Na zewnątrz sroga zima, mroźny wiatr i temperatura sporo
poniżej zera. Ja potrzebuję wachlarza, by móc ostudzić swoje wnętrze. Mogłabym
rzucić teraz amerykańskie, pokazowe „Oh my God”, zapiszczeć czy wyrzucić z
siebie potok pozytywnie brzmiących epitetów, bo tak ciężko dobrać odpowiednie
słowa w obliczu takiej petardy wrażeń. Postaram się jednak o ogładę i
rzetelność. „Birthday Girl” zajęła jeden dzień mojego życia, kilka pozornie
zwyczajnych godzin. A ja już wiem, że zapamiętam ją na zawsze. Penelope Douglas
już kiedyś zdążyła zrobić na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Teraz przebiła
samą siebie. Zapraszam na recenzję powieści o miłości, która na nowo pozwoliła
uwierzyć mi w potęgę literatury tego gatunku.
ZARYS FABUŁY
Jordan tkwi w
nieidealnym związku z chłopakiem, który nie do końca zdaję się ją szanować.
Dziewczyna łaknie jednak poczucia przynależności, potrzebuje pomocy. Godzi się
więc zamieszkać pod dachem Cole’a wraz z nim i jego ojcem. Korzysta z szansy
podarowanej przez los. Nie ma pojęcia, że stanie w obliczu zakazanej miłości.
Że pokocha człowieka, który na pewno nie może być jej pisany. Pike’a Lawsona. Tatę
jej partnera.
Pike jest jednym z
tych honorowych ludzi, którzy potrafią wyciągnąć pomocną dłoń w kierunku
potrzebujących. Kiedy więc jego syn przyprowadza do domu na stałe swoją
dziewczynę, mężczyzna pozwala jej zostać. Prosty układ, wyznaczone relacje i
zasady, których trzeba się trzymać. A to ostatnie okazuje się coraz bardziej
trudne. Pike nie przewidział, że Jordan zacznie budzić w nim coś więcej,
aniżeli wyłącznie sympatię.
Sęk w tym, że to
wszystko nie może się udać. On jest ojcem jej chłopaka, ona niedoświadczoną ,
mającą przed sobą całe życie dziewczyną. Ona ma dziewiętnaście lat. On
trzydzieści osiem.
DZIELENI RÓŻNICĄ
WIEKU
O jacie! Ależ się porobiło. Ledwo skończyłam czytać, a
już mam ochotę do tego powrócić.
Autorka mocno namieszała, zarzuciła niebanalnym pomysłem na bohaterów, zaryzykowała i wygrała. Takiej chemii,
takiego ładunku emocjonalnego już dawno nie poczułam. A to wszystko dzięki
tym, którzy na pozór nigdy nie powinni być razem. Pike i Jordan, główni bohaterowie powieści, zyskują jednakową
możliwość pierwszoosobowej narracji.
Młoda dziewczyna, spontaniczna, ale
wrażliwa. Potrzebująca pomocy i wsparcia, wyraźnie pragnąca poczucia
bezpieczeństwa, ramion, w których mogłaby się schować. Jordan, ta, która prowokuje, która nie potrafi pogodzić się z
myślą o odrzuceniu. Przecież widzi, że Pike czuje dokładnie to samo co ona.
Jak na osobę w młodym wieku przystało, nie zastanawia się jednak nad
konsekwencjami. Nie tak, jak on. Pike to
dojrzały mężczyzna, samotny, choć potrafiący zaspokoić swoje potrzeby
przelotnymi przygodami. Pracowity, mający poczucie obowiązku, odpowiedzialny i
opanowany… w ramach możliwości. Tak ciężko ukryć mu swoje pragnienia, ale
wie, że nie może pójść na całość, że to jego rolą jest powiedzieć dość wtedy,
kiedy sprawy zaczynają wymykać się spod
kontroli. Kurcze, jak ogromna potęga kryje się w dojrzałych facetach.
Penelope Douglas wypełniła na rynku lukę, która dotąd pozostawała pusta. Czuję
się odpowiednio nasycona wrażeniami, choć wciąż chciałabym więcej.
EMOCJE PRZEZ
WIELKIE „E”
Akcja powieści to powolne
odkrywanie tego, co siedzi na dnie duszy. Tłumienie prawdy, a jednocześnie
etapowe odsłaniane jej. Blokada pragnień, próba
wyparcia, daremne tłumaczenia i rozdzierający płacz serca. W końcu konfrontacja dwóch zupełnie różnych światów,
długo wyczekiwana, naturalna, będąca absolutnie najlepszą nagrodą za całą
cierpliwość wkładaną w czytanie. Ta
namiętność, te coraz bardziej odważne gesty, od których do teraz kręci mi się w głowie. Poważnie. Czuję
się jak odurzona. Wszystko ze smakiem, z wyczuciem, trafiając w samo sedno.
ZAGADNIENIA
Różnica wieku,
brak wsparcia, trudne rodzinne relacje. W końcu Cole, syn, który budzi
wyrzuty sumienia, ale też który z pewnością nie postępuje według zasad godnych
pochwały. Własna firma budowlana,
ciężka, ale uczciwa praca, gorsze bądź lepsze perspektywy przyszłości.
DLA KOGO?
Mój absolutny numer
jeden miesiąca. Ba! Co więcej, pewnie jedna z lepszych powieści tego roku,
taka, która to bardzo wysoko zawiesza poprzeczkę następczyniom. Obowiązkowa dla fanek romansów, niezwykła, szalenie emocjonująca, wypełniona
po brzegi uczuciami i namiętnością, która po wielu przeczytanych pustych
historiach w końcu na nowo pozwoliła mi uwierzyć w sens budowania takich opowieści.
„Birthday Girl” to moja propozycja dla tak wielu z Was. Jeśli szukacie książki
w klimacie love story, zamawiajcie,
biegnijcie do księgarni czy biblioteki. Nie poczujecie zawodu. Warto.
Ale mnie zaciekawilas ta książka. Z chęcią ja przeczytam. Zapisuje sobie tytuł :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPetarda wrażen? To muszę przeczytać tę powieść :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że powieść wywołuje masę emocji. Nie zamierzałam jej czytać, ale może jednak skuszę się.
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka zrobiła na Tobie wielkie wrażenie. Jestem jej zatem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto poznać tę historię. 😊
OdpowiedzUsuńCóż, biorąc pod uwagę, że Douglas (w moim odczuciu) jest autorką najgorszego New Adult jakie w życiu czytałam, to... odpuszczę sobie lekturę tego w obawie, że zacznę rzucać przedmiotami.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Zapraszam! :)
Jestem już po lekturze tej książki i również jestem zachwycona. Jedna z lepszy pozycji jakie ostatnio przeczytałam. Chyba muszę zwrócić uwagę na inne książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuńJuż sama fabuła brzmi ciekawie, a po Twojej recenzji wiem, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńWspaniała powieść, zakochałam się w niej :)
OdpowiedzUsuńTa książka chodzi już za mną od pewnego czasu. Jak skończę czytać serię "Bling" i "Nieodgadnioną" Mroza, to chyba sobie sprawię ten tytuł. Lubię czytać o nietypowych związkach, wprawdzie bardziej mnie interesuje odwrotny schemat: starsza o kilka lat kobieta i młodszy facet, ale ta historia z pewnością jest ciekawa.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z twoją opinią. Chociaż ja bym tę powieść skróciła o jakieś 150 stron niepotrzebnych opisów i nic nie wnoszących do fabuły sytuacji. Jednak przeczytałam ją bardzo szybko, a przecież ma prawie 500 stron. Po za tym różnica wieku nie razi aż tak w oczy. Jasne widać było, że Jordan jest młodziutka i podejmuje czasami nieracjonalne decyzje a Pike to ten dojrzały i rozsądny. Ale bardzo mi się to podobało i nawet nie sądziłam, że właśnie o takim temacie pragnę czytać a nie miałam wcześniej takiej okazji. Cieszę się, że została wydana i czekam na kolejne powieści autorki :)
OdpowiedzUsuń