czwartek, 8 listopada 2018

"Wojenna burza" - Victoria Aveyard.
Seria Czerwona królowa i otwarte zakończenie.


Od złodziejskich zapędów do hartu ducha rebeliantki. Bohaterka serii Victorii Aveyard musiała pokonać długą drogę, podobnie jak i sporo czasu na poznawanie jej losów musieli przeznaczyć czytelnicy tego cyklu. Miała zginąć na polu walki, miała trafić do więzienia, miała zostać zniszczona przez otaczających ją wrogów. I choć przez długi czas myśl o rebelii pozostawała jedynie mglistą wizją, teraz nadchodzi czas na wyrównanie rachunków. To będzie zacięta walka, w końcu mowa o czwartym tomie zatytułowanym „Wojenna burza”.

ZARYS FABUŁY
Zdrada nieomal zniszczyła Mare i zagroziła rebelii. Teraz – by chronić Czerwonych i Nowych – Czerwona Królowa musi poświęcić swoje szczęście i zawiązać sojusz, który sprawi, że Norta się podda, a Maven razem z nią.
Potężni Srebrni, sprzymierzeńcy Cala, wraz z Mare i Szkarłatną Gwardią mają szansę na zwycięstwo. Jednak ogarnięty obsesją Maven nie cofnie się przed niczym, by odzyskać Mare – nawet jeśli będzie musiał zniszczyć wszystko na swojej drodze. Buntowniczka władająca piorunami może stracić swoją pozycję na zawsze.
Gdy powstaną po raz ostatni – Czerwoni niczym świt – korona trafi w samo serce burzy. Nadciąga wojna, która odmieni królestwo. Wszyscy staną do walki, ale nie wszyscy przetrwają.
Bo za zwycięstwo trzeba zapłacić najwyższą cenę.
 (opis pochodzi ze strony wydawnictwa Moondrive)

TŁOCZONO POMIĘDZY SŁOWAMI
Zaczyna się od natłoku nazw i opisów i tak też pozostaje do samego końca. Nie tak łatwo było mi wdrążyć się w akcję powieści, która oferuje specyficzny, oderwany od rzeczywistości, gęsto usłany bohaterami splot zdarzeń. Być może to efekt sporej przerwy pomiędzy tomami, może autorka trochę zaszalała niechcący powodując mały chaos. Dało się przeżyć, ale czytanie wymagało ode mnie podwójnego skupienia i przerw na mały odpoczynek.

WOJNA I MIŁOŚĆ
W powietrzu wisi zapach krwi. Wszak w grę wchodzi wojna, rządni władzy ludzie, pobłyskująca korona i rozliczne plany. Jako że przed bohaterami stają najważniejsze decyzje, od których będzie zależało ich życie i losy prowadzonych przez nich narodów, dręczą ich dylematy i męczą oczekiwania. Dość wyraźnym motywem, często wiodącym prym, jest przewijający się wątek uczuciowy przypominający wykres fali. Kiedy bohaterowie sztampowych serii są gotowi rzucić się za sobą w ogień, Cal i Mare stawiają na coś zupełnie innego, pokazując, że w ich życiu miłość wcale nie zajmuje pierwszego miejsca i nie stanowi priorytetu. A jednak… Gdzieś tam w umyśle cały czas tlą się wyrzuty sumienia. Do czego to wszystko doprowadzi?

WIELE PERSPEKTYW
Nie zabrakło wielu bohaterów, nie zabrakło także licznych punktów widzenia, zaczynając od tradycyjnych scen z udziałem Mare i Cala, na Mavenie i Evangeline kończąc. Wbrew temu, czego się spodziewałam, to wcale nie Mare, która co prawda dorasta i zaczyna podejmować coraz bardziej dojrzałe decyzje wywołała mój największy podziw, ale właśnie ci, którzy dotąd raczej niezrozumiali w końcu otwierają drogę do siebie, jak chociażby Evangeline, której nie polubiłam, ale która okazała się pociągnięta przez autorkę konsekwentną i dopracowaną kreską.


OTWARTY FINAŁ
Książka nie jest zła, ale z pewnością nie zaszkodziłoby jej solidna liposukcja. Gdyby tak wyjąć długie opisy i zbędne fragmenty, czytałoby się o wiele łatwiej i płynniej. Tymczasem mam wrażenie, że autorka chciała uzyskać obszerne tomiszcze mające świadczyć o spektakularnym zakończeniu serii. A propos finału, nie wszyscy będą zadowoleni dość otwartym uhonorowaniem akcji. Ja szanuję pomysł autorki i nie narzekam. Nie poszła na łatwiznę, a przy tym pozostawiła sobie otwartą furtkę w razie, gdyby kiedyś jeszcze chciało się jej w tym temacie coś dopowiedzieć. Ale nie będę jednak narzekać, jeśli okaże się, że „Wojenna burza” to ostateczna kropka nad „i”.

wydawnictwo: Moondrive
kategoria: fantasy
ilość stron: 700
data wydania: październik 2018


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Moondrive.

20 komentarzy:

  1. Hmm, muszę kiedyś przyjrzeć sie tej serii. Widuję ją często, a nie brzmi najgorzej. Z tego co piszesz, ma drobne zgrzyty, ale do przeżycia :) Najpierw uporam się z Wojną Lotosową, a potem rozejrzę się za innymi seriami.

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni tom nie jest najlepszy, ale wybitnie nie narzekam. Jedynka natomiast bardzo mnie pochłonęła.

      Usuń
  2. Czytałam pierwszy tom dawno temu... Seria znowu powróciła na salony blogowe i znowu mam na nią wielką ochotę. Ta historia miała potencjał już w pierwszym tomie. Jestem ciekawa rozwoju fabuły.

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy tom podobał mi się najbardziej. Potem robi się baaardzo wojennie, ale nie jest tak źle.

      Usuń
  3. Czasami co za dużo to niezdrowo. A mniej znaczy lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku tak właśnie jest. Świetnie to ujęłaś.

      Usuń
  4. Niestety nie mój gatunek :P
    Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  5. Powoli wracam do fantastyki, chyba jesień tak na mnie wypłynęła. Ojej, a to już 4 tom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz co nadrabiać :) Ja po fantastykę sięgam sporadycznie, ale tej serii nie mogłam sobie ominąć :)

      Usuń
  6. Nie specjalnie przepadam za fantastyką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. W takim razie nie zachęcam, bo nie byłabyś zadowolona z tej książki.

      Usuń
  7. Uwielbiam serię, więc nie przepuszczę zakończenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa co na nie powiesz :) Dla mnie to niestety nie jest najlepszy tom.

      Usuń
  8. Muszę sięgnąć w końcu po pierwszy tom :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Średnio lubię fantastykę, więc póki co odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na razie jestem przy królewskiej klatce :D
    Zaczytane-dziewczyny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...