Marzenia można podzielić na dwie kategorie. Te stanowiące
jedynie mglisty cień, nierzeczywiste, ograniczone wyłącznie do naszej wyobraźni
oraz te przyziemne, do których dążymy – te, które choć na pozór wymagające i
trudne do zrealizowania, skłaniają nas do małych, ale systematycznych kroków.
Może dziś skupmy się na tych drugich, bo swój wielki amerykański sen
postanowiła spełnić także bohaterka powieści „Być może kiedyś”, która z
wyznaczonym terminem wieńczącym czas prób dzielnie stawia czoła Nowemu Jorkowi.
Lubicie zwariowane historie o nieidealnych dziewczynach, które marzą jednak o
rzeczach wielkich? Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Franny Banks
pozostało tylko sześć miesięcy do deadline’u, który jakiś czas temu ambitnie
sobie wyznaczyła. Jeśli nie zrealizuje postawionego sobie celu, powróci w
rodzinne strony, założy rodzinę i będzie wiodła zwyczajne, proste życie. Przyjeżdżając
do Nowego Jorku pragnęła zostać aktorką na miarę słynnych, hollywoodzkich
gwiazd. Niestety rozliczne castingi często kończyły się klapą, w wyniku czego
Fanny ma na swoim koncie udział w reklamie, uczestnictwo w kursach i pracę
kelnerki. Kiepsko, jak na prawie trzy lata pobytu w mieście, w którym miała
spełnić swoje wielkie marzenie. Franny jednak nie powiedziała jeszcze
ostatniego słowa. Czy któraś z kolejnych prób zakończy się wreszcie sukcesem? Jaka
rola przypadnie w udziale ambitnej, zabawnej dziewczynie z burzą niesfornych włosów?
ZNANA AUTORKA
Zacznijmy tym razem nie od bohaterki, ale autorki
książki, którą jest niejaka , a właściwie TA
Lauren Graham. Przyznam, że samo nazwisko niczego mi nie sugerowało,
jednakże biogram pisarki umieszczony na skrzydełku książki pchnął mnie do poszperania
w sieci, w wyniku czego zdębiałam. Przecież Lauren Graham to popularna aktorka, której role nieraz
miałam okazje śledzić. Fakt, że będę miała styczność z powieścią znanej
osobistości nieco mnie przeraził, ale i
ucieszył. Z jednej strony bałam się tandety – już nieraz miałam okazję
przekonać się o tym, że celebryci piszą tylko po to, bo tak jest modnie (nie
mając przy tym za grosz talentu), bo wiedzą, że wierni fani sięgną nawet po
badziewie. Z drugiej wiedziałam, że skoro główna bohaterka to początkująca
aktorka, całe środowisko i tło na pewno okażą się wiarygodne. Które z moich
przypuszczeń okazało się trafne?
DZIEWCZYNA TAKA,
JAK TY – ALE Z WIELKIMI AMBICJAMI
Franny to nieidealna, ale bardzo pozytywna osoba.
Przyjaciółka na poprawę humoru, z wielkimi marzeniami i ambicjami. W końcu
pomimo wielu porażek wciąż nie planuje
się poddać. Istny wzór do naśladowania. Bardzo podoba mi się to, że autorka
postawiła na swojską osóbkę
pokazując, że ludzie popularni to nie bogowie, ale ciężko pracujący na swój
sukces zwyczajni „Kowalscy”. Ich codzienność wcale nie jest usłana różami tak,
jak pokazuje to telewizja. Franny na pewno rzuciła na środowisko filmu nieco inne
światło, mniej kolorowe. Zapewniając przy tym odbiorcy jej historii nie lada
rozrywkę.
HOLLYWOODZKIE
MARZENIE
„Być może kiedyś” to zakręcona
historia, nieco daleka od realiów przeciętnego Polaka. Sam Nowy Jork dla
wielu wydaje się odległą „krainą”, a co dopiero świat hollywoodzkich celebrytów. Być może przez to całość wydawała mi się
nieco filmowa, jakbym przypatrywała się komedii
na szklanym ekranie. Było zabawnie, lekko, pozytywnie, więc na pewno polecę tę
powieść na poprawę humoru szczególnie tym, którzy tracą wiarę w realizację
własnych marzeń. Franny nie pozwoli ani
na smutek, ani na poddanie się. I choć to jej wielkie plany stanowią
najważniejszą część powieści, na drugim planie przewijają się także ciekawe miłosne
rozterki i przyjaźń.
DODATKI
Podoba mi się pomysł przeplatania treści obrazami terminarza bohaterki, która
notuje tam ważne sprawy, nie stroniąc od głupawych haseł czy zabawnych rysunków.
Do tego działy rozpoczęte odczytywanymi przez sekretarkę telefoniczną
wiadomościami czy wzór scenariusza
przesłanego przez faks. Bohaterka wpuszcza czytelnika w swoje życie pełną parą.
A codzienność ma nietuzinkową.
PODSUMOWANIE
„Być może kiedyś” to motywująca,
zabawna, nieco filmowa historia amerykańskiej dziewczyny, która dzielnie dąży
do realizacji własnych marzeń. Choć wyraźnie kończy się jej czas. Na
poprawę humoru, na wieczorny relaks, bez większych emocji, ale w towarzystwie
niegasnącego uśmiechu.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Jakoś po tę książkę, nie mam zbytnio ochoty sięgać. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Książka nie jest zła, ale też nie zapisze się w mojej pamięci na długi czas.
UsuńTwoje ostatnie słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że może jednak warto dać szansę temu tytułowi :)
OdpowiedzUsuńW ramach relaksu mogłabym w sumie przeczytać ;)
OdpowiedzUsuń