Spontanicznym bohaterom przytrafiają się zupełnie
nieoczekiwane przygody. No bo przecież jeśli ktoś jest na nie otwarty, prędzej
czy później ma okazję ich posmakować. Szalone, zakręcone, angażujące przygody
przytrafiają się także postaciom wyjętym z powieści duetu Vi Keeland i Penelope
Ward. Autorki wydały już razem niejedną książkę udowadniając, że potrafią
połączyć swoje atuty i zafundować czytelnikom coś chwytliwego. Ostatnio wręcz o
wiele ciężej u nas o samodzielnie stworzoną historię przez którąś z wyżej
wymienionych pań. Tak zaangażowały się w tworzenie razem, że sypią kolejnymi wspólnymi
propozycjami jak z rękawa. I dobrze. Bo nieźle im to wychodzi. Jak wypadła zatem
pierwsza część nowej serii? Czy „Zbuntowany dziedzic” to lektura poziomem
podobna do poprzedniczek tego duetu?
ZARYS FABUŁY
Kiedy Gia zgodziła
się wyświadczyć przyjaciółce przysługę, nie miała pojęcia, że wpakuje się w
niezłe tarapaty, a stanowisko barmanki wymaga doświadczenia i wiedzy. No cóż… Pozytywne
intencje niekoniecznie wyjdą wszystkim na dobre, ale gdyby nie one, Gia nigdy
nie poznałaby Rusha. Wytatuowany, mroczny, przystojny. Nieco inny od
pozostałych osób odwiedzających lokal. W końcu to szef! Kiedy mężczyzna
orientuje się, że jego pracownicy się panoszą, a dość istotne stanowisko
zajmuje właśnie osoba, która o pracy nie ma bladego pojęcia, wpada w furię. A
potem zaczyna dostrzegać jej atuty.
Pomiędzy tymi
dwojga wybucha namiętność, która już od samego początku ma jednak ustalone
granice. Żadnego przyszłościowego związku. Czy jednak tak łatwo oprzeć się
emocjom i uczuciom, których przecież nie da się oszukać?
DWA ŻYWIOŁY, CZYLI
AŻ ISKRZY
Trafiła kosa na kamień, można by rzec. Bohaterowie tej
powieści to twarde sztuki i można
podobnym określeniem opisać zarówno Gin,
jak i Rusha – przedstawicieli różnych płci, za to tej samej, bo pierwszoosobowej narracji. Piekielnie zamożny, z ciałem boga i szorstkim sposobem bycia. Jako szef –
solidny, dbający o renomę, budzący respekt u wszystkich, oprócz oczywiście Gin.
Rush to wytatuowany typ, który pod maską
pozorów skrywa dobre serce. Tacy faceci oznaczają jednak kłopoty,
zwłaszcza, kiedy zdają się wyraźnie typować swoje granice. Z kolei Gin nie jest
przestraszoną szarą myszką. Wie jak dociąć i jak odpyskować. Uczynna, zaradna,
momentami uroczo wredna. Są jak woda i ogień, a jednak potrafią wzajemnie
się uzupełniać. U boku takiego duetu na pewno ciężko o nudę.
MIŁOŚĆ I
CLIFFHANGER
Od przysługi się zaczyna, poprzez złość, przyjaźń, pierwsze fascynacje i zakochanie.
Z towarzyszącą świadomością, że przecież nie mogą kochać. Bo to i tak nie ma
szansy bytu. Podoba mi się rozwój wątku miłosnego powieści, który niespiesznie buduje napięcie. I choć
sama relacja Gin i Rusha nie należy do wielce oryginalnych, akcja potrafi zafundować
taki zwrot, że aż ciężko uwierzyć w jej
słowa. W szczególności na samym końcu. Poważnie, u boku książki cały czas
bawiłam się dobrze, stawiając na udany romans, ale nic poza tym. Tymczasem na
koniec autorki zafundowały takie zakończenie, że aż wbiło mnie w siedzenie. Jestem OGROMNIE ciekawa jak potoczą się
losy bohaterów w kolejnym tomie, bo mam wrażenie, że naprawdę sporo się
będzie działo. Czegoś takiego na pewno się nie spodziewałam.
DYNAMICZNE „TERAZ”
Jest humor, zabawne docinki, energiczne postaci i są zwroty akcji. Tak, w powieści tego gatunku
można spotkać i coś podobnego! Muszę zatem przyznać, że książka otwiera bardzo intrygującą
serię i na pewno podoba mi się deczko bardziej od kilku innych powieści tego
duetu. Nie ma wyłącznie przeszłości,
jest otóż dynamiczne teraz. Zdecydowanie polecam więc wszystkim fanom
romansów. „Zbuntowany dziedzic”, pomimo dość banalnej okładki, mocno mnie
zauroczył.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Miłośnicy gatunku, na pewno będą usatysfakcjonowani lekturą. 😊
OdpowiedzUsuńLubię humor i zabawne docinki w tego typu literaturze.
OdpowiedzUsuńOstatnio nie czytam romansów, ale mogą być fajną odskocznią od innych gatunków :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, ale podobają mi się Twoje zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna lektura! :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, okładka jest wyjątkowo banalna i sugeruje raczej erotyk niż romans ;). Raczej się nie skuszę na tę książkę, mimo iż lubię romanse, bo mnie nie zaintrygował jej opis...
OdpowiedzUsuńLubię takie książki :)
OdpowiedzUsuń