„Rodzina to miłość, troska, a przede
wszystkim mieszkanie razem, życie razem, dzielenie się wszystkim, i dobrym i
złym. Wspólne poranki i wieczory, kłopoty i radości. To jest rodzina.”
Mówi się, że by poczuć smak prawdziwego szczęścia, trzeba
najpierw doświadczyć bólu. Tragedie bywają nierozłącznym elementem ludzkiego
życia, ważne jednak, by wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski i nauczyć się z
nimi funkcjonować. I chociaż nie mamy wpływu na dosięgające nas dramaty, to od
nas zależy w co je przekujemy i jaki nadamy im kształt. Bo każdy koniec bywa
początkiem czegoś nowego i właśnie o tym pisze Augusta Docher w swojej
najnowszej książce „Najlepszy powód, by żyć”. Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
O tym, że
bezpieczny kąt może zamienić się w piekło w ciągu zaledwie kilku sekund
przekonuje się Dominika padając ofiarą nieszczęśliwego wypadku. W wyniku
podpalenia dziewczyna bezpowrotnie traci możliwość bycia normalną. Czy łatwo
pożegnać się z przeszłością i zaakceptować nowe „teraz”?
W kryzysowym
momencie na drodze pokiereszowanej tragedią nastolatki staje młody i gotowy do
pomocy lekarz. Dla Tomka Dominika wydaje się być kimś więcej aniżeli kolejnym „ciałem
do naprawienia”. To jednak nie on, a jego wiecznie krytykowany brat Marcel
okaże się mieć na dziewczynę największy wpływ. Czy to medycyna czy miłość
pomogą odzyskać jej wiarę w szczęście? Czy Dominika odnajdzie swój powód, by
żyć?
TRÓJKĄT?
Czy widzicie tutaj miłosny trójkąt? W teorii może to tak
wyglądać, w praktyce jest jednak
znacznie łagodniej. Niemniej jednak istotę całej fabuły tworzą trzy czołowe postaci, na przedzie
których bez dwóch zdań kroczy osiemnastoletnia Dominika. Zdolna do
przebaczenia, poturbowana przez los, chociaż dzielnie dźwigająca bagaż trudnych
doświadczeń dziewczyna. Zmagająca się z próbami akceptacji swojego nowego „ja”
miewa wzloty i upadki, przez co jej osoba
wypada tak naturalnie, jakby żyła tuż obok. Dość intrygujący kontrast tworzą dwaj bracia, ambitny, grzeczny,
kulturalny Tomek oraz Marcel – czarna owca rodziny. Podobnie jak główna
bohaterka, powieściowi mężczyźni okazują się być mocnym atutem książki, a ich wiarygodnie nakreślone portrety
psychologiczne, ze znaczną przewagą obecności tego drugiego, potwierdzają
niezwykłe umiejętności autorki wczuwania się w skrajnie różne osobowości.
JAK W ŻYCIU…
W tej całej swojej niezwykłości książka urzekła mnie tym,
że fabuła rozgrywana jest ostatecznie w bardzo
życiowym rytmie. Nie ma cudów dziejących się jak za dotknięciem magicznej
różdżki. Miłość nie eliminuje wszystkich
nieprzekraczalnych dotąd granic, a wielka namiętność nie wybucha przy
pierwszej, lepszej okazji. Na wszystko przychodzi odpowiednia pora, bo
przecież tutaj - tak samo jak i w nieksiążkowej rzeczywistości - zmiany
wymagają czasu, cierpliwości i poznawania.
CO TUTAJ
ZNAJDZIECIE?
Jeżeli spodziewacie się przesadnie namiętnej love story,
nie tędy droga. „Najlepszy powód, by żyć” to owszem, momentami rozpalająca powieść o miłości, ale także o zaufaniu, ludzkich
tragediach, przyjaźni i o tych najbardziej wartościowych lekcjach, które
daje nam los. To jednak także historia o
poszukiwaniu własnego szczęścia tam, gdzie dotąd widniały tylko zgliszcza,
o początkach nadziei rodzącej się z końca smutku. Okraszona wieloma emocjami, które da się odczuć
dzięki barwnej i żywej narracji pierwszoosobowej. Podobało mi się, głównie
dlatego, że w jednej książce autorka zawarła tak wiele składników. Jakby
powieść wymykała się z ram jednego gatunku, na pewno nie będąc schematyczną
lekturą nurtu New Adult.
PODSUMOWANIE
Wygląda na to, że
będzie kolejna część. Póki co jednak chciałabym podsumować tę, bo finał
wystarczająco mnie usatysfakcjonował budząc nutkę zdrowej, niemęczącej
ciekawości. Książkę polecam w szczególności młodzieży, ale i dojrzalszym
kobietom, by mogły poczuć smak rodzącego się w niepewności uczucia z zapachem
ulotnego szczęścia. O miłości, tragedii, ale także nadziei. Przeczytacie?
moja ocena: 7+/10
wydawnictwo: OMG
Books
ilość stron: 362
premiera: 27
września 2017
Zamów książkę już
dziś TUTAJ.
Za możliwość
zostania ambasadorką książki oraz szansę przedpremierowego zapoznania się z nią,
dziękuję wydawnictwu OMG Books.
Coraz częściej słyszę o tej książce i coraz bardziej mnie niestety od niej odpycha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Subiektywne Recenzje
Rozumiem. Bywa i tak. Głośna reklama nieraz przynosi odwrotny skutek.
UsuńTotalnie nie moja bajka!
OdpowiedzUsuńBookeater Reality
W takim razie nie nakłaniam.
UsuńChętnie przeczytam, fabuła zaciekawiła mnie ;)
OdpowiedzUsuńPo premierze na fanpage'u będzie konkurs z tą książką do zdobycia :) Już teraz zachęcam do wzięcia udziału, skoro fabuła przypadła Ci do gustu.
Usuńczekam na premierę :)
OdpowiedzUsuńBardzo się zatem cieszę :) Po premierze na moim fanpage'u będzie konkurs z tą książką do zdobycia. Już teraz zachęcam do wzięcia udziału.
UsuńWłaśnie zapoznaję się z tą historią - zapowiada się bardzo ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńMnie urzekła jej naturalność. Bez sztucznego, wielkiego love od samego początku. Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii. Na pewno wpadnę ją przeczytać.
UsuńTo chyba pierwsza recenzja tego tytułu, która czytam. Teraz lepiej rozumiem jej tytuł, autorka wzięła na warsztat ciekawy (jakkolwiek to nie brzmi w obliczu tragedii bohaterki) temat. Do tego ta naturalność, o której wspominasz, i brak namiętności buchających z każdej strony... Może bym i się nad nią poważnie zastanowiła. Będę śledzić konkursy na FB, jak będzie mi pisane ją czytać to może wygram ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka urzekła mnie właśnie tą prawdziwością.
UsuńNa moim fanpage'u będzie można ją wygrać właśnie po premierze. Będę miała jeden egzemplarz przeznaczony na konkurs.
Faktycznie byłam przekonana, że będzie trójkąt miłosny, przez co na wstępie ją skreśliłam. Teraz patrzę na nią bardziej przychylnie i może kiedyś dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Polecam :) Niedługo będzie ją można wygrać na moim fanpage'u.
UsuńBardzo mam ochotę na tą książkę i nie mogę doczekać się premiery :)
OdpowiedzUsuń