„Zabójcy mają swoje rytuały i policjanci
też. Przynajmniej niektórzy.”
Fakt, że na okładce Dziewczynki
z zapalniczką widnieje polecajka Katarzyny Bondy nie przyczynił się do
tego, że zdecydowałam się za nią zabrać. Twórczość autorki jakoś niespecjalnie
do mnie przemawia. Mimo tego zaintrygował mnie tytuł, który dość szybko skojarzył
mi się z jedną ze smutnych bajek mojego dzieciństwa, a mianowicie z Dziewczynką z zapałkami. Czy to powiązanie
okazało się zaledwie nic nieznaczącym zbiegiem okoliczności? A może kryminał
Mariusza Czubaja ma z historią Andersena więcej wspólnego, aniżeli mogłam
przypuszczać? Zapraszam a recenzję.
ZARYS FABUŁY
W sylwestrową noc
zostaje zamordowany Jacek Szymon, śledczy zajmujący się niegdyś sprawą skatowanej
na śmierć, sześcioletniej dziewczynki. Wszystko wskazuje na to, że po wielu
bezowocnych latach poszukiwań w końcu natrafił na właściwy trop. Za co
przypłacił życiem.
Z zagadką śmierci
zabitego kolegi mierzy się Rudolf Heinz, który zdaje sobie sprawę z czyhającego
za rogiem zagrożenia. Wszak na wolności przebywa przestępca, który kiedyś
groził nie tylko Jackowi, ale także jemu. Czy dotrzymał słowa? Kto stoi za
zabójstwem komisarza? I co z tym wszystkim wspólnego ma niezamknięte śledztwo
sprzed lat?
BEZ ZBĘDNYCH
WĄTKÓW
Stawiając na trzecioosobową narrację, autor książki jakoś
nieszczególnie przywiązuje uwagę do sympatii
czytelnika względem głównego bohatera i przyznam, że dość neutralnie potraktowałam postać Rudolfa
Heinza. Inteligentny, ale zwyczajny.
Tyle mogłabym o nim powiedzieć, ale nie uważam tego za wielki mankament. Książka,
raczej nieobszerna w swojej objętości, nie skupia się na jego życiu prywatnym i
nie zarzuca wątkami pobocznymi.
Bardzo wyraźnym tematem głównym jest tutaj śledztwo, toteż akcja powieści obfituje w starcia z różnymi postaciami
drugoplanowymi, podejrzanymi, podejrzliwymi, o sumieniach czystych, ale i
skalanych mniejszymi bądź większymi grzeszkami. Cały kunszt treści polega na
wychwyceniu złoczyńcy, a błędnych tropów i ostatecznego zaskoczenia nie zabrakło. Przynajmniej ja, może i niezbyt
doświadczona jeśli chodzi o ten gatunek, dałam wyprowadzić się w pole.
Radosny obrazek i zdjęcie skatowanego ciała. Taniec i
baletki przybite do stóp gwoździami. Strach przed ciemnością i spotkanie z
zabójcą w sylwestrową noc. W końcu zagadkowy tatuaż i baśnie Andersena, które zgodnie z moimi
oczekiwaniami stają się elementem
wiodącym w sprawie zabójstwa. A takie smaczki lubię.
OPORNY POCZĄTEK,
DOBRE ZAKOŃCZENIE
Nie od początku
dałam się porwać treści. Może gdybym sięgnęła wpierw po inne powieści z Rudolfem
Heinzem, łatwiej byłoby mi się wczuć także w tą. Niemniej jednak kiedy
przekroczyłam sześćdziesiątą stronę,
zaczęłam poważnie zastanawiać się nad
obraniem właściwego tropu, a to już znak, że zaangażowałam się w zaoferowany
mi przez autora wątek. Ostatecznie dotarłam
do finału zadowolona, bo z każdą kolejną stroną książka podobała mi się
coraz bardziej. Nie jest to jednak mój kryminał numer jeden. Raczej
umiejscowiłabym go gdzieś po środku tych, które udało mi się poznać.
POWIEŚĆ NA 4+
Ciekawa zagadka, moment zaskoczenia i element wiodący –
który sprawia, że w grę nie wchodzi zwyczajne, nudne śledztwo. Dość długo wkręcałam się w tę historię, za
co potem otrzymałam miłą nagrodę. Czy polecam? Tak, ale raczej nie jako must
have, bez którego ciężko będzie się obejść. A czy Wy chcecie się przekonać,
co wspólnego ma ze współczesnym morderstwem sam Andersen?
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Nie była zła, ale dla mnie trochę zbyt płaska :)
OdpowiedzUsuńJa też oceniam ją jako dobry kryminał, ale nic poza tym. Trochę zabrakło mi wyrazistości pośród bohaterów.
UsuńJakoś specjalnie szukać tej książki nie będę, ale jeśli pojawi się taka możliwość nie odmówię lektury. 😊
OdpowiedzUsuńDobra decyzja. To nie jest książka, którą trzeba potraktować jako priorytet, ale jak już wpadnie w łapki, dobrze ją przeczytać.
UsuńKsiążka na swój sposób wydaje się być interesująca :)
OdpowiedzUsuńI jest. Ja dałabym jej 4+, ale mój brat stwierdził że naprawdę bardzo mu się podobała (tak na marginesie, to była jego pierwsza książka w życiu).
UsuńZ jednej strony brak zagłębiania się w życie prywatne bohatera w kryminale może być zaletą, bo nie lubie, kiedy przykrywa ono śledztwo. Z drugiej czuję, że w tym przypadku przesadzono w drugą stronę. No cóż, jak kiedyś napotkam w bibliotece, to dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dobra, pomimo opornego początku kiedy nie do końca wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Potem jednak wciąga.
UsuńKryminałów na razie mam dosyć, ale nie mówię mu nie. Pomimo kilku niedociągnięć możliwe, że dam mu szansę.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dobra, ale nie idealna. Śledztwo mnie zaskoczyło, co uważam za spory plus, ale początek był nico trudny do przebrnięcia.
UsuńBędę miała na uwadze, ale jakoś specjalnie nie będę szukała tej ksiażki
OdpowiedzUsuńMam ją w planach :) A ostatnio z kryminalnych przeczytałam "Podejrzanego" - wciąga, więc polecam! :)
OdpowiedzUsuń