Różni ludzie i ich
życiorysy, odmienne spojrzenie na świat i inne marzenia, jednak nadchodzi
chwila, gdy ich drogi się krzyżują w jednym z bydlęcych wagonów.
Pozbawieni majątku, rozdzieleni z bliskimi, pewnego dnia zostają zmuszeni,
by wyruszyć w daleką podróż do miejsca, w którym nic już nie będzie
takie samo. Walka o przetrwanie, głód i choroby wystawiają
moralność człowieka na ciężką próbę. Postawy i wybory dokonywane
w ekstremalnych sytuacjach nie są tak oczywiste, jak mogłoby się
z pozoru wydawać. Czy trudy życia i brak perspektyw zmienią tych
ludzi na zawsze, czy też zdołają ocalić resztki człowieczeństwa?
***
premiera: 22 stycznia 2019
***
Książkę można zamówić: TUTAJ.
***
FRAGMENT TEKSTU:
Gabriela Kącka podbiegała do drzwi każdego z wagonów i
usiłując przekrzyczeć znajdujących się wewnątrz ludzi oraz zgiełk stacji,
wykrzykiwała:
– Lekarz, czy jest u was lekarz?!
Nikt się jednak nie odezwał.
Nagle wpadła z impetem w ramiona jakiegoś człowieka,
który odruchowo odsunął ją od siebie, zapewne z powodu nieciekawego zapaszku,
jaki wydzielała.
– Uważaj, bo kogoś zabijesz – powiedział po polsku, lekko
zaciągając.
– Polak? Niech pan mi pomoże… Kobieta rodzi. Są jakieś
komplikacje – jęknęła Gabriela, ze wszystkich sił starając się nie rozpłakać.
– Nie Polak, taki w połowie Polak. – Mężczyzna uśmiechnął
się smutno i dodał: – Poczekaj.
Podszedł do jednego z żołnierzy pilnujących pociągu, a
potem obaj udali się na teren dworca. Gabrieli wydawało się, że czekała całe
godziny, gdy w końcu mężczyźni powrócili, a wraz z nimi niski człowiek o
przysadzistej budowie i siwych włosach, z lekarską torbą w dłoni. Panna Kącka
domyśliła się, że to lekarz i poprowadziła ich do wagonu. Gdy strażnik odsunął
nieznacznie drzwi, siwy mężczyzna aż cofnął się pod wpływem wydobywającego się
z wnętrza zapachu. Popatrzył nieco zdezorientowany na strażnika, ale ten tylko
wskazał brodą, że ma wejść, a potem spojrzał na lekarza takim wzrokiem, że ten
nie ośmielił się zadać jakiegokolwiek pytania.
Błażej, stojący najbliżej drzwi, pomógł wiekowemu
doktorowi wsiąść, a później wyciągnął ręce w kierunku Gabrieli. Ta jednak
odwróciła się na chwilę i zwróciła się mężczyzny, który udzielił jej pomocy.
Stwierdziła, że mimo iż wyglądał na bardzo zmęczonego, był niesamowicie
przystojny. W innych okolicznościach może nawet poflirtowałaby z nim, by
chociaż na chwilę nie myśleć o Hubercie Morawińskim, teraz jednak nie był to
odpowiedni moment. Najważniejsze było zdrowie nienarodzonego maleństwa i jego
mamy.
– Bardzo dziękuję… – powiedziała cicho.
– Jak masz na imię? – zagadnął.
- Gabriela. Nazywam się Gabriela Kącka. A pan?
– Mam na imię Igor. – Mężczyzna uśmiechnął się i odszedł
szybkim krokiem w kierunku budynku stacji .
– Wsiadaj! – warknął strażnik.
– A nie mogę chwilę tutaj postać? Przecież i tak musimy
poczekać, aż lekarz wysiądzie – zapytała przymilnie.
Mężczyzna nie odpowiedział, a jedynie potaknął i sięgnął
do kieszeni po ręcznie skręconego papierosa. Podpalił go, po czym wyciągnął
dłoń w kierunku Gabrieli. Dziewczyna nigdy nie miała w ustach tej używki, ale
słyszała kiedyś, że dym tytoniowy zabija głód, więc postanowiła skorzystać z
uprzejmości strażnika. Poza tym obawiała się, iż odmowa może być przez niego
źle odebrana.
Od chwili, kiedy postanowiła nie poddawać się, a także
zapomnieć o Aleksandrze i jego okrutnym czynie, dzieliła los wszystkich
pasażerów i wciąż brakowało jej jedzenia. Czuła codziennie to samo ssanie w
żołądku i marzyła, by w końcu dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Łudziła się, że
wówczas naje się do syta. Nie myślała o rarytasach, jakie zwykle pojawiały się
na stole w domu Kąckich, ale o świeżym, pachnącym chlebie i ciepłym mleku.
Zaciągnęła się machorką i natychmiast się zakrztusiła, a
łzy zaczęły jej płynąć po policzkach. Strażnik zaśmiał się, pokręcił głową i
wyciągnął zza pazuchy munduru wojskową manierkę. Przyjęła ją z wdzięcznością i
pociągnęła solidny łyk. Poczuła w gardle palący spirytus i znowu zaczęła
kaszleć. Po chwili jednak jej przeszło i napiła się kolejny raz, a potem znowu
spróbowała papierosa. Kiedy minęło kilkanaście minut, była już kompletnie
pijana, a nogi miała jak z waty.
I wtedy w drzwiach wagonu pojawił się lekarz. Przygładził
siwe włosy i przy wsparciu chwiejącej się Gabrieli stanął na peronie.
– I co, panie wracz? – wybełkotała Gabriela. – Malczik
ili diewoczka?
Muszę szybko nadrobić pierwszy tom. 😊
OdpowiedzUsuńKoniecznie. Byłabyś zachwycona :) Książka jest naprawdę ambitna.
UsuńMam w planach zapoznanie się z twórczością Joanny Jax. Zarówno ten fragment, jak i recenzje i opinie na temat książek tej autorki, bardzo mnie do tego zachęcają ;).
OdpowiedzUsuńAutorka tworzy ambitne, ciekawe książki. Myślę, że jeśli lubisz takie wojenne klimaty, powinnaś spróbować twórczości pani Joanny.
UsuńJak tylko nadrobię pierwszą część to zabiorę się również za tę książkę. Twórczość autorki bardzo chcę poznać. :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz ambitniejszą literaturę, na pewno nie będziesz się nudzić.
UsuńNie miałam jeszcze okazji poznać twórczości autorki, a jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńW kwietniu czeka mnie spotkanie z autorką w bibliotece, więc muszę czym prędzej nadrobić braki i przeczytać jej książki :)
OdpowiedzUsuń