„ [...] ogień nas zniszczył, miłość nas
odbudowała.”
Są książki, które po przeczytaniu szybko umykają z naszej
pamięci i już po kilku dniach musielibyśmy mocno zastanowić się nad
przedstawieniem ich treści. Te właśnie po prostu czytamy. Są jednak i takie,
które po rozprawieniu się z ostatnią stroną jeszcze na długo pozostają w umyśle
przywołując pytanie, dlaczego to już koniec. Właśnie te, które wywołują
książkowego kaca są przez nas nie tylko czytane, ale i przeżywane. I właśnie
taką powieść chciałam Wam dzisiaj przedstawić. „Domek na drzewie”, którą nie tylko
pochłonęłam. Ta historia wciąż żywo we mnie tkwi.
ZARYS FABUŁY
Kiedy nieśmiała i
padająca ofiarą kpin Chloe Rivers zaczęła przyjaźnić się z lubianymi
bliźniakami, nie przypuszczała, że relacja z dzieciństwa ukształtuje całe jej
dalsze życie. Gavin i Devon stali się dla niej czymś więcej niż dobrymi
znajomymi. Ale podczas gdy wplątała się w toksyczny związek z jednym z nich,
tak naprawdę od zawsze kochała właśnie tego drugiego.
Na wskutek
tragicznych zdarzeń utraciła ich obu. Czy bezpowrotnie?
Mijają cztery
lata. Chloe powraca tam, gdzie wszystko się zaczęło, nie do końca gotowa na
konfrontację z przeszłością. Nie ma pojęcia, że zdarzenia minionych lat powrócą
do niej ze zdwojoną siłą, a ona będzie musiała stawić czoła nie tylko
wspomnieniom, ale także miłości.
POSTACI BUDZĄCE
EMOCJE, CZYLI TEGO SZUKAŁAM
Autorka postawiła na moją ulubioną pierwszoosobową narrację, którą przejmują co rusz raz jeden, raz
drugi główny bohater, w tym wypadku Gavin
i Chloe. A kreacja postaci tej powieści to mistrzostwo, które konsekwentnie ciągnie się aż do samego końca.
Chloe to zwyczajna, raczej cicha i przez
pewien czas dająca sobą pogrywać dziewczyna. Uwielbiam ją stąd kibicowałam
jej wraz z każdą kolejną stroną coraz bardziej. To jednak nie jej osobowością,
a kreacją bliźniaków udało się autorce zabłysnąć. Ten spokojniejszy, utalentowany, pomocny i stonowany – światło. I ten,
wokół którego roztacza się mrok, wybuchowy, gniewny, impulsywny. Gavin i
Devon. Ich zachowania i charaktery nie są jednak wyssane z palca, ale uderzają
w traumy dzieciństwa. Nie tak łatwo tutaj kogokolwiek oceniać, stąd książka
wywołuje całą gamę emocji. Od
autentycznego szczęścia, po dotkliwy ból.
POCZUJ TO SAM
Akcja powieści rozgrywana jest na dwóch płaszczyznach czasowych. Jest przeszłość skonfrontowana z
teraźniejszością, ale wszystko ma swoją kolejność, tytuł i wprowadzenie, przez
co udało się uniknąć chaosu, a wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że w tej
historii zaplanowano każdy, najmniejszy
szczegół. Stąd całość wypadła tak idealnie. „Domek na drzewie” to historia
o przyjaźni i miłości, których bazą
staje się szczerość, wzajemne zaufanie, ale i dzielony smutek. To nie jest
jedna z tych książek, w których namiętność przejmuje stery, a kiedy już je
złapie, bohaterowie nie wychodzą z łóżek. Owszem, historia potrafi rozpalić tak, że naprawdę przydałby się
wachlarz, ale wszystko przez długo budowane fundamenty uczuć, dzięki którym
każda przeżywana emocja wypada tak naturalnie,
jakby miała miejsce w rzeczywistości i bezpośrednio
dotykała czytelnika.
NIE TYLKO MIŁOŚĆ
W tle pojawiają się niewygaszone traumy z przeszłości, konsekwentnie odbijające się w dorosłym już
zachowaniu poszczególnych postaci. Powieść posiada kilka wątków, są zwroty
akcji, momenty kulminacyjne, wiodący element
domku na drzewie i następujące po sobie konary, będące tak naprawdę
kolejnymi częściami tej publikacji. Styl autorki, dialogi, pomysł na zawiłą fabułę,
cudowni bohaterowie i ta magiczna okładka. W tej książce po prostu nie da się nie zakochać.
PODSUMOWANIE
Czytałam ją przemierzając prowansalskie wzgórza i ciężko
było mi się zmotywować, by zerknąć do okna na widoki, które naprawdę zapierają
dech. Czar przyciągania stron był tak wielki, że nie potrafiłam się oderwać.
Kiedy zamknęłam ostatnią stronę powiedziałam mojej mamie, musisz to przeczytać. I Wam zalecę dokładnie to samo. Jeśli lubicie
poruszające historie z miłością na czele, koniecznie
dajcie jej szansę. A ja zakończę tą recenzję z jedną myślą. K.K. Allen
zapodała mi historię, która już została moją najlepszą książką tego miesiąca, bo raczej nic nie będzie w stanie
jej dorównać.
Tę książkę oraz
inne nowości znajdziecie na TaniaKsiazka.pl, w księgarni internetowej, która
przeznaczyła niniejszy egzemplarz do recenzji.
Najlepsza książka miesiąca jest dla mnie wystarczającą rekomendacją, aby po nią sięgnąć. 😊
OdpowiedzUsuńJuż w zapowiedziach ta książka mnie oczarowała, nie tylko cudowną okładką, ale i treścią. Ci bliźniacy bardzo mnie intrygują, no i mam ochotę na coś co szybko nie uleci mi z głowy. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji naprawdę nie można przejść obok niej obojętnie. Z pewnością ją zdobędę i przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się przyjemna letnia lektura:)
OdpowiedzUsuńChyba wezmę tę książkę na wakacje 😊😊
OdpowiedzUsuńA mnie akurat nie zachwyciła. :) Podobała mi się, przyjemnie mi się ją czytało, ale dla mnie to nie było TO COŚ. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoją opinią, to piękna i dobrze napisana historia :)
OdpowiedzUsuńTytuły, które powodują książkowego kaca są najlepsze. Lubię miłosne historie, więc nie mogę przegapić tej książki :)
OdpowiedzUsuńDzięki ci za tę recenzję! :D Nie dawno udało mi się wygrać tę książkę i choć bardzo chcę ją przeczytać, to czekałam na coś, co mnie do niej przekona jeszcze bardziej. I dostałam to, dzięki twojej opinii :) Już teraz bez oporów, mam nadzieję uda mi się za nią niedługo zabrać. Teraz to jestem zachęcona w 100% :)
OdpowiedzUsuńJa również bardzo cenie narrację pierwszoosobową, a bohaterzy budzący emocje są zawsze mile widziani :)
OdpowiedzUsuńTa okładka jest przecudowna :) Z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygująca książka. Z miłą chęcią zapoznam się z nią w przyszłości.
OdpowiedzUsuńCzyli... koniecznie muszę po nią sięgnąć. ;)
OdpowiedzUsuń