Czasami przeznaczenie pozostawia tak wyraźny ślad, że
nikt nie jest w stanie sprzeciwić się przyszłości. Czasami jedno wydarzenie
może dać początek czemuś, co wpływa na całe życie.
Czasami uczucie dobiera ludzi tak różnych, że i niebo i
ziemia szeroko otwierają oczy ze zdziwienia.
Bo przecież los bywa nieprzewidywalny, a na pewno już
nieprzewidywalna bywa miłość.
Jesteście ciekawi co połączyło Boyce’a oraz Pearl, bohaterów
książki „Tak słodko…”? Jeżeli lubicie love stories, niegrzecznych chłopców oraz
bohaterów po przejściach, zapraszam do zapoznania się z moją recenzją.
Chyba nikt nie spodziewał
się tego, że siedmioletni chłopak uratuje tonącą pięciolatkę. Dziecięca odwaga,
niebanalny gest i wydarzenie, które niewidzialnie wyrysowało pomiędzy ludźmi
nić porozumienia. Bo choć czas mijał, nie przeminęła znajomość, której teraz
przyszło rozkwitnąć.
Pearl, wychowywana
przez matkę i ojczyma, jest nad wyraz ambitną dziewczyną, mającą wkrótce trafić
w progi renomowanej uczelni. Cóż jednak z tego, kiedy medycyna absolutnie jej
nie pociąga. To odwieczne marzenie jej matki, któremu teraz planuje się
sprzeciwić. Tkwiąc w toksycznym związku z mężczyzną, który całkowicie zapomniał
o szacunku, przyjaźni się z Boycem Wynna, chłopakiem pochodzącym z zupełnie
innego środowiska. Zuchwały, nieprzebierający w słowach, a jednak skrywający
ogromne pokłady dobra jest dla dziewczyny kimś więcej, kimś, kogo zaczyna
pragnąć.
Boyce spędził dzieciństwo
bez matki, za to u boku wiecznie pijanego i awanturującego się ojca. Nic więc
dziwnego, że śmierć jedynego rodzica jest dla niego niczym ciężki, zdjęty z
serca kamień. Mieszkając w przyczepie, chłopak jest zdany na samego siebie,
chociaż nie boi się żadnej pracy całkiem dobrze sobie radząc. Śmiały, nienarzekający
na brak zainteresowania ze strony kobiet nie jest osobą, która przejmowałaby
się jakąkolwiek opinią na swój temat. Jest jednak ktoś, kogo od zawsze starał
się chronić, dziewczyna, która znaczy dla niego coś więcej, choć nie jest
jeszcze do końca tego świadom.
Ona i on, główni bohaterowie i naprzemienni narratorzy
powieści, są jak woda i ogień, a jednak potrafią funkcjonować na tej samej
powierzchni. Działająca pod dyktando rodziców dziewczyna obawiająca się
własnych decyzji oraz chłopak, który od zawsze zdany był wyłącznie na siebie. Spokój
i dzikość, obawa i odwaga, maniery oraz ich brak. Mogłoby się wydawać, że
związek w przypadku takich skrajności nie jest możliwy, a jednak… Tammara Webber całkiem dobrze poradziła
sobie z kreacją czołowych postaci. Wyraziści, wyróżniający się i przede
wszystkim, różniący się, sprawiają wrażenie wiarygodnych. Podobnie z resztą
jak bohaterowie przewijający się w tle, ci pozornie nieistotni, a jednak mający
w tej historii niemałe znaczenie.
Autorka postawiła
na schematyczną fabułę, na układ dobrze już znany, chociaż wciąż lubiany jeżeli
chodzi o nurt New Adult. On – zły, ona – dobra i miłość, która wbrew światu
potrafi zapłonąć. Nieco inaczej jednak rozegrała cały przebieg rozkwitającego
uczucia. Nie ma tutaj miłości od pierwszego
wejrzenia, a ewoluującą przyjaźń, która od zawsze była czymś więcej,
chociaż bohaterowie postanowili po prostu dać jej więcej czasu.
Akcja powieści
rozgrywana jest w teraźniejszości, chociaż narratorzy nieraz czynią odniesienia
do przeszłości, w szczególności na początku. Niestety często jest to
robione bez zapowiedzi, toteż skoki czasowe potrafią namieszać i frustrować. Mamy wątpliwości co do zachowań bohaterów i
gubimy się w natłoku wspomnień. Wstępny chaos naprawdę potraf zniechęcić,
jednak nie warto się poddawać. Otóż brnąc w głąb zaczynamy identyfikować się z
decyzjami głównych postaci, książka nabiera tempa, ogłady i klarowności, a
najlepszą ucztę czytelniczą zostawia na sam koniec. I to właśnie finalna część historii
jest tą, która mnie przekupiła.
Chociaż głównym
motywem jest tutaj oczywiście miłość, w tle przewijają się tematy poboczne,
często przybierające formę ludzkich dramatów. Niepełne rodziny, alkoholizm,
przemoc fizyczna bądź psychiczna. Autorka potrafi wzruszyć, wstrząsnąć, ale
także cudownie oczyścić.
Romantyczna,
namiętna, pełna trudnych wyborów, słodka, ale nie przesłodzona. Historia Pearl
i Boyce’a trafi w gusta fanek nurtu New Adult oraz bezsprzecznie w serca
wielbicielek Tammary Webber. Chociaż książka ma swoje minusy, jest jednak
historią wartą poznania bliżej, bo druga połowa czyni ją wypełnionym emocjami
kotłem, w którym warto choć na chwilę się zanurzyć.
moja ocena: 4+/6
wydawnictwo:
Jaguar
ilość stron: 397
data wydania: luty
2016
Książkę do
recenzji dostarczyła księgarnia internetowa lovebooks.pl. Serdecznie dziękuję!
Ten schemat wychodzi mi już uszami. Wiesz, wychodzi mi uszami, ale i tak czytam tak schematyczne książki, które koją moją wewnętrzną romantyczkę. Jeżeli tylko będę miała okazję przeczytać, też tak zrobię :)
OdpowiedzUsuńObecnie nie mam nastroju na taki schemat, chociaż ogólnie to ta historia mogłaby mi się spodobać. Może kiedyś dam tej dwójce szansę ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej zainteresowały mnie wątki poboczne:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że kolejna książka dla mnie. Tytuł zapisuję, bo mam zdecydowanie słabość do takich historii :)
OdpowiedzUsuńAkurat jestem w trakcie czytania pierwszego tomu, dlatego recenzji nie czytam, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Spokojnie :* Życzę udanej lektury!
UsuńNigdy nie słyszałam o tej książce. Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńKasia
Myślę, że pomimo minusów warto zapoznać się z tą pozycją! Wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPrzezabawny tytuł :D - to moje pierwsze spostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie lubię schematów. Bardzo. Mam już obsesje na punkcie szukania czegoś oryginalnego. Dlatego książka pewnie nie przypadłaby mi do gustu! NewAdult to groźny gatunek właśnie ze względu na schematy. Z drugiej strony... czasem nawet schematy mogą mieć w sobie trochę oryginalności. Dużo ratują postacie.
Pozdrawiam!
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
Masz rację. Czasami bywają takie książki, które pomimo schematów i tak zachwycają. Ta jest całkiem dobra - ale przyjęłam ją bez wielkiej euforii.
UsuńMino, że bardzo schematyczne, to myślę, że warto się z tym zapoznać. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam też na dopiero co raczkującego bloga:
http://zamknietawpozytywce.blogspot.com/
Myślę, że książka bardzo przypadła by mi do gustu. Lubię taką tematykę zaraz po kryminałach medycznych :) zapisuję tytuł :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do wspólnej obserwacji :)
Hmmm... ciekawie to brzmi. Chociaż nie będzie stanowić mojego "must read", to jeżeli gdzieś ją przypadkiem znajdę, to może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Schematyzm mi nie przeszkadza, a ogień i woda to niezłe fajerwerki :)
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń