„Problem polega na tym, że dziecko otwiera
kobietę. Nie da się tego obejść, chyba że ma się ochotę zapłacić komu innemu za
rodzenie. Jest to, co przed, i to, co po. Życie we własnym ciele przed to jedna
rzecz. Życie we własnym ciele po to druga.”
Narodziny dziecka przewracają życie młodych rodziców do
góry nogami. Obecność nowego członka rodziny, chociaż tak maleńkiego, wymaga przebudowy
codzienności i zmian mających na wstępie szokującą siłę rażenia. Człowiek
przecież od tej chwili zaczyna odpowiadać nie tylko za siebie, ale i kogoś
jeszcze. Kogoś – czyli za cudowny dar, zawierający w sobie ułamek nas samych. W
Internecie, telewizji czy prasie o macierzyństwie mówi się wiele. Możemy
sięgnąć po porady, sugestie i przestrogi. A jednak bycie rodzicem to wielka
próba, podczas której indywidualnie mierzymy się z kolejnymi etapami, miewając
chwile słabości, a nawet i załamania. O ciemnej stronie rodzicielstwa, o
bolesnych wspomnieniach poporodowych i o stawianiu czoła kolejnym problemom
pisze Elisa Albert w kontrowersyjnej i zdecydowanie mocnej książce „Od
urodzenia”. Zainteresowani tematem? Zatem czytajcie dalej.
Ari jest
doktorantką i feministką, dumną kobietą i żoną starszego o piętnaście lat
profesora. Od chwili narodzin małego synka jest jednak głównie matką, a nowa
funkcja sprawia, że wszystkie pozostałe bledną w jej obliczu. I nie chodzi
tutaj o zaślepiającą miłość, o radość przeżywania macierzyństwa i o
celebrowanie każdej chwili bycia rodzicem. Ari nie potrafi odnaleźć się w nowej
sytuacji i popadając w coraz głębszą depresję, gaśnie. Rozliczne pretensje,
słabości i desperacja wzmożone zostają poczuciem samotności. Zaś brak wsparcia,
powodowany otoczeniem, ale i jej własną postawą, odbiera jej nadzieję na lepsze
jutro. Czy tak ma wyglądać macierzyńskie szczęście?
Na drodze
bohaterki staje jednak inna kobieta, ciężarna Mina, z którą zaczyna łączyć ją
przyjacielska więź bratnich dusz. Czy mając u boku kogoś, kto będzie podążał
podobną drogą, Ari zawalczy o wiarę w spokojne życie?
Główną bohaterką książki jest kobieta, która decydując
się na dziecko nie miała pojęcia jak wiele wyrzeczeń będzie kosztował ją taki
wybór. Nieświadoma czekających ją obowiązków i zmian, chowająca w sercu urazy i
negatywne nastawienie do świata, zaczyna od tragicznych wspomnień samego
cesarskiego cięcia, kiedy to ujrzawszy malutkiego Walkera najwyraźniej nie
poczuła tego, co u większości młodych mam w takiej chwili następuje –
wszechogarniającego szczęścia. Ari kocha swoje dziecko. Dba o nie wręcz
obsesyjnie nie chcąc dać sobie pomóc. A jednak mając je przy sobie
niejednokrotnie myśli o tym, by je oddać, tłumiąc złość powodowaną karmieniem,
płaczem czy wypróżnianiem się noworodka. Z każdym kolejnym dniem traci też
pewność siebie, a zbyt duża ilość nazbieranych w czasie ciąży kilogramów tylko
utwierdza ją w przekonaniu, że wygodne i przyjemne życie to przeszłość, która
nie powróci.
„Od urodzenia” to szokująca i odważna książka, po
przeczytaniu której niejedna kobieta może zwątpić w urok macierzyństwa.
Intencją autorki nie jest wywołanie ujemnego przyrostu naturalnego, a zwrócenie
uwagi na to, że posiadanie dziecka to nie zabawa lalką, którą w dowolnej chwili
można odłożyć na bok. To trud, nieprzespane noce i niejednokrotnie wylane łzy,
na które nieświadoma sytuacji osoba z zewnątrz patrzy z niezrozumieniem. Bycie
mamą to obowiązek pochłaniający wiele energii i sił i właśnie taka lekcja
płynie z książki Elisy Albert, która postanowiła przedstawić temat od zupełnie
innej, często krytej i nierozpatrywanej strony.
A jednak mam wrażenie, że dochodzi tutaj do wyolbrzymienia
sytuacji. Być może nie powinnam przywoływać własnych doświadczeń, ale z pewnością znacznie
różnią się one od tych, z którymi zmierzyła się bohaterka książki. Mnie Ari
jawi się więc jako osoba nie do końca dojrzała do roli, którą przejęła i zarazem
zbyt zapatrzona w przeszłość, która stale wkrada się w jej teraźniejsze
odczucia. Czasami słyszy się o groźnych depresjach poporodowych i jedna z nich
zagościła najwyraźniej na kartach „Od urodzenia”. Nie sądzę, że warto brać
sobie do serca przedstawioną tutaj historię, która jest skrajnością statystycznie
rzadko mającą zastosowanie w praktyce . Sama książka jest jednak odważną
prezentacją odmiennego zdania, a przecież opinie sprzeczne z ogólnie przyjętym
wizerunkiem zawsze spotykają się z negatywną krytyką. Ja dzięki niej
uświadomiłam sobie to, że jestem kobietą sukcesu, skoro jako matka nie
przeżywam tak emocjonalnych upadków jak bohaterka powieści.
Kwestią sporną i zapewne dla wielu niewygodną może okazać
się język jakim posługuje się narrator, czyli Ari we własnej osobie.
Występujące często wulgaryzmy rażą, tym bardziej, że padają z ust kobiety
mającej stać się wzorem dla małego człowieczka, którego sprowadziła na świat.
Rozumiem jednak, że taki zabieg literacki w pełni oddaje przeżywane emocje,
przez co książka wstrząsa jeszcze mocniej, rozpoczynając mocnym tąpnięciem i
tym samym kończąc nim. Złośliwie doczepię się także do stylu, ponieważ
momentami treść wydaje się odrobinę niespójna. Gdyby poukładać wszystko
chronologicznie, eliminując powtórzenia, całość wypadłaby o wiele lepiej.
„Od urodzenia” to publikacja, która wzbudza we mnie sprzeczne uczucia. Nie zgadzam się z kreowanym w niej wizerunkiem udręczonej matki, chociaż podziwiam autorkę za to, że zrobiła wielki krok w stronę oryginalności, odważnie wystawiając siebie na nagonkę i potępienie. Szanuję jej pomysł, a wręcz zachęcam do tego, by zakosztować jego goryczy wyrabiając sobie na ten temat własne zdanie. Bo chociaż nie radzę przenoszenia tej treści do własnego życia, warto potraktować ją jako bardzo delikatną przestrogę zwracającą uwagę na fakt, że dziecko to nie zabawka i decydując się na nie należy mieć na uwadze nieodwracalne zmiany, które na pewno nastąpią.
moja ocena: 3+/6
wydawnictwo: Kobiece
ilość stron: 272
premiera: 29 marca 2016
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję
wydawnictwu Kobiece.
Im więcej czytam opinii o tej książce, tym bardziej wydaję mi się, że sposób przedstawienia w niej macierzyństwa ma na celu głównie zaszokować odbiorcę. Nie czytałam więc mogę się oczywiście mylić, jednak raczej nie będę tego sprawdzać.
OdpowiedzUsuńMam na nią ochotę jak najbardziej :))
OdpowiedzUsuńNie planuję jej czytać, a recenzje są raczej stonowane.
OdpowiedzUsuńCzekam na tę książkę.
OdpowiedzUsuńSzokująca i intrygująca to pierwsze co przychodzi mi na myśl o tej książce. Jestem ciekawa jakie ja miałabym o niej zdanie.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest szokująca i pozytywnie do macierzyństwa nie nastawia. Mi się podobała, ale na pewno nie jest to książka dla wszystkich ;)
OdpowiedzUsuńściskam :*
Latające książki
Chciałabym to sprawdzić, czy rzeczywiście tak szokująco przedstawia się tu rolę matki, a jednak recenzja uświadamia mi, że byłaby to strata czasu.
OdpowiedzUsuń