„Nienawiść jest przyczyną wszystkich
nieszczęść.”
Większość z nas wciąż dobrze pamięta wydarzenia, które
rozegrały się 11 września 2001 roku, wprawiając w osłupienie i lęk cały świat. Potężne
wieże World Trade Center pochłonięte chmurą dymu i ognia, po zderzeniu z
samolotami pozostawiły po sobie setki ton zgliszczy oraz prawie 3000 tysiące
ludzkich ofiar. Al-Kaida osiągnęła swój cel, znajdując słaby punkt Stanów
Zjednoczonych i atakując wtedy, kiedy zupełnie nikt się tego nie spodziewał. Na
reakcję po zamachu terrorystycznym nie trzeba było długo czekać. Władze USA
wypowiedziały wojnę, która nieprzerwanie trwa do dziś. Lecz chociaż wielu z
nas wspomina niewinne ofiary ludzkiego okrucieństwa, mało kto wie, jak wielkie
piekło przeszli także ci, którzy niesłusznie przypisywani są do tej drugiej,
obarczanej winą strony. Poznajcie zatem „Dziennik z Guantanamo” – historię
napisaną przez mężczyznę, który relacjonuje wydarzenia z serca samego piekła, w
którym znalazł się być może tylko dlatego, że jego rodacy postanowili zemścić
się na Amerykanach.
Cieszący się życiem
u boku rodziny, wykształcony Mohamedou Ould Slahi zostaje brutalnie przejęty
przez organy ścigania dowiadując się, że już nigdy nie będzie mu dane zobaczyć
swoich bliskich. Rozebrany i wyposażony w pieluchę, trafia pomiędzy wrogów,
którzy na postawie kilku niepewnych poszlak oskarżają go o udział w spisku
milenijnym. Wleczony przez Jordanię, Senegal i Mauretanię, wycieńczony, bity,
upokorzony i jednak nadal wciąż niewinny, po przeżytym piekle bezlitosnych przesłuchań
i tortur trafia do jądra mieszkania samego, ludzkiego Lucyfera – do Guantanamo.
Miejsce słynące z opinii bycia więziennym obozem koncentracyjnym staje się jego
domem, w którym wyzbyty wszelakiej godności, tworzy dziennik trafiający dzisiaj
w nasze ręce. Odręcznie spisany manuskrypt wpierw ląduje jednak w rękach władz,
gdzie oznaczony jako „ściśle tajny” , zostaje zatrzymany i uznany za
stwarzający zagrożenie. Po sześciu latach walki o jego upublicznienie,
otrzymujemy dziennik Mohamedou’a z 2500 zaciemnieniami w postaci pasków
uniemożliwiających przeczytanie danych słów. A jednak pozostała ilość tekstu
wystarcza by uświadomić sobie to, że ów człowiek przeżył już na ziemi o wiele
gorsze rzeczy, aniżeli ktokolwiek mógłby dotąd przypuszczać.
Guantanamo – więzienie usytuowane na dzierżawionym przez
Stany Zjednoczone terytorium Kuby, słynie jako miejsce tortur, gdzie ludzkie
prawa nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Liczne protesty obrońców praw
człowieka domagają się zamknięcia piekła, gdzie podejmowane działania niczym
nie różnią go od obozu koncentracyjnego. W dobie dzisiejszej walki o godność
ludzi, właśnie tam obnażeni, molestowani seksualnie, przetrzymywani w
chłodniach, głodzeni, podwieszani czy bici do nieprzytomności więźniowie walczą
by przetrwać kolejny dzień. Wśród nich przebywa zaś on, autor tego dziennika –
Mohamedou Ould Slahi, który wierząc w sprawiedliwość, zamknięty bez
potwierdzających jego winę dowodów, cierpi ukazując nam świat niemożliwy do zaakceptowania
w dobie XXI wieku.
Czy można tak traktować człowieka? Jak daleko sięgają
prawa władz? Czy w miejscu, które powinno być fortecą sprawiedliwości, wolno łamać
wszystkie, panujące wokół zasady? Czy Guantanamo powinno zostać zamknięte?
Dlaczego rząd Stanów Zjednoczonych obawiał się publikacji dziennika Mohamedou?
Zatem co kryje się za zatajonymi, grubymi zaciemnieniami? Czy autor dziennika
powróci kiedyś do swojej rodziny? Czy będzie tym samym człowiekiem? Czy ktoś
zrekompensuje mu stracony czas wielu upokorzeń? Czy poznamy kiedyś jego historię
w pełni – bez cenzury i ograniczeń?
„Dziennik z Guantanamo”, opracowany przez Larrego Siems, to
wierna relacja przesiąknięta grozą, a jednak takowa nie jest wytworem ludzkiej
wyobraźni. Jest ułamkiem prawy, toczącej się z dala od nas, a jednak zagnieżdżającej
się w naszym umyśle już od pierwszej strony książki, która wywołuje tak
głębokie przemyślenia, że trudno się ich pozbyć. Pierwotny, pisany epizodycznie
manuskrypt, opatrzony wieloma emocjami – frustracją, smutkiem, cierpieniem i
brakiem chęci do życia, zostaje ujęty w jedną całość tworzącą obrazową relację,
która maluje w głowie odbiorcy straszne widoki. Larry Siems, redagując tę
książkę, pragnął uczynić ją jak najbardziej zrozumiałą, nie ingerując przy tym
zbytnio w treść, by móc całkowicie oddać klimat tego, co chce przekazać nam
autor dziennika. Pierwszoosobowa narracja, która z resztą zawsze ma miejsce w
przypadku takiej formy przekazu, zbliża nas do Mohamedou na tyle, że sami
zaczynamy pragnąć jego uwolnienia. Ja mam głęboką nadzieję i wierzę w to, że
czas pokaże prawdę i że w końcu sprawiedliwość, mająca w obliczu niemałe luki,
zagości w życiu tego człowieka naprawdę.
Robiący wrażenie „Dziennik z Guantanamo” poruszył mną
bardziej, aniżeli przypuszczałam. Sięgając po tę książkę kierowałam się wyłącznie
ciekawością, bo przecież o Guantanamo słyszałam już nieraz. Nie liczyłam jednak
na to, że autorem okaże się prawdopodobnie niesłusznie skazany na odsiadkę
człowiek, który przeżywa to piekło niewinnie. A tamto miejsce niewątpliwie jest
królestwem ciemności i Wy także będziecie mieli okazję się o tym przekonać.
Komu polecam tę książkę? Wszystkim zainteresowanym tym tematem. Uważam, że ta treść
powinna trafić w jak najszersze grono i to nie dlatego, by zaciekawiać. O
Mohamedou powinien usłyszeć cały świat. Być może wtedy pojawi się cień szansy
na ludzkie więzienie dla tych winnych i na upragnioną sprawiedliwość dla autora
dziennika. I chociaż Sąd ciągle rozpatruje jego zwolnienie, nieraz już nawet orzekając
o jego niewinności, sprawa wciąż trwa i ciągnie się od lat. Bo kolejne apelacje
powodują, że Mohamedou wciąż przebywa w tej samej celi - w swoim odwiecznym
piekle.
moja ocena: 5/6
wydawnictwo: Muza SA
wydawnictwo: Muza SA
ilość stron: 381
data wydania: 7 października 2015
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza SA.
No naprawdę trafiła Ci się świetna książka. Z tą cenzurą to naprawdę?
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam już od kilku dni na swojej liście must read. Wydaje mi się, że historia ta poruszy mną niemniej niż Tobą, zwłaszcza, że w grę prawdopodobnie wchodzi niewinność. Czytałam Twoją recenzję i zastanawiałam się, co się dzieje z tym naszym światem.
OdpowiedzUsuńOj ja nie mam ochoty na nią. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^-^
http://kochamczytack.blogspot.com
Obowiązkowo do przeczytania dla mnie:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z taką książką, ale zainteresowała mnie.
OdpowiedzUsuńGodna uwagi i czasu.
OdpowiedzUsuń