Ponoć
prawdziwe szczęście rodzi się w bólu i nie wynika z materialnych dóbr. Jego
źródłem jest relacja międzyludzka, poczucie przynależności, bezpieczeństwa i
miłości. Wie o tym doskonale Katarzyna Michalak, która bohaterów swoich
powieści stawia przed wielkimi wyzwaniami.
A wszystko po to, by udowodnić, że nawet po największej, gwałtownej
burzy wychodzi zbawienne słońce. Tym razem nadszedł czas na czwarty tom serii Mazurskiej, w wydaniu jakże
świątecznym. „Trzy życzenia” to historia zupełnie nowej pary, więc nie
przejmujcie się, jeśli nie udało się Wam zerknąć do poprzednich części.
Zapraszam na recenzję.
ZARYS
FABUŁY
W gościnnym dworze cioci Jadwigi gości
Natalia, która zostawiła całe swoje życie za sobą po to, by w końcu znaleźć
ukojenie na mazurskim pustkowiu, gdzie cywilizacji wciąż nie udało się dokonać
spustoszenia. Zupełnie sama, a jednak radosna, bo zdaje się, że w końcu
odnalazła miejsce, w którym czuje się po prostu sobą. Wkrótce jednak przyjemna
aura pryska, a wszystko za sprawą Damiana, mężczyzny, który pojawia się w
dworze wraz ze swoją młodszą siostrzyczką. Gburowaty, oschły, niegrzeczny zachowuje
się tak, jakby Natalia była czemuś winna. Czy dziewczyna zniesie jego humory?
Czy smutna przeszłość zwycięży z teraźniejszością, która wciąż niesie nadzieję?
Czy przy wigilijnym stole uda im się zasiąść razem?
SŁOWEM
WSTĘPU
Katarzyna
Michalak ma tendencje do kreowania postaci opartych na dwóch schematach, które
można byłoby postawić po różnych stronach barykady. Ona spokojna, ekstremalnie wrażliwa, uczynna, on – z trudną
przeszłością, która teraz odbija się na jego mrocznym sposobie bycia. Nie
uniknęła ich także teraz i wspominam o tym na samym początku, byście wiedzieli
z jakim typem powieści macie do czynienia. Jeśli
ktoś kocha prozę tej autorki, nie będzie zawiedziony. Jeśli nienawidzi, nie
znajdzie w niej przełomowych zmian. Jak dla mnie, dobrze – bo trzymając się
tego kierunku pani Michalak satysfakcjonuje gusta swoich wiernych fanów.
UCIEKAJĄCY
PRZED PRZESZŁOŚCIĄ
Natalia, czyli główna bohaterka
powieści, zostawia za sobą pracę,
mieszkanie, dawne życie… i rusza w nieznane. W wyniku czego trafia na mazurską
ziemię i tylko telefony wykonywane do matki łączą ją z przeszłością. Co w jej
trakcie się zdarzyło? Z pewnością coś musiało. Przecież każda ucieczka ma jakiś powód. Damian (z imieniem łączą mnie
sentymenty, bo tak nazywa się mój mąż) to facet, który unika jakichkolwiek
uczuć. Zimny, opryskliwy, na pewno
jakże daleki od chęci zrobienia dobrego wrażenia. Samotnik, w dodatku z drobną fizyczną wadą, która potrafi zadziałać
na niego jak płachta na byka. Nietrudno się domyślić, że w jego życiu zdarzyło
się coś bardzo przykrego. Czy Natalia dotrze do zakamarków jego traum i czy uda
się to czytelnikowi? Tajemnicą poliszynela pozostaje odpowiedź, bo przecież możecie
się jej domyślić.
DRUGI
PLAN
Na drugim
planie mała dziewczynka cierpiąca na
nerwicę i ciotka Jadwiga przypominająca kochającą, żyjącą dla innych babcię.
Taką ciepłą, serdeczną, dążącą do jedności i zgody. Dla fanów poprzednich
części dobrą informacją okażą się wzmianki
o postaciach z poprzednich części. Jest Emilka, Siergiej czy Nataniel. Choć
oczywiście pojawiają się niezgodny i niesnaski, wszyscy ostatecznie tworzą
klimat przyjaźni, stanowią dowód na
to, jak kojący i zbawienny bywa kontakt z drugim człowiekiem.
DRAMATY
I NADZIEJE
Są traumy przeszłości i dramaty fundowane
na początek po to, by potem dać popłynąć akcji w dobrze znanym dla prozy pani
Michalak, słodkim kierunku. Wielowątkowa
akcja wyraźnie zahaczająca o miłość (są i namiętności), przyjaźń, tajemnice i ból przeszłości. Są
drobne tragedie uświadamiające człowiekowi to, że warto dbać o szanse
zsyłane przez los. Wszystko to w towarzystwie miejsca, w którym masło wciąż
ubija się w maselnicy, a domowej roboty powidła pobudzają apetyty. I
nadchodząca Wigilia, która niesie
moc spełnienia ludzkich życzeń. A bohaterowie mają aż trzy.
DODATEK
Na samym
końcu dodatek w postaci dwunastu
przepisów na wigilijny stół, raczej tradycyjnych, na słono i słodko, z
dokładnym opisem tak, by każdy mógł z nich skorzystać.
PODSUMOWUJĄC
Narzekają
czytelnicy na prozę pani Michalak, albo się nią zachwycają. Ja mam ambiwalentne
uczucia jeśli chodzi o jej twórczość, a wszystko zależy od fundowanych przez
nią konkretnych historii, które kocham za klimat, ale ubolewam nad
nadszarpniętą wiarygodnością ich fabuł. „Trzy
życzenia” to dla mnie najlepsza z mazurskich części, pełna nadziei, dobroci i docierających się postaci. Tym razem nie będę więc narzekać i polecę ją romantyczkom, marzycielkom i tym
czytelniczkom, które chciałyby się przenieść w progi gościnnego dworu,
gdzie wszystkie człowiecze troski odnajdują ukojenie.
Za
książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak litera nova.
Swego czasu, czytałam bardzo dużo książek tej autorki. Teraz troche to się zmieniło, ale mam nadzieję, że jeszcze wrócę do Jej twórczości. 😊
OdpowiedzUsuńKsiążka w sam raz na zimowy wieczór. Pierwszy raz spotykam się z tą autorką. Niestety fabuła tej książki mnie nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Czytałam dość dawno książkę tej autorki i to wystarczyło, żeby się do niej zniechęcić, także nie planuję sięgać już po inne. :)
OdpowiedzUsuńJa nie planuję przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawą, świąteczną lekturą :) Nie wiem kiedy ja znajdę na nie wszystkie czas :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna okładka. Ciekawa jestem, jak odebrałabym treść :)
OdpowiedzUsuńNie jestem niestety fanem książek świątecznych więc chyba sobie daruję ;p
OdpowiedzUsuńMi podoba się dodatek do książki :)
OdpowiedzUsuńPiękne są okładki tej serii, nie znam poprzednich tomów, ale skoro piszesz że tutaj nie trzeba ich koniecznie znać to być może się skuszę (chociaż grudzień i tak już przeładowany czytelniczo ale może w styczniu znajdę odrobinę czasu)
OdpowiedzUsuńSkończyłam właśnie poprzedni tom, ale na razie muszę nadrobić jeszcze dwa pierwsze :D
OdpowiedzUsuńJuż nie nadążam za tymi wszystkim nowościami od Michalakowej :)
OdpowiedzUsuńJaki tytuły mają wcześniejsze części?
OdpowiedzUsuń