„Różnica pomiędzy samotnym życiem a
samotnością polega na tym, że pierwsze istnieje w świecie fizycznym, a drugie w
sercu.”
Zaplanowane życie, nieustanne sukcesy, bezproblemowe
realizowanie założonych celów to elementy dobrego scenariusza na film, który
jednak niekoniecznie będzie wiarygodny. Bo przecież w codzienności, tej
autentycznej, często wiatr ludziom w oczy, a szczęście wcale nie czeka na
każdym kroku jakże łatwe do złapania. O tym, że spełnienie wymaga poświęcenia,
ale i odrobiny szaleństwa, przekonuje się bohater nowej powieści Richarda Paula
Evansa, „Tajemnica pod jemiołą”. Jakie wydarzenia przeszłości wciąż stanowią
zadrę na jego sercu i co spotka go w nadchodzące święta? Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Nie tak planował
Alex swoje życie. Pewnie niegdyś widział swoją przyszłość opływającą w dostatku
i miłości, tymczasem jego żona odeszła pozostawiając niewymowną pustkę w domu i
na ich koncie. Otoczony wianuszkiem znajomych mężczyzna czuje się jednak samotny,
do czasu, kiedy natrafia na blog dziewczyny tworzącej poruszające listy, osoby,
która tak jak i on poszukuje zrozumienia i bliskości.
Alex decyduje się
więc na odważny, ale i szalony ruch. Mając do dyspozycji kilka informacji na
temat blogerki, w tym jej trzyliterowe inicjały, wyrusza na poszukiwania, by
odnaleźć tą, która słowem skradła jego serce. Czy ją odnajdzie? Czy tajemnicza
LBH w rzeczywistości będzie wydawała się równie interesująca? Nadchodzą
grudniowe święta, a to czas, kiedy wszystko co najlepsze, staje się możliwe.
ALEX NA TROPIE
MIŁOŚCI
Stateczny, raczej spokojny, zwyczajny i niewyróżniający się niczym szczególnym mężczyzna bierze
sprawy w swoje ręce i rusza do boju walczyć o szczęście. Alex, bohater nowej
powieści Evansa, to raczej prosty, do bólu zwyczajny, ale ciepły człowiek z bagażem cech, które szybko pozwolą mi o nim
zapomnieć, ale też które zdecydowanie zadziałały na korzyść wiarygodności jego
postaci. Mężczyzna staje na czele tej historii tłumiąc bohaterów drugoplanowych, którzy ścielą dość gęsto tło. Delikatny wyjątek
stanowi wrażliwa Aria, sympatyczna
duszyczka, którą nieplanowanie Alex spotyka na swojej drodze. I tajemnicza
LBH, której bohater tak zacięcie i z pełną determinacją poszukuje. A przecież tak
niewiele o niej wie.
PODRÓŻ JAKO NOWY
ROZDZIAŁ ŻYCIA
Głównym motywem powieści staje się podróż. Nowi ludzie, nowe miejsca, nowa szansa na szczęście.
Przewodnią myślą jest zaś samotność.
Zobrazowane ludzkie potrzeby
bazujące na poczuciu przynależności, bezpieczeństwa, towarzystwie drugiego
człowieka. Oczekiwania vs rzeczywistość, przeszłość vs przyszłość, w końcu stanie
w miejscu kontra działanie. Historia o tym, że życie lubi płatać figle, że warto czasami zaszaleć i że poszukiwania
wymagają szeroko otwartych oczu – także tych należących do serca (a może
przede wszystkim tych).
CO Z TYMI
ŚWIĘTAMI?
Jeśli chodzi o świąteczne
tło, nie jest ono tutaj dominującym czy nawet mocno widocznym elementem.
Przyznam, że przez długi czas zupełnie zapomniałam
o tym, że mam do czynienia z historią świąteczną. Nie wiem czy to efekt
pozostałych, mocniejszych motywów, czy po prostu docelowe działanie autora.
ZŁOTE MYŚLI
Pośród tego całego bagażu wad i zalet, „Tajemnica pod
jemiołą” to książka zawierająca sporo pięknie
ujętych, życiowych prawd, przemyśleń, zdań dotyczących codzienności nie tylko
bohaterów, ale także każdego z nas.
PODSUMOWANIE
Było ciepło, były
ludzkie rozterki, był fajny motyw wiodący i był potencjał. Spodziewałam się
większej dawki emocji, tymczasem przypatrywałam się lekturze jakby z boku,
z zainteresowaniem, ale bez nadzwyczajnego zaangażowania. Nie jestem znawczynią
prozy Evansa, ale tę książkę oceniam jako dobrą,
bez plusa i bez minusa, dla wielbicieli powieści obyczajowych z prostymi,
życiowymi bohaterami i nutką nieprzesadnego romantyzmu.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak litera nova.
Jeśli uda mi się upolować tę książkę, być może przeczytam ją bliżej święt, ale nie jest to mój priorytet. 😊
OdpowiedzUsuńAleż przed świętami narobili premier ;) Raczej nie zacznę mojej przygody z twórczością Evansa od tej książki :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Ja mam póki co 5 świątecznych książek, a to dopiero kropla w morzu. Na stronach wydawnictw jest po prostu wysiew świątecznych pozycji.
UsuńKiedyś czytałam jakaś książkę autora i niezbyt miło wspominam więc jeszcze się zastanowię ;)
OdpowiedzUsuńLubię wyłapywać takie życiowe przemyślenia w tego typu książkach.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie książki Ewansa jakie są w bibliotece ale tej jeszcze nie.Lubię tego autora bo jego książki są takie życiowe.
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś tam Evansa czytałam, ale mam w jego książkach ogromne zaległości :) Ty zatem powinnaś sięgnąć po tą i będziesz miała porównanie, czy jego twórczość nadal idzie w dobrym kierunku. Ja tego porównania akurat nie mam.
UsuńNie znam twórczości autora, ale będę miała na uwadze tę książkę. Trochę szkoda że nie spełniła Twoich oczekiwań, ale ja bardzo chętnie wyrobie sobie własne zdanie na jej temat. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńKsiążka nie jest zła. Po prostu po takim sławnym nazwisku widniejącym na książce liczyłam na większa petardę wrażeń. A tutaj było po prostu... tak zwyczajnie.
UsuńRichard Paul Evans słynie z takich prostych, a zarazem życiowych historii obyczajowych ;). Lubię jego książki, ale tej jeszcze nie znam... Na pewno ją przeczytam, ale nie w najbliższej przyszłości...
OdpowiedzUsuńOj ten autor pisze magiczne książki. Muszę i tę przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa nie znam jego prozy aż tak dobrze. Ale chętnie odkryłabym więcej jego książek.
UsuńTa książka wraca do mnie co święta. To jedna ze świątecznych must-readów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
A ja z kolei mam wrażenie, że to nie dla mnie. Lubię obyczajówki, ale naprawdę dobre, które mają coś w sobie, przy których będę mogła powiedzieć, tak, to jest to. Mogło tak być, a do tego jest spisane dobrym piórem. Skoro tutaj jest dobrze, ale bez szału i ciut za mało emocji, to jednak nie to :)
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Wiem co masz na myśli, dlatego też nie będę zachęcać Cię do sięgnięcia po tę historię.
UsuńW grudniowym czasie na pewno warto dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Evansa :) ta ksiażka to moje świateczne marzenie. Brak mocno zarysowanej świątecznej atmosfery chyba by mi nie przeszkadzał, bo będę mogła sięgnąć po książkę w dowolnym czasie w ciągu roku
OdpowiedzUsuń