„Przez dłuższą chwilę patrzy mi prosto w oczy.
– Nie pytaj mnie o przeszłość – mówi pewnym
siebie głosem. – I nie licz na przyszłość.”
Niektóre książki bywają szalenie niebezpieczne. Dlaczego?
Bo porywają, a przecież uprowadzenie to wyczyn karalny, odbierający człowiekowi
możliwość wykonywania swobodnych ruchów. Krępują myśli nadając im konkretny
kierunek, prowokują do łez, ale i darzą nieskalaną, czystą radością. Nie każda
powieść potrafi dokonać jednak takich cudów. Zapanować nad człowiekiem potrafią
bowiem tylko te wybitne, które królują ponad całą gromadą przeciętności. Obok
takich książek nie da się przejść obojętnie, toteż często sami wyciągamy
nadgarstki po to, by dać się im związać. Taką powieścią jest niewątpliwie „Ugly
Love”, historia, której nie zapomnę chyba do śmierci.
Tate, początkująca
pielęgniarka, zmierza właśnie do nowego, tymczasowego mieszkania. Już
pierwszego dnia wszystko wskazuje jednak na to, że czeka ją czas pełen zmian i
wrażeń. Otóż próbując dostać się pod wskazany numer, w nieco dziwnych
okolicznościach poznaje Milesa Archera, z zawodu pilota samolotu, na co dzień
zaś przyjaciela jej brata, u którego będzie na jakiś czas gościć. Mało życzliwe
zachowanie mężczyzny raczej nie wskazuje na to, że pomiędzy tymi dwoje zrodzi
się jakakolwiek nić porozumienia, a jednak pozory bywają mylące. Iskrząca
namiętność i brak zobowiązań doprowadzają do powstania związku opartego na
surowych zasadach, których nieprzestrzeganie może zniszczyć wszystko. Poza
seksem i fizyczną przyjemnością nic więcej nie powinno ich połączyć. Dziewczyna
nie ma pojęcia o tym, że wkracza na teren pełen min. Jej nowy znajomy jest
bowiem człowiekiem, który nie może kochać, a pokazując jej niebo, zabiera ją
także na dno samego piekła.
Czy człowiek jest
w stanie przeczyć własnemu sercu? Czy można oduczyć się miłości? Czy bolesna
przeszłość ma prawo odbierać szansę na szczęśliwą przyszłość? I czy miłość może
być brudna?
Drogi Milesa i Tate, dotąd podążające w całkowicie
różnych kierunkach, nagle się krzyżują. Wrażliwa na ludzką krzywdę, uczynna i
sumienna dwudziestotrzyletnia dziewczyna lokuje uczucia
w kimś, kto od samego początku zabrania jej wpuszczać siebie do serca.
Zaznajomiona z zasadami sprzecznymi z jej poglądem brnie w głąb związku, który
już z góry skazany jest na przegraną. Ona o tym wie, a jednak nadzieja nie
pozwala jej tego zakończyć. Dwudziestoczteroletni
Miles jest pracowitym, szczerym i uczciwym człowiekiem. Z poszanowaniem
wykonuje obowiązki służbowe i sprawdza się jako oddany przyjaciel, dojrzale
krocząc w przyszłość malowaną smutkiem. Kiedy na jego drodze staje Tate,
wstrząsa posadami jego samotnego świata. On jednak wie, że nie wolno mu kochać,
bo poznał już kiedyś najgorszy odcień uczucia – brudną miłość.
„I dlatego się poddajesz. Poddajesz się na
całego. Nie chcesz już nigdy kochać, bo żaden rodzaj miłości nie jest wart
tego, by znów przeżywać brudną miłość.”
Powieść skupiająca swoją uwagę na dwóch wyjątkowych
bohaterach, przedstawia historię uczucia bogatą w trudne doświadczenia.
Pragnąca kochać dziewczyna i mężczyzna, który zarazem wyjątkowy i pełen blasku,
skrywa najmroczniejsze emocje, momentami przypominając człowieka z kawałkiem
lodu, zamiast serca. A jednak Miles serce ma i możemy się o tym przekonać poznając
jego przeszłość. Colleen Hoover poprowadziła bowiem tutaj akcję dwutorowo,
zabierając w teraźniejszość widzianą oczyma Tate i w zamierzchłe dni, o których
opowiada nam nastoletni wtedy Miles Archer.
Sięgając po „Ugly Love”, byłam akurat po lekturze
naprawdę genialnych książek, które zawiesiły poprzeczkę moich oczekiwań bardzo
wysoko. Naprawdę nie przypuszczałam, że w tym momencie może mnie jeszcze coś
tak oczarować. I stało się, bo już od pierwszych stron powieści wpadłam w
kilkugodzinny trans, podczas którego przeżyłam taką gamę emocji, jakiej nie
udało mi się poczuć przez cały ostatni miesiąc. Na mojej twarzy pojawiały się
rumieńce mieszające się z uśmiechem, chwilami skutecznie chłodzone przez
spływające z oczu łzy. Żyłam życiem bohaterów czując ich każdym zmysłem i każdą
częścią swojego ciała. Płynęłam przez ocean tragedii tonąc, ale w końcu udało
mi się zaczerpnąć powietrza. Czy wiecie, że niektóre powieści potrafią kraść
oddech? Jeżeli nie, powinniście sięgnąć po tę. Wtedy zrozumiecie.
„– Miłość nie zawsze jest piękna, Tate.
Czasami przez lata masz nadzieję, że okaże się czymś innym. Czymś lepszym. A potem,
zanim się spostrzeżesz, wracasz do punktu wyjścia i zostajesz z niczym.”
Filmowy Miles Archer - źródło |
Dość istotną rolę w „Ugly Love” odgrywają sceny
erotyczne. Przecież przez pewien czas związek bohaterów opiera się wyłącznie na
fizycznym zbliżeniu. To jednak nie jest tani erotyk, a książka nurtu New Adult.
Daleko więc tutaj do perwersji, wyuzdania czy przesady. Jest finezja, kuszenie
i wrażenie, że nigdy nie ma się dość. Taka namiętność otwiera bramy umysłu,
który maksymalnie chłonie wrażenia i uświadamia sobie to, że Miles to jeden z
najbardziej wyjątkowych bohaterów literackich na świecie. Aż trudno uwierzyć,
że ktoś mógł stworzyć tak genialną postać.
Wiarygodne sytuacje, poruszające dialogi i ludzie – prawdziwi,
jak gdyby istnieli naprawdę. „Ugly Love”, pomimo „brzydkiego” tytułu nie ma w sobie ani krzty wad. To książka
wysokich lotów, na którą warto wydać ostatni grosz. To powieść, o której ciężko
cokolwiek napisać, bo ma się wrażenie, że żadne ze słów nie jest w stanie oddać
jej uroku. To lektura, która na jakiś czas zabiera nam swoją własną tożsamość,
porywa, zniewala, ubezwłasnowolnia. Ale warto. Warto oddać się w jej ręce po to,
by powrócić ze wspomnieniem tak cudownym i przejmującym zarazem, że aż ciężko
normalnie funkcjonować.
„I zdałem sobie sprawę... właśnie w tej
chwili... że Bóg zsyła na nas trudne chwile po to, żebyśmy docenili te piękne.”
Komu ją polecę? Wszystkim. W szczególności młodzieży, ale
i dojrzalszym kobietom szukającym wyjątkowych historii o miłości. Ale uwaga.
Nie liczcie na słodycz i wiecznie trwającą rozkosz. Nastawcie się na ból i łzy bo
to, co piękne, zawsze rodzi się w bólach. „Ugly Love” jest diamentem, gdyż tak
cudowną, niepokonaną i oczarowującą fabułę spotyka się tylko raz na jakiś czas.
Tyle, że po ten diament może sięgnąć każdy. Nie zaprzepaśćcie więc i Wy Waszej
okazji, a ja mogę Wam zagwarantować, że nie pożałujecie. Sama zaś wiem już to
na pewno, że mam swoją ulubioną autorkę. Colleen Hoover jest bezkonkurencyjna,
bo wiedząc o tym od dawna, teraz przekonałam się już na sto procent.
moja ocena: 6/6
wydawnictwo: Otwarte
ilość stron: 342
Zapamiętajcie tę
datę. Premiera - 13 KWIETNIA 2016.
Wiecie, że książka
zostanie zekranizowana? Zapraszam do obejrzenia zwiastuna filmu.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Otwarte.
Nie mogę się doczekać aż ją przeczytam! Pozdrawiam Pośredniczka
OdpowiedzUsuńNa pewno nie pożałujesz. Książka jest niesamowita :)
UsuńUgly love - sam tytuł brzmi przewrotnie. Fabuła z początku mnie trochę zniechęciła, bo książki o miłości bojkotuję całym swoim cynicznym sercem - ale pod koniec recenzji naszła mnie ochota, by po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńOj, nie pożałujesz. Wiem, że moje streszczenie fabuły brzmi tak banalnie. Ale książce daaaaaleko do banału. By to poczuć, trzeba przeczytać :) :*
UsuńCollenn Hoover... próbuję w końcu poznać jej twórczość od dawna tylko ciągle jeszcze tego nie zrobiłam:D Ale póki co mam w planach "Maybe someday" ;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Zaczynasz od dobrej strony. "Maybe someday" to świetna książka. Według mnie - lepsza niż "Hopeless", ale czy lepsza niż "Ugly Love"? Hmmm... trudno powiedzieć. Wydaje mi się jednak, że Colleen nie spoczywa na laurach tylko cały czas pnie się w górę z każdą powieścią zawieszając poprzeczkę wyżej. Jest genialna.
UsuńTymi cudownymi wstępami rozwalasz mnie na kawałki. Taką książkę o miłości to ja mogę przeczytać. :D Jestem w pełni gotowa doświadczyć smutku i przeżyć tą historię miłości.
OdpowiedzUsuńNo a po za tym błagam przecież to Colleen Hoover, jej książki są fenomenalne i aż chce się sięgać, po wszystko co napisze.
http://kochamczytack.blogspot.com
Dziękuję za miłe słowa :) Fajnie się coś takiego czyta. Myślę, że wyjątkowe książki zasługują na wyjątkowy wstęp. Chociaż nie uważam, by tworzyła coś powalającego. Książka jest bezbłędna. Naprawdę. Już nie mogę doczekać się filmu, bo jeżeli będzie chociaż w połowie tak dobry, jak powieść, zostanę jego fanką :D Masz rację - Colleen jest genialna.
UsuńPozdrawiam!
O to jak będzie ekranizacja to tym bardziej muszę przeczytać. :D
Usuń"Maybe someday" Colleen Hoover sprawiło, że posypałam się na kawałki i z emocji nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Kocham tamtą historię na tyle, że wiem, iż "Ugly love" na pewno okaże się kolejnym wulkanem emocji! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Miałam ogromną ochotę na tę książę jeszcze przed Twoją recenzją, ale teraz już po prostu umieram, żeby położyć ręce na Ugly Love. A zwiastun jest absolutnie fantastyczny i prawie tak samo czekam na jego premierę, jak na premierę książki ;).
OdpowiedzUsuńJa książkę mam już za sobą, ale wierz mi - filmu też wyczekuję. Oby się udał :)
UsuńLubię takie rzeczowe i obszerne recenzje :) Znalazła w niej wszystko to co mnie interesowało. Teraz mogę czytać :)
OdpowiedzUsuńMiałam nie sięgać po New Adult póki co, ale znając Colleen i czytając Twoją recenzję pewnie nie wytrzymam i ją kupię. ;)
OdpowiedzUsuńDla tej książki warto złamać zasady :) Myślę, że się nie zawiedziesz.
UsuńBardzo, bardzo chcę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńSubiektywne recenzje
Zapowiada się karuzela emocji. No i tytuł od początku mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńJestem zaciekawiona, aczkolwiek, najbardziej intryguje mnie Pani ocena i recenzja sama w sobie, może sięgnę, choć pewnie dopiero za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już jakiś czas temu, w nieoficjalnym tłumaczeniu ;) Bardzo mi się spodobała ;) Tylko ta polska okładka ani trochę nie przypadła mi do gustu :|
OdpowiedzUsuń