„- Nie chcę wciągać cię w ciemność –
powiedziała.
- Może się zdarzyć, że to ja wejdę w nią
pierwszy. Nie mogę ci obiecać, że tak nie będzie. Przyjdziesz wtedy po mnie,
Lily? Przyjdziesz?”
Kiedy Polskę obiega wiadomość o kolejnej premierze
książki Mii Sheridan, miękną mi kolana. To jedna z tych autorek powieści, dla których
jestem w stanie zarwać całą noc i odłożyć na bok obowiązki. Jej nazwisko pada z
moich ust za każdym razem, kiedy zostaję pytana o ulubionego pisarza, jej
dzieła zaś widnieją na każdej mojej liście rekomendowanych lektur. Czy zatem „Bez
lęku” sprostało moim oczekiwaniom? Nie tak łatwo przecież za każdym razem sięgać
wysoko zawieszonej poprzeczki. Przekonajcie się.
ZARYS FABUŁY
Holden miał prawie
wszystko. Talent, urodę, wiernych kibiców i gromadkę uganiających się za nim
dziewczyn. Prawie. Bo przytłoczony sławą i pewnym traumatycznym wydarzeniem coraz
częściej sięgał po używki. Aż znalazł się na krawędzi.
W położonym w
głębi lasu domku musi odnaleźć na nowo swoją drogę. Odizolowany od obowiązków i
codzienności, za namową kumpla trafia na łono natury i choć wie, że nie będzie
łatwo, postanawia o siebie zawalczyć.
Kiedy jednak
przypuszcza, że na kompletnym odludziu znajduje się całkiem sam, zauważa
przemykającą pomiędzy drzewami dziewczynę. Nocną Lilię. Pierwsze spojrzenie,
pierwsza rozmowa, pierwszy pocałunek. Kim jest kobieta mieszkająca w lesie? Zjawą?
Snem? A może szansą?
MAGIA ZAKLĘTA W
POSTACI
Zaszalała autorka pod każdym względem i to nie tylko przy
koncepcji dotyczącej akcji, ale przede wszystkim na linii relacji łączącej głównych
bohaterów. Co za świeżość pomysłu! A
to już w dzisiejszych czasach wyczyn godzien złotego medalu. Holden, tkwiący w uścisku nałogu i
powracających wspomnień, był kiedyś panem swojego losu. Teraz po jego pewności
siebie pozostał jedynie nikły ślad, który od czasu do czasu dochodzi do głosu,
wywołując gorzki śmiech. Z kolei Lily,
uf… co to za kobieta? Kiedy przejmowała stery narracji miałam wrażenie, że jest
skrywającą jakąś bolesną przeszłość
dziewczyną, ale kiedy z kolei do głosu dochodził Holden, zaczynałam powątpiewać. Czy faktycznie nie jest
tylko złudzeniem? Leśnym,
fantastycznym elfem? Dobrą wróżką?
Obserwowanie tej pary to jak metafizyczne przeżycie. Mało tego, zarówno ona,
jak i on, sprytnie chowają w rękawie asy, którymi co jakiś czas totalnie
zbijali mnie z tropu.
POWIEŚĆ NA WIELU
PŁASZCZYZNACH ZASKAKUJĄCA
Miłość, namiętność, niewinność, a to wszystko splecione w
jakiś skomplikowany sposób.
Niecodzienne wrażenia skontrastowane z wszędobylską
aurą tajemnicy, która naprawdę nie daje spokoju. I tak do samego końca. Co
jakiś czas kolejna sensacja
wyskakuje jak królik z kapelusza magika wywołując wielkie „wow”. Dawno nie czytałam książki tego gatunku,
która byłaby mnie w stanie zaskoczyć tak wiele razy. Autorka zupełnie
wyszła poza ramy banalnego romansu. Tutaj nic nie jest zwykłe.
PRZYRODA Z
DRESZCZEM
Nie zdziwił mnie fakt, że kolejny raz Mia Sheridan zrezygnowała z wielkomiejskiego tła.
Pojawia się charakterystyczny dla jej powieści element przyrody. Tutaj spotęgowany, bo ograniczony do całkowitego pustkowia, odgłosów ptaków, szumu
drzew, pośród których rodzi się coś czystego i nieskalanego. Z tyłu gdzieś wychodzący
z czasem na pierwszy plan, opuszczony
szpital psychiatryczny z historią, od której włos jeży się na głowie. Miało
być bez lęku, a było odrobinę „z”. I
jak tu teraz przełknąć poczucie świadomości, że to już koniec?
PODSUMOWANIE
Polecam i zarazem
zazdroszczę Wam możliwości odkrycia tej książki. To obowiązkowa, bardzo
niezwykła, świeża historia o miłości, która nieraz skłoni Was do wypowiedzenia
słów: tego się nie spodziewałam… Czy
może być coś dla Was lepszą rekomendacją niż wzmianka o wciągającej opowieści
połączonej z nieprzewidywalnością zdarzeń? Naprawdę wiele stracicie, jeśli
postanowicie ją sobie odpuścić.
Bardzo chcę przeczytać tę książkę i liczę na to, że autorce uda się mnie zaskoczyć. 😊
OdpowiedzUsuńOj tak. Bardzo bardzo polecam. Czyta się szybko i w towarzystwie wielu wrażeń.
UsuńAaa, ja jeszcze poprzedniej książki autorki nie przeczytałam!
OdpowiedzUsuńTa jest zupełnie inna od poprzednich powieści autorki. Uwielbiam prawie wszystkie książki Mii (te wydane przez wydawnictwo Otwarte w szczególności!). Ale ta naprawdę mnie zaskoczyła swoim klimatem. Polecam przetestować :)
UsuńNa pewno przeczytam :)
UsuńCieszy mnie, że to kolejna świetna książka autorki, tym bardziej że "Bez uczuć" mnie rozczarowało. Na pewno wkrótce ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Mnie "Bez uczuć" nie rozczarowało, ale faktycznie nie jest to najlepsza książka autorki, chyba poziomem odbiegająca nieco od pozostałych z tej serii. "Bez lęku" jest zupełnie inna, pełna jakieś magii. Polecam przetestować :)
UsuńPolubiłam twórczość autorki po książkę "Bez pożegnania". Ma to coś :)
OdpowiedzUsuńTa jest nieco inna, bardziej magiczna. Szczerze ją polecam, choć moim numerem 1 i tak pozostanie "Bez winy" i "Bez szans".
UsuńWiedziałam, że to będzie dobra historia! Strasznie mnie zachęciłaś, chociaż prawdę mówiąc jak bardzo lubię książki autorki i nigdy im nie odmawiam :)
OdpowiedzUsuńTa jest nieco inna od poprzednich. Pod względem klimatu i bohaterów, ale jak wszystkie książki Mii, bardzo mi się podobała. Naprawdę niesamowite przeżycie w trakcie czytania.
UsuńJeszcze przed wydaniem czytałam, że to najlepsza książka autorki, ale nie spodziewałam się, że aż tak :D Z jednej strony ci zazdroszczę, że już miałaś okazję ją czytać. Z drugiej jednak strony cieszę się, że to wszystko dopiero przede mną, bo nie muszę chyba pisać, że to książka, którą przeczytać muszę obowiązkowo? :D Narobiłaś mi niezłego smaka, szczególnie tym, że to świeża i oryginalna i zaskakująca historia. No i kim jej Lily? Kurczę, chcę tę książkę na już :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie masz się na co cieszyć. Ja nie wiem, czy określiłabym ją jaką najlepszą powieść Mii (na pewno jedną z czołówki), ale najbardziej magiczną (choć to absolutnie nie fantasy), zupełnie inną od poprzednich. Czytanie ją to niesamowite przeżycie. Jest nawet mały dreszczyk grozy. Ze swojej strony bardzo polecam :)
UsuńŚwieżość pomysłu - tym przekonalaś mnie w 100%
OdpowiedzUsuńAle kusisz! A doba trwa zdecydowanie za krótko...
OdpowiedzUsuń