„ […] to miłość. – Położył dłoń na piersi. –
Ta głęboka, intensywna troska o dobro innej osoby. Pragnienie, by u tej osoby
wszystko było okej, bez przejmowania się sobą samym.”
Lato, wakacje, słońce. Idealne warunki na to, by sięgnąć
po dobrą książkę. Jaką? Dziś wychodzę do
Was z propozycją powieści Kasie West, która lubi fundować swoim czytelnikom
lekkie i przyjemne przygody. Tym razem „Miłość i inne zadania na dziś”, czyli
historia o poszukiwaniu drogi prowadzącej w kierunku dorosłości, okupiona
determinacją, porażkami, ale i nadzieją. Szukacie czegoś w młodzieżowych
klimatach? Zatem zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Wszystko wskazuje
na to, że tegoroczne wakacje spędzi siedemnastoletnia Abby w towarzystwie
jednego przyjaciela. Za to nie byle jakiego. Z całej paczki pozostał tylko on,
Cooper, któremu jakiś czas temu niefortunnie wyznała miłość. Spotykając się w
zamian za to z ignorancją i śmiechem.
To jednak nie
koniec niepowodzeń. Utalentowana plastycznie Abby marzy o tym, by jej prace
zagościły na wystawie organizowanej w muzeum. Tymczasem kiedy w końcu nabiera
odwagi i wychodzi z taką propozycją
naprzeciw, zostaje skrytykowana za brak głębi, doświadczenia i
dojrzałości.
W ten sposób
powstaje więc „Lista serca” z jedenastoma punktami do zrealizowania. To właśnie
dzięki niej dziewczyna liczy na poprawienie jakości swojego życia i osiągnięcie
postawionych przez siebie celów. Czy jednak dojrzałość i szczęście naprawdę
zależne są od odfajkowanych na kartce zdań? A może zmian i spełnienia należy
szukać w innym miejscu?
PRZYJACIELE. A
MOŻE JEDNAK COŚ WIĘCEJ?
Siedemnastoletnia Abby, jako przejmująca stery pierwszoosobowej narracji bohaterka, to zwyczajna
dziewczyna, która w drodze do spełnienia marzeń spotyka się z oporem. I to już
na samym początku. Abby nie należy do
naiwnych trzpiotek, nie jest też ponadprzeciętną pięknością liczącą na to,
że na skinienie palca będzie miała wszystko. Jak każdy z nas musi w siebie
uwierzyć, zakasać rękawy i ruszyć do przodu, ale że nie jest jeszcze w pełni dojrzałą osobą, nie każda z podejmowanych
przez nią decyzji okazuje się strzałem w dziesiątkę. Za tę jej
autentyczność udało mi się ją polubić. W książce tego gatunku nie może
zabraknąć także tej drugiej połówki, której pojawienie się budzi serce do życia.
Cooper z pewnością właśnie tak działa na główną bohaterkę, choć nie udało mu się zadziałać tak na mnie. Ślepy
jak kret nieraz skutecznie mnie irytował, ale przecież… Nie każdy literacki
mężczyzna musi być idealny.
SŁOWO O DZIADKU
Wiarygodnej kreacji bohaterów dopełniają postaci drugoplanowe, w tym wypadku nieco zdziwaczała,
bo wiecznie szukająca zagrożeń matka,
piszący listy z Bliskiego Wschodu tata czy dziadek.
O pozytywnej osobowości tego
ostatniego mogłabym mówić godzinami. To właśnie rozmowy rozgrywające się
pomiędzy nim, a główną bohaterką przypadły mi do gustu najbardziej. Fajna
odmiana po tych wszystkich pełnych ciepła i częstujących domowymi wypiekami
babciach. W końcu dziadek też może zostać doceniony.
UCZUCIA I INNE
WYZWANIA, ZGODNIE Z TYTUŁEM
Tytuł powieści „Miłość i inne zadania na dziś” nie
pozostawia wątpliwości. To bez dwóch zdań jest historia z uczuciem na czele, które jednak nie zawładnęło całą akcją
powieści. Relacja głównych bohaterów, przez długi czas oparta na przyjaźni,
rozwija się dość powoli, więc
wielbiciele iście namiętnych i rozpalających policzki treści raczej się tutaj
nie odnajdą. Ja sama nie poczułam się
jakoś specjalnie zaangażowana w to, co działo się pomiędzy Abby, a
Cooperem, choć fajnie było przyglądać się z boku ich zmaganiom z pierwszymi
miłosnymi podrygami. Równolegle rozwijał się jednak także inny, bardzo ważny wątek tej książki związany z pasją
bohaterki, która jako wrażliwa artystka spotkała się z negatywną krytyką.
Czy uda się jej spełnić marzenie i stworzyć dzieło na miarę oczekiwań
pozostałych?
PODSUMOWANIE
Lekka, sympatyczna
i przyjemna lektura na lato. Jak wszystkie powieści Kasie West, raczej nie częstująca głębią, z przewidywalnym
finałem, do którego dociera się szybko, ale i z zadowoloną miną. Może nie
najlepsza powieść autorki, ale ratująca jej honor, który w moich oczach po
ostatniej powieści nieco podupadł. Polecam w szczególności młodzieży, jako relaks, błogie odmóżdżenie, ale i zarazem motywację do
wali o swoje marzenia na wakacyjne dni.
Muszę szybko nadrobić twórczość tej autorki, ponieważ wiele dobrego o niej słyszałam. 😊
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam tę książkę w okresie wakacyjnym 😊
OdpowiedzUsuńNa razie czytałam tylko jedną powieść Kasie West - była to przyjemna lektura, więc może jeszcze zabiorę się za jej twórczość.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że prawie wszystkie utrzymane są na podobnym poziomie. Lekkie, przyjemne, ale niezapadające w pamięć.
UsuńKsiążki West biorę w ciemno i wszystkie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńSporo słyszałam o książkach tej autorki i myślę, że może w wakacje uda mi się zapoznać z jej twórczością. :)
OdpowiedzUsuńTo dobry czas na takie właśnie lekkie, nieobciążające powieści.
UsuńFajna, ale nic poza tym ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Lekka, przyjemna, ale bez szału. Na pewno nie będę o niej długo pamiętać.
UsuńKsiążka w sam raz na letni wieczór, gdy jest się zmęczoną po całym dniu.
OdpowiedzUsuńcoś dla mojej siostry :)
OdpowiedzUsuńAutorkę bardzo lubię i również uważam, że jej powieści sprawdzą się idealnie na lato. Powyższej powieści jeszcze nie czytałam, ale oczywiście mam ją w planach. Może nie są to głębokie powieści, ale jak sama zauważyłaś, lekkie i relaksujące. A ja bardzo takie lubię :) Abym się tylko nie zawiodła.
OdpowiedzUsuń