ich dotyczą. Właśnie z tego samego powodu zawsze z nich rezygnuję. Ale ta publikacja jest o wiele łatwiejsza w odbiorze. No i główny bohater, William, też taki nieskandynawski :) To ułatwiło sprawę i przyswojenie sobie klimatu tej powieści.
UsuńCiekawa tematyka książki, ale ja chyba raczej jakoś nie przeczytałabym jej, nie wiem jakoś tak nie do końca mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/08/wszystko-czego-pragnelismy-emily-giffin.html
Rozumiem :) Nie do wszystkich przemawia taka fabułą. Każdy powinien sięgać po to, co sprawi mu przyjemność. I tyle :)
UsuńKsiążka z mojej ulubionej serii. Fajnie, że przypadła Ci do gustu :)
OdpowiedzUsuń