„Mój oswojony, choć mocno niedoskonały świat
runął, a jego zgliszcza odsłoniły zupełnie nową, niematerialną rzeczywistość,
która miała stać się moim błogosławieństwem. I przekleństwem zarazem.”
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym jak to jest
otrzeć się o śmierć? Czy wtedy człowiek zmienia swój światopogląd i zwalniając,
delektuje się każdą podarowaną chwilą? Czy w takim momencie zaczyna dostrzegać
istnienie tego, czego nigdy dotąd nie widział? „Ponieważ wróciłam”, czyli nowa
powieść Justyny Wydry (autorki książki „Esesman i Żydówka”), to historia
kobiety, która dostała od losu kolejną szansę. To jednak nie sam fakt tej
unikatowej niespodzianki okazuje się tutaj największym zaskoczeniem, a to, co narodziło
się po niej. Zapraszam zatem do zapoznania się z moją recenzją opowieści o
życiu - po życiu. Ciekawi? Zatem siadajcie i czytajcie.
Magda przeżywa
nastoletnią, ale głęboką i szczerą miłość wierząc, że Szymon naprawdę jest jej
pisany. Wyrwana z otchłani, uwalniając ze skorupy szarej myszy pięknego
łabędzia, staje się kimś lepszym – dotąd zamknięta w sobie, teraz dostrzegana i
lubiana. Jednak szybko wychodzi na jaw to, jak bardzo pomyliła się w ocenie
całej sytuacji. Mężczyzna marzeń, traktujący ją jak najlepszego przyjaciela,
zakochuje się w innej dziewczynie. A potem już wszystko zaczyna sypać się jak
domek z kart, zmieniając egzystencję Magdy w tymczasowy koszmar.
Straszna choroba,
śmierć i kolejna szansa. Bohaterka budzi się w szpitalu otrzymując czystą kartę.
Zyskując nowe życie powinna wykorzystać go jak najlepiej. Od tej chwili jednak
zaczyna towarzyszyć jej ktoś, kogo nigdy dotąd nie dostrzegała. Emanujący
blaskiem mężczyzna o imieniu Rafael twierdzi, że jej jest aniołem. Czy aby na
pewno? Rozpoczyna się wymarsz w poszukiwaniu szczęścia, ale Magda nie wie, że
przeszłość postanowi do niej powrócić.
Główną bohaterkę, Magdę, poznajemy jako nieszczęśliwą
nastolatkę, od której rodzice wymagają sporo, nie dając w zamian zupełnie nic.
Zajęci robieniem kariery przestają tworzyć zjednoczoną rodzinę, toteż kiedy na
drodze dziewczyny staje Szymon, wszystko zaczyna się zmieniać. A jednak los
lubi płatać figle i nagle pozbawia ją nie tylko najbliższej osoby, ale i sił.
Magda ociera się o śmierć dotykając jej najgłębszych pokładów. Kiedy otrzymuje drugą szansę nie ma pojęcia o
tym, że odtąd życie już nigdy nie będzie takie samo. Zyskuje bowiem towarzysza,
który pokaże jej świat z innej perspektywy. Przyjaźń, miłość, nadzieja, smutek
i sens. Smakując kolejno wszystkich etapów ludzkiej egzystencji Magda
nieuchronnie zmierza w stronę wielkiego finału. Jak zakończy się jej historia?
Narratorką powieści Justyny Wydry okazuje się główna
bohaterka. Zabierając czytelnika w głąb własnych myśli, już na samym początku
akcentuje istotę swojego przewodnictwa w historii, której sama nadaje
odpowiedni kierunek. Bunt, szczęście, pragnienia, rozgoryczenie, ale i wiara w
to, że człowiek musi odegrać na tym świecie jakąś istotną rolę. Trzeba tylko
wpasować się w odpowiedni scenariusz i trafić na dane miejsce, by móc stanąć na
wielkiej scenie życia. Obnażając się ze swoich zwierzeń narratorka maluje tęczę
stworzoną z tysiąca barw emocji i wrażeń. Bo jej opowieść jest zarazem tak
czarna, ale i tak kolorowa, rozbita i poskładana w jedno, jak słynne obrazy
Picassa.
„Ponieważ wróciłam” to książka wybiegająca poza schematy
zwyczajnej obyczajówki. Tutaj do samego końca nie wiadomo dokąd zmierza cała
historia. Wstępne brzmienie treści przypomina rodzący się romans. Potem
dochodzi do drastycznej zmiany i w pisane słowo wplata się siła nadprzyrodzona
- ktoś, kto zarazem nie istniał i istniał od zawsze. Poszukiwanie sensu życia, głębokie uczucie, pragnienie pozostawienia po
sobie śladu – potem następuje bieg do mety, a ta pozostawia czytelnika z gęsią skórką
pokrywającą całe ciało. Gdybym miała wpisać więc tę książkę w jakiś gatunek
powiedziałabym, że jest to powieść oryginalna i wielostronna, bo trudno tytułować
ją którąś z kategorii dając tym samym mylne wyobrażenie na jej temat.
Autorka trochę namieszała, ale ostateczny efekt tego
kotła wrażeń okazał się nader pozytywny. Czułam delikatną frustrację będąc
wodzona za nos, kiedy akcja kolejny raz zaczynała zmierzać w zupełnie innym
kierunku. Były spore odstępy czasowe i dochodzący, chwilowi bohaterowie… Ale
ostatecznie wszystko zaczęło mieć sens, a w moim oku zawisła łza, co nie zdarza
się tak często. Chylę czoła przed całym zakończeniem. Warto było przebrnąć
przez tę treść, by dotrzeć do takiego finału.
Nowa książka Justyny Wydry, całkowicie inna aniżeli
„Esesman i Żydówka” (aż trudno uwierzyć, że książkę napisała ta sama osoba) to
powieść pełna godnych rozważenia tematów. Skłaniając do refleksji nad sensem
ludzkiego życia i nad tym, co nastąpi po jego końcu, wielu osobom może wydawać
się niewygodna, a jednak warto się z nią zmierzyć, bo niesie ze sobą rozliczne
wartości. To nie jest błaha opowiastka o miłości, chociaż jest tutaj uczucie –
i to o wiele potężniejsze od tego, które znamy na co dzień. Wymagająca ciszy i
skupienia historia może otworzyć oczy i dać kolejną szansę tym, którzy jej
potrzebują. Myślę, że taki powiew świeżości na polskim rynku wydawniczym to element
niezbędny i ci, którzy pragną zmierzyć się z jego nieszablonowością powinni z
tej okazji skorzystać.
moja ocena: 4+/6
wydawnictwo: Zysk i S-ka
ilość stron: 319
data wydania:
marzec 2016
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję
wydawnictwu Zysk i S-ka.
Chciałabym zaczerpnąć z tego kotła.
OdpowiedzUsuńTa powieść zapowiada się bardzo intrygująco. Otarcie się o śmierć, anioł... Będę mieć ten tytuł na uwadze.
OdpowiedzUsuńNie znam pióra autorki, ale chętnie to zmienię
OdpowiedzUsuńTrudne tematy w tej powieści. Moze się kiedyś z nimi zmierzę, na razie nie jestem gotowa.
OdpowiedzUsuńPS Jutro koniecznie do mnie, to nie żart :)
Usuń