„Jestem słaba. Bezbronna. Śmiertelna.
Nawet gdybym jakimś cudem zdołała ich
przezwyciężyć, nigdy nie będę jedną z nich.”
Władza bywa niebezpieczna, jej niespełnione pragnienie –
jeszcze bardziej. Historia uczy, że przez wieki, w imię korony ginęli ludzie, z
wymalowaną na twarzy żądzą zagoszczenia na
królewskim tronie. Jakiś czas temu miałam okazję sięgnąć po Czerwoną Królową Victorii Aveyard, toteż
złakniona podobnych, delikatnie fantastycznych klimatów zdecydowałam się także
na książkę Holly Black, „Okrutny Książę”. Teraz jestem już po lekturze pierwszego
tomu. Czy w obliczu tylu ciekawych premier warto dać się wplątać w kolejną
trylogię? O tym w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Wychowała się
właśnie tutaj, w Krainie Elfów. Jako zwykła śmiertelniczka powinna znienawidzić
te ziemię. Wszak mężczyzna, z którym mieszka pod jednym dachem, w
najbrutalniejszy z możliwych sposobów pozbawił jej rodziców i wraz z jej
siostrami zabrał je właśnie tu, w kręgi środowiska, w których musi czuć się
odmieńcem. A jednak właśnie to jest jej dom.
Jude pragnie wziąć
udział w turnieju i zostać rycerzem. Musi udowodnić własną siłę sobie,
pozostałym, ale przede wszystkim Cardanowi, księciu, którego szczerze
nienawidzi. Wszak to właśnie z jego strony otrzymuje najgorsze z możliwych
upokorzeń. Nic więc dziwnego, że jego widok budzi w niej furię. Budzi jednak
także zachwyt, nad którym dzielnie stara się zapanować.
Nad Krainą Elfów
wiszą ciemny chmury i wkrótce rozpęta się burza. To będzie czas, kiedy może
zdarzyć się wszystko.
ŚMIERTELNICZKA
POŚRÓD ELFÓW
Jude, która
staje się główną bohaterką i zarazem
jedynym narratorem tej powieści, to młoda dziewczyna, od której hartu ducha
moglibyśmy się z powodzeniem nauczyć. Niezłomna,
co udowadnia za każdym razem, kiedy napastują ją ci wyżsi rangą, odważna, ponieważ jest w stanie podjąć
się działań ponadprzeciętnych dla zwykłego śmiertelnika. A przy tym lojalna, inteligentna i spośród
wszystkich trzech sióstr mająca najbardziej konkretny plan na siebie. Jude, to motor napędowy akcji powieści,
bohaterka nieprzesłodzona, niewyidealizowana, a przy tym przedstawiona w bardzo
pozytywnym świetle. Jej idealny kontrast stanowi Cardan, książę, który przez bardzo długi czas pozostaje po prostu nieangażującym
się w losy swojego narodu chamem,
stawiającym na upijanie się, dobrą
zabawę – często kosztem innym i obierającym sobie za cel dokuczanie Jude.
Jaką rolę przyjdzie odegrać tym postaciom w Krainie Elfów? Ogromną. Choć
początkowo nic na to nie wskazuje.
FANTASTYCZNE TŁO
Kraina Elfów, chochlików, rzucanych uroków, trolli i
goblinów. Autorka rezerwuje dla tej powieści tło pozornie dalekie od rzeczywistości, jednak serwowane w
niewielkich dawkach, nienarzucające się
ze swoim fantastycznym wydźwiękiem. To raczej tron, temat władzy, pozyskania korony, kwestia pełnienia służby czy po
prostu walka i siłowy trening stają tutaj na pierwszy miejscu, budując
jednocześnie wdzięczne środowisko, w którym może zdarzyć się naprawdę wszystko.
Jak na monarchistyczny naród przystało, są organizowane bale, są rycerze,
wojenne plany, są poddani i jest też rozlew
krwi.
NIENAWIŚĆ, TRON I
UCZUCIA
Akcja przez długi czas opiera się na nie do końca
klarownej sytuacji związanej z nienawiścią
pomiędzy elitą elfiego świata, książętami, a główną bohaterką, która ze względu
na ludzkie pochodzenie traktowana jest przez nich jak gorsza rasa. Upokorzenia, próby zmuszenia ją do uniżenia
i poddania się. Niezłomność Jude staje się dla niej źródłem wielu problemów i
aż chciałoby się rzec, że nie zanosi się na zmiany, ale w powieści Holly Black
wyczuwalny jest ten klimat nieprzewidywalności,
toteż nie zabrakło wielkich zwrotów
akcji, zamiany ról, obnażenia uczuć, zdrad i wielu znaków zapytania. W
końcowych etapie jest i delikatny zarys
miłosnego wątku, ale przecież autorka dopiero rozwija skrzydła,
pozostawiając sobie ogromne pole do popisu na wielu płaszczyznach tej historii.
PODSUMOWUJĄC
Bez poczucia
zbędnych opisów, bez nudy, bez trudnych do zapamiętania nazw, za to z
dynamicznym tempem akcji, dobrym materiałem na środowisko, z fabułą pełną
zwrotów i momentów kulminacyjnych. W końcu z zakończeniem, które na pewno
zachęca do sięgnięcia po kolejny tom. „Okrutny książę” – według mnie – przebija
Czerwoną Królową Aveyard, bo autorka
zdaje się w pełni wykorzystała cały potencjał, który przecież sama sobie
wypracowała. Książka dla wielbicieli
królewskich klimatów naznaczonych nienarzucającą się i delikatną nutą fantasy.
I teraz powiem to z pełnym przekonaniem, jeśli lubujecie się w takim gatunku,
naprawdę warto dać się wplątać w tę trylogię.
Tę książkę oraz
inne bestsellery możecie znaleźć na TaniaKsiazka.pl. w księgarni internetowej,
która przeznaczyła niniejszy egzemplarz do recenzji.
Lubię w tego typu książkach szybkie tempo akcji i zwroty fabularne.
OdpowiedzUsuńTutaj z pewnością cały czas dzieje się coś ciekawego. I nie brakuje elementów zaskoczenia.
UsuńTo niezupełnie książka dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńW takim razie nie będę Cię przekonywać.
UsuńTa okładka cały czas za mną chodzi, a jeszcze tyle się pozytywnego naczytałam o tym tytule. Mam na niego wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie będziesz zawiedziona. W tej książce cały czas dzieje się coś ciekawego.
UsuńJa ostatnio przekonuję się do tego gatunku, choć przyznam, że wcześniej za nim nie przepadałam.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś często sięgałam po takie książki, potem temat mi się przejadł i z niego zrezygnowałam. Teraz znowu do tego wracam :)
UsuńJakoś nie mogę się przekonać do literatury z nutką fantasy, zwłaszcza tej skierowanej do młodszych czytelników. O ile książki New Adult i Young Adult w wersji obyczajowej jeszcze czytam i nawet lubię, o tyle szeroko pojęta fantastyka, czyli elfy, chochliki, gobliny, czarodzieje etc. to zdecydowanie nie moje klimaty, wolę bardziej realne historie i wydarzenia. Nie sięgnę więc po tę książkę, mimo Twojej całkiem pozytywnej opinii na jej temat ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje podejście. Sama jakiś czas temu za tym nie przepadałam, ale teraz znowu wracam do podobnej tematyki i widzę, że jeśli nuta fantasy jest stonowana, jestem bardzo zadowolona z treści.
UsuńOoo, twoja recenzja jest jedną z bardziej pozytywnych jakie czytałam na temat tej książki. Muszę sama po nią sięgnąć, żeby w końcu się przekonać, jak autorce poszła kreacja świata. Bo jedni piszą, że jest świetny, a drudzy, że zmarnowany potencjał aż boli :(
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Według mnie potencjał zmarnowała Victoria Aveyard w ostatnich tomach serii podobnej do tej. Tutaj pierwszy tom okazał się świetny. Chyba że ktoś nastawiał się na mocniejszy wątek miłosny, wtedy mógł czuć się zawiedziony.
UsuńMoja lista książek do przeczytania nieustannie rośnie;)
OdpowiedzUsuńMówiąc zwięźle - przekonałaś mnie. Chętnie zajrzę do "Okrutnego księcia", choć nie mam nic przeciwko nachalnej fantastyce. :D Dużo czytam takich pozycji, znam już trochę te klimaty i wiem co lubię, więc "Okrutny książę" brzmi jak książka, którą mogłabym polubić. ;)
OdpowiedzUsuńPS "Czerwona królowa" to rzeczywiście zmarnowany potencjał, ale książek tego typu jest znacznie więcej. ;)
Z fantastyką na razie mi nie po drodze ;)
OdpowiedzUsuń