„ […] ale to, co mogę ci zagwarantować,
drogi Czytelniku, to że nie będzie happy endu.”
Szczuplutki debiut z wyborną okładką stanowił dla mnie
nie lada zagwozdkę, bo cóż takiego może kryć się pod tak magiczną oprawą
graficzną na stu kilkunastu stronach? Karolina Wakuła, kobieta o wielu pasjach,
a zarazem autorka blogów: mojamerykanskisen.blogspot.com i
dziennikupadajacegochrzescijanina.blogspot.com stawia pierwsze kroki na rynku
wydawniczym. Czy z powodzeniem? Ja już wiem, więc chciałam Was dziś zaprosić na
recenzję książki „Opowieść jednej znajomości”.
ZARYS FABUŁY
Miłość przychodzi
niespodziewanie i może nas dopaść wszędzie, oczekiwana, niespodziewana,
wytęskniona czy niechciana, w autobusie, szkole, na dyskotece… Czy na
pielgrzymce. Tak jak to się stało w przypadku Olgi. Czy jednak można nazwać
miłością uczucie bazujące na przypadkowej znajomości, w której szeregi zakrada
się niepożądana, trzecia osoba?
Jak łatwo można
zatracić poczucie własnej godności? Jak trudno spoglądać na cierpienie
człowieka, który sam je na siebie ściąga? Czy łatwo odczytać znaki słane przez
Boga i jak zakończy się ta historia?
DEBIUT NIEIDEALNY
Karolina Wakuła debiutuje w świecie autorów i to widać. Nie spotkacie się tutaj z dopracowanym
warsztatem czy wyborną akcją budującą napięcie. Jest za to szczerość i to właśnie ona staje się
jednym z najistotniejszych atutów tej niedługiej książeczki. Bo nie
przejaskrawiając historii, nie snując scenariuszy wyjętych rodem z pięknej
baśni autorka pokazuje życie takim,
jakim jest. A opowieść zawarta na kartach książki dosłownie przypomina te
wyjęte z codzienności tak wielu z nas. Zaś każdy przecież doświadczył zarówno goryczy, jak i słodyczy. I taka właśnie
jest ta historia. Chwilami przyjemna po to, by potem pokazać bolesny upadek.
CZY ZDARZYŁA SIĘ
NAPRAWDĘ?
Pierwszoosobowa narracja, przytaczane wiadomości pisane
na facebooku, rozliczne refleksje i przypominające formą dziennik daty
sprawiają, że naprawdę zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy aby opisana przez
autorkę historia nie dotyczyła jej własnych doświadczeń. Tak bardzo można w nią uwierzyć. To nie jest
jednak wygodna czy nawet łatwa lektura. Płynąca
powolnym rytmem, a zarazem nieżałująca zwrotów świadczących o tym, jak
zmienna bywa codzienność i jak wiele emocji może dostarczyć drugi człowiek, od
szczęścia i nadziei, po niezrozumienie oraz ból.
NIEROMANTYCZNA, A
O MIŁOŚCI
Dla spodziewających się standardowej historii miłosnej
czytelników książka może być wielkim zaskoczeniem.
Czy pozytywnym? Wszystko zależne jest od
podejścia i oczekiwań. Na pewno nie
spotkacie tutaj wielkich namiętności, wyznań czy romantycznych gestów. Jest
szczera rozmowa, której często towarzyszą wzmianki na temat religii oraz
autentyczna troska o drugiego człowieka,
przez którą najdoskonalej można odzwierciedlić swoje uczucia. Czy warta zachodu
bohaterki? Tego już nie zdradzę.
PRZEMYCONA W TEKST
WIARA
Jak już wspomniałam, oprócz wątku uczuciowego,
nierozłącznym elementem całej treści jest właśnie Bóg. Bohaterka nieustannie zaznacza Jego obecność oraz ingerencję, akcentując
Jego istotę i sens działania. To sprawia, że książkę polecę raczej osobom wierzącym, w szczególności tym, którzy
choć raz doświadczyli miłosnego zawodu. Niekoniecznie zaś rekomenduję ją wielbicielom typowych love story.
Choć na pozór książka może przypominać taką historię, w praktyce niewiele ma z
nią wspólnego.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Zainteresowałaś mnie tą lekturą.
OdpowiedzUsuńLubię książki, które opowiadają o życiu, codzienności i uczuciach. Jeśli jeszcze potrafi skłonić do refleksji to jest to jej dodatkowy plus. Bardzo możliwe, że sięgnę po tę książkę, bo naprawdę mnie zaintrygowałaś. :)
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona do lektury tej książki. Bardzo dziękuję. 😊
OdpowiedzUsuńSkuszę się :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że ja na początku nie byłam nią zainteresowana. Ale chyba zmienię zdanie :)
OdpowiedzUsuńLubię dawać szanse książkom, które nie są typowe, a ta na taką wygląda. Raczej się na nią nie rzucę w dniu premiery, ale będę mieć tytuł na uwadze :)
OdpowiedzUsuńHmm, nie słyszałam wcześniej o tym tytule, ale brzmi fajnie. Poza tym bardzo ładna okładka :)
OdpowiedzUsuńOkladka rzeczywiście urzeka, a co do treści? Hmm... Wygląda na to że to udany debiut i ja z chęcią przeczytam
OdpowiedzUsuńOkładka cudowna, może dam się skusić :)
OdpowiedzUsuńSkoro to nie jest typowe love story to ja chętnie bym przeczytała :) Lubię inne rozwiązania w książkach, a nie powtarzające się do bólu schematy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Pomimo pięknej okładki, książka raczej nie dla mnie. Nie za bardzo lubię odniesienia do wiary w młodzieżówkach i ogólnie książkach. Po za tym jakoś nie szczególnie mnie ciekawi, więc tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńA ja się zawiodłam. U mnie recenzja tej książki pojawi się 30 czerwca.
OdpowiedzUsuń