„Białoruś to połączenie ognia i wody,
niespotykane gdzie indziej. Podróż na Karaiby będziecie wspominać przez pół
roku – wizytę na Białorusi przez całe życie.”
Jedni za cel swojej podróży obierają kraje dalekie, w
których na próżno szukać podobieństw do własnej ojczyzny. Są poszukiwacze
luksusów stworzonych ręką człowieka, ale i fanatycy typowo dzikich wypraw
prowadzących tropami cudów matki natury. Indonezja, Kambodża, Meksyk, Tajlandia, ale i…
Białoruś. Jak się okazuje, także graniczący z Polską kraj skrywa wiele
ciekawych miejsc i chętnie się nimi dzieli. To właśnie tam udał się Artur
Zygmuntowicz, w wyniku czego powstała książka „Białoruś. Imperium kontrastów”.
Nieodległy kraj, a na swój sposób oryginalny. Chcecie się przekonać? Zapraszam
wpierw na recenzję.
O CZYM JEST TA
KSIĄŻKA?
Cztery podróże,
różni towarzysze, wiele przebytych rozmów i zebranych doświadczeń. Mińska
gastronomia, dom Kościuszki, obchody Dnia Niepodległości i polskie nazwy ulic w
muzeum w Pińsku. Rozmowa z Afgańcem, niepochlebne wypowiedzi na temat
prezydenta i wyroki wykonywane w Areszcie Śledczym nr 1. Jakie przygody czekają
na tych, którzy przekraczają białoruską granicę? Jakie mogą być zalety
niewiedzy? I jak smakuje herbatka pita z… Adamem Mickiewiczem? O tym
przeczytacie w książce Artura Zygmuntowicza.
BLISKO, A JEDNAK
DALEKO
Autor, a zarazem podróżnik, u boku zmieniających się ekip
odwiedza białoruskie ziemie. Spotyka serdecznych Polaków, ogląda posiadłości
tych, o których uczą w polskich szkołach i napotyka ślady ojczyzny przemycane w rozmaitych historiach. A przy tym
przekonuje się, że choć Białoruś graniczy z naszym krajem, zachowuje swoją indywidualność. I właśnie to w podróży
jest najlepsze. Zbieranie tych
doświadczeń, o których istnieniu nie miało się dotąd pojęcia.
NOWE DOŚWIADCZENIA
Dzięki publikacji będziecie mieli okazję odkryć smak
białoruskiego hamburgera sprzedawanego w restauracji pełniącej rolę
odpowiednika Mc Donalda. Przyjrzycie się bliżej funkcjonującym tam pociągom i
poznacie różnice pomiędzy miastem, a wsią – które budują chyba największy
kontrast tego kraju. Przekonacie się o tym, że starcie nowoczesności i przeszłości bywa intrygujące, a wcielenie
się w rolę sołdata pakującego Hitlera do worka – wcale nie niemożliwe.
SŁOWO NA TEMAT
STYLU
Artur Zygmuntowicz to dobry gawędziarz. Dużo opowiada, sporo opisuje, na
szczęście w większości ograniczając się do własnych
obserwacji. Przytacza zabawne sytuacje, choć raczej nie przywołuje zbyt wielu dialogów cytując je słowo w słowo. Nie
dowiecie się tutaj zbyt wiele o tym gdzie dokładnie nocował i co zjadał na
śniadanie, a raczej będziecie mieli okazję poznać urok znanych na Białorusi miejsc widzianych jego oczyma. A przy okazji
zerkniecie sobie na rozliczne plakaty, które nieraz nasuwają pytanie: cóż takiego ich autor miał na myśli.
DLA KOGO?
Gładki, błyszczący papier i twarda oprawa to już prawie
nierozłączny element publikacji podróżniczych wydawnictwa Bernardinum. Są i fotografie będące dopełnieniem tego
solidnego wydania. Dla fanatyków typowo
dzikich przygód, niekoniecznie. Za to dla tych zafascynowanych Białorusią i dla
tych którzy sądzą, że po prawdziwe przygody trzeba sięgać wyłącznie bardzo, bardzo daleko. Z pewnością
ukończycie tą lekturę bogatsi o sporą wiedzę.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Bernardinum.
Wiem komu polecę tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńJeśli masz komu, podszepnij słówko tej osobie :) Może akurat skorzysta.
UsuńLubię książki tego wydawnictwa, więc możliwe, że i na tę się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo. Jak szukam jakieś podróżniczej literatury, zawsze najpierw celuję w Bernardinum. Są w tym dobrzy :)
UsuńJako ciekawostka, czemu nie
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń