„[…] bo nie ma gorszej choroby niż nadzieje i
marzenia, które nie mają szans urzeczywistnienia.”
Tajemniczy
chłopak owiany aurą półmroku i tajemnicy, spoglądający z papierowej okładki
wprost na czytelnika tak, jak gdyby miał zaraz dosięgnąć go swoją ręką. Czy coś
może bardziej zachęcić nas do zapoznania się z daną książką, aniżeli magiczna i
zagadkowa okładka? To jednak nie wszystko. Co byście powiedzieli, gdyby doszła
do tego autorka, 21-letnia studentka, która wygrywając liczne konkursy
literackie z pewnością potwierdziła już wielokrotnie swój niebywały talent
artystyczny. Czy piszę kodem? Zatem dość tych tajemnic – przejdźmy do
konkretów. Dzisiaj chciałam zaprezentować Wam moją recenzję książki, na temat
której dwa powyższe fakty są całkowicie zgodne z prawdą. „Wściekły” Katarzyny
Kebernik to powieść, która zafascynowała mnie już w momencie, gdy wypatrzyłam
ją w zapowiedziach na stronie internetowej wydawnictwa. Czy moje oczekiwania
okazały się słuszne?
Z Konstantym (Kostkiem) spotykamy się w policyjnym radiowozie. Pojmany za wzięcie udziału w porachunkach kibiców, nie pierwszy raz ma styczność z naginaniem ojczystego prawa. Dojrzewający chłopak znany jest z porywczości i agresji, a sama jego osoba pośród wielu wywołuje strach. Wyobcowany, raczej samotny, kryje jednak w swoim wnętrzu wiele tajemnic, a jedną z nich jest wrażliwość związana z muzyką. Ćwiczący walki na ringu Kostek pisze piosenki. Ta informacja z pewnością zaszokowałaby tych, którzy mają z nim styczność na co dzień. To jednak jeszcze nic w porównaniu z drugim jego sekretem, bo takowy stanowi enigmę nawet dla niego samego. Bowiem śniąc, oczyma trzeźwego umysłu widzi bardzo realistyczne, koszmarne sceny. Czy Konstanty to dorastający młody człowiek, który ma problemy z odnalezieniem się we współczesnym świecie? Czym jest zatem Głos, słyszany przez niego coraz wyraźniej? Czy fakt, że życie boleśnie go naznaczyło oznacza dla niego porażkę? A może to szansa, którą powinien wykorzystać?
Wielu z nas
korzysta z pozorów, bo tak jest wygodniej. Jeszcze lepiej, kiedy wyrobioną już
opinię przekażą nam w spadku inni. Wtedy nie trzeba zbyt wiele myśleć. I w ten
sposób krzywdzimy ludzi, bo dostrzegając tylko ich powłokę, tracimy szansę na
dotarcie do głębi. Kostek to na pierwszy rzut oka typowy kibol. Człowiek, któremu
nie powinna należeć się już żadna szansa. Bo jakże można brutalnie pobić młodszego
chłopaka? Tak postrzegają go inni nie mając pojęcia o tym, że w jego głowie
kłębią się tysiące odmiennych myśli. Koszmarne, realistyczne sny i idealna muzyka.
Czy te dwa, jakże skrajnie różne zjawiska, znajdą jakiś wspólny punkt
odniesienia? Bohater, dotąd samotny i odosobniony, wyrusza w podróż by odkryć
na nowo samego siebie. Dokąd dotrze? Co odkryje? Czy krążąc pośród wizji i
głosów wykorzysta swój potencjał?
„Wściekły” to
powieść udekorowana wątkami fantastycznymi. Balansując na granicy powieści
obyczajowej i science-fiction, mogłaby być wpisana w oba te gatunki, a to już
coś. Ale przecież nie tak miało być - przynajmniej w moim mniemaniu.
Rozpoczynając czytanie, nie wiedzieć czemu byłam przekonana, że mam do
czynienia z książką typu paranormal romance. Dlaczego? Być może zmyliła mnie
właśnie okładka i kłębowisko własnych wyobrażeń. Takie niespodzianki wypadają
zaś różnie. Ta z pewnością kompletnie zbiła mnie z tropu. Podążając za słowami
Katarzyny Kebernik, próbując złapać jakiś punkt zaczepienia, przez długi czas
nie miałam pojęcia dokąd zmierza cała ta akcja. Dezorientowało mnie to, ale też
intrygowało. Nie każda książka musi być przecież nakreślona według znanych
schematów. Oryginalność to zaś jeden z elementów, którego usilnie szukamy, a
pośród setek tysięcy powieści z pewnością o to trudno. „Wściekły” niewątpliwie ma
w sobie to coś literacko-egzotycznego.
Realny świat i
rzeczywistość Śmierci, życie buntownika, ale i historia Jeźdźca Herna, przyziemna
fabuła, ale też elementy otoczenia wyjętego rodem ze scenariusza fantasy.
Obyczajowo-fantastyczna powieść to dla mnie nowość, z którą rozegrałam dość
nierówny pojedynek, bo przyznam, że sporo rzeczy wyprowadziło mnie tutaj z
równowagi.
Bardzo spodobał
mi się pomysł na kreację głównego bohatera. Trudna sytuacja rodzinna,
niezrozumienie ze strony innych, agresja, ale i dobro skrywane na dnie samego
serca. Przypuszczałam, że Kostek znajdzie jakąś pokrewną duszę, która
wyprowadzi go na prostą i ot zakończy się cała historia. Ale czy tak byłoby
ciekawie? Nie wiem. Nie mnie przyszło tu pisać fabułę, a oceniać. Co do
elementów raczej odbiegających od realizmu – w tym wyczułam delikatny problem.
Miałam już styczność z gatunkiem fantasy, a tutaj rzeczywistość i sen wypadły
jakoś tak nie do końca korzystnie, bo wszystko jakby odrobinę się ze sobą
gryzło.
Nigdy nie
mogłabym jednak stwierdzić, że „Wściekły” to przeciętna, raczej mało interesująca
powieść. Proza Kasi Kebernik jest tak dojrzała, że gdybym nie zerknęła na skrót
jej życiorysu nigdy bym nie przypuszczała, że jej autorka to tak młoda osoba.
Oczywiście styl wysławiania się czy też kreacja poszczególnych osobowości mogą
być delikatną podpowiedzią tego, do którego pokolenia Katarzyna się
klasyfikuje, ale puenta płynąca z książki, umiejętność poprowadzenia tak
oryginalnej treści oraz oddanie prawdziwego i bardzo wyraźnego obrazu
wykreowanego świata zasługuje na prawdziwe uznanie i w niczym nie przypomina powieściowego,
niedopracowanego debiutu.
Jeżeli chodzi o
sam język, takowy często utrzymany jest w tonie młodzieżowego slangu, zawiera
wulgaryzmy i nie stroni od mało grzecznych zwrotów. A jednak to konieczne, by
oddać charakter książki, która tak wściekle wwierca się w umysł, jak wzrok
okładkowego chłopaka.
Tej powieści nie
zawaham się polecić, w szczególności młodzieży, która lubi literackie eksperymenty.
Autorka ma potencjał i z pewnością dobrze go wykorzystała, a że nie koniecznie
trafiła w moje gusta, to już chyba wyłącznie mój problem. Zapadający w pamięć
główny bohater, przenikanie się dwóch niesamowitych światów oraz jedna z
najbardziej tajemniczych fabuł, z jaką miałam okazję się zetknąć. Nie każda
historia musi być tylko i wyłącznie o miłości. Być może warto właśnie sięgnąć
po coś innego.
moja ocena: 4/6
wydawnictwo: Akurat
ilość stron: 382
data wydania: 16
września 2015
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.
Mimo, że nie moja kategoria wiekowa, chętnie sięgnę
OdpowiedzUsuńCzytałam już jedną niezbyt pochlebną opinię o tej książce, która dość skutecznie mnie do niej zniechęciła. A więc raczej sobie daruję :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, jakoś nie jestem przekonana. :/ Mam obecnie inne książki do czytania, ale kiedyś, w przyszłości, może dam szansę i tej powieści. ^_^
OdpowiedzUsuńNo cóż młodzieżowe książki ostatnio nie są u mnie w łaskach, ale może kiedyś zajrzę.
OdpowiedzUsuń