„Ty jesteś jak tonika. Jesteś tym dźwiękiem,
wokół którego krążą wszystkie inne dźwięki i który je przyciąga. Jesteś domem.”
Książki
Amy Harmon należą do tych, które w moich prywatnych rankingach plasują się
bardzo wysoko. A to ze względu na żywe
emocje, wypływające z każdej historii stworzonej ręką autorki. I choć
absolutnie jestem przekonana co do kreowanych przez nią powieści fantasy, to
właśnie romanse, te przyziemne, zachwycają mnie najbardziej. Czy „Biegając
boso” potwierdza tę regułę? Czy świat pierwszych podrygów uczuć nieśmiałej
Josie i pół Indianina Samuela to taka książka, dla której warto zarwać noc?
ZARYS
FABUŁY
Josie Jensen dość wcześnie straciła matkę.
Nieśmiała trzynastolatka dzieliła więc czas pomiędzy obowiązki domowe, których
przy wielu braciach nie brakowało, a grę na pianinie. Kiedy do miejscowej
szkoły trafił Samuel Yazzi, Indianin z plemienia Nawaho – niosąc ze sobą szereg
plotek i obraz niebezpiecznego buntownika, dziewczyna nie przypuszczała, że
chłopak okaże się tym, który postanowi jej pomóc i tym, do którego i ona
wyciągnie życzliwą dłoń. Pośród literatury, muzyki, legend – tych dwoje zaczyna
łączyć nie tylko poczucie wyobcowania, ale także więź dusz. Sam jednak wie, że
będzie musiał ją zostawić i wyjechać. I tak też robi. Zostaje żołnierzem
piechoty morskiej.
Kiedy po wielu latach wraca okazuje się, że
przytłoczona losem Josie wcale nie jest szczęśliwa. Tak bardzo potrzebuje tego,
by ktoś nauczył ją akceptacji i podarował zrozumienie. Czy Sam jest tym samym
człowiekiem, którym był i czy będzie potrafił to zrobić?
ONI
Z PRZESZŁOŚCI I ONI DZIŚ
Jak
na powieści Amy Harmon przystało, kolejny raz na pierwszym planie stają postaci
nietuzinkowe, a już na pewno owo stwierdzenie może dotyczyć Samuela. Chłopak wychowywany w rezerwacie
trafia w progi publicznej szkoły, ponieważ komuś obiecał ją ukończyć. Od zawsze
wykluczony ze społeczności ze względu na swoje „mieszane” pochodzenie. Pół Indianin, pół biały, z bagażem
znajomości niezwykłych legend, ale też pokładami odwagi i frustracji – które
nieraz kończą się bójką. Josie to dziewczyna bardzo wrażliwa, młodsza od Samuela, choć jak na swój wiek nader
dojrzała. To sytuacja rodzinna zmusiła ją do przyspieszonego dorastania, a determinacja,
chęć do nauki i pozyskiwania wiedzy oraz ciężka praca sprawiły, że pomimo
niewielkiego budżetu Josie załapała się na lekcje pianina u pewnej starszej i
chętnej do pomocy pani. W książkach autorki zawsze cenię to, że pozwala stanąć
w świetle reflektorów postaciom
niewyidealizowanym, mającym swoje słabości, na pewno nie greckim bogom, a raczej tym nieśmiałym, poturbowanych przez
los, wymagającym akceptacji. Nie zawiodłam się i tym razem.
MIŁOŚĆ
NIEWINNA
Historia
o miłości, tej czystej, nieokaleczonej
brudem wyłącznie fizycznego zaślepienia. Oparta na zaufaniu, szczerości,
przełamywaniu barier, rozmowie, wzajemnej pomocy i niezwykłej więzi, która sama w sobie rodzi pomiędzy bohaterami
chemię. Pomiędzy tym kwestia poszukiwania
swojego miejsca, zrozumienia, przyjmowania na klatę kolejnych ciosów
zadawanych przez los. Upływ czasu i cierpienie, które jest potrzebne po to, by
potem móc poczuć prawdziwe szczęście.
MUZYKA,
KSIĄŻKI, INDIAŃSKIE LEGENDY
Autorka
pomiędzy wątki uczuciowe wplata muzykę,
nazwiska kompozytorów, emocje towarzyszące dźwiękom. Melodie płynące prosto
z serca i mieszające się ze słowami klasyki literatury, którą bohaterowie
poznają odkrywając szereg nowych wyrazów.
Absolutnie uwielbiam motyw indiańskich
legend, kwestie języka stosowanego przez plemię Nawahów, opisywane
tradycje. Nie wiem w jakim stopniu Amy Harmon posłużyła się faktami, a w jakim
własną wyobraźnią, ale zrobiła to po mistrzowsku. W tle mała społeczność, ludzie życzliwi, chętni do pomocy, niezawodni,
dobrze doinformowani w kwestii kolejnych sensacji, tragedii czy plotek.
PODSUMOWANIE
Emocjonująca, wiarygodna, zapadająca w
pamięć lektura. Urzekająca wrażliwością,
wielobarwnym tłem i niezwykłymi bohaterami. Klimatem zbliżona do „Making Faces”, którą również pokochałam i szczerze Wam
polecam. Jeśli szukacie dobrej książki o miłości
szczerej, opartej na rozmowie, akceptacji i zrozumieniu – „Biegając boso”
może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Za
książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Po przeczytaniu Twojej recenzji wiem, że książka na pewno mi się spodoba. 😊
OdpowiedzUsuńRównież jestem o tym przekonana. A czytałaś już jakieś książki tej autorki? Ja uwielbiam wszystkie :)
UsuńAż wstyd przyznać, ale nie słyszałam wcześniej o tej autorce ;). Ale dzięki Twojej opinii o tej książce, bardzo chcę ją poznać... Dopisuję ten tytuł do mojej długaśnej listy do przeczytania ;).
OdpowiedzUsuńGdzie tam wstyd :) Często sama nie mam pojęcia o istnieniu wielu słynnych autorów, bo gdzieś mi to umyka. Ale fakt faktem, Amy Harmon w Polsce zyskała już dość duży rozgłos. Jeśli będziesz miała ochotę na powieś o miłości opartej na rozmowie, czułości i pięknych gestach - zamiast typowo na fizycznych uniesieniach, polecam.
UsuńI znów kolejna pozycja tej autorki ^.^
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu poznać jej pióro..." Making Faces" mam w planach od dawna :)
Tą też dopiszę do listy.