„ – Widzisz, wciąż istnieje dawna Ella. –
Uśmiecha się arogancko, przejeżdżając przez skrzyżowanie. – Potrzebowała tylko
małego wypchnięcia z kryjówki.
Zapinam pas, udowadniając, że się myli.
- Nie, nie istnieje. Odeszła na zawsze.
- Próbuj, ile chcesz, ale ja ją ściągnę z
powrotem.”
Ta recenzja będzie nieskładna, chaotyczna, pozbawiona
ogólnego sensu, który tak usilnie będę starała się Wam przekazać. Skąd to wiem?
Ponieważ w obliczu dobrych książek, które czarują słowem, brakuje mi tych
własnych . A ta książka, którą chcę Wam dzisiaj przedstawić jest akurat BARDZO
dobra. O poszukiwaniach miłości, zaprzepaszczonych szansach, o powracającej
przeszłości i wyrzutach sumienia. O życiu, tym potrafiącym przygwoździć do
ziemi, bądź wznieść ponad chmury. O tym jest nowa książka Jessiki Sorensen, a
ja pozwolę sobie Wam trochę o niej opowiedzieć.
Można byłoby
stwierdzić, że Ella May wyjechała na studia chcąc utorować sobie drogę do kariery.
Ma przyjaciółkę, obsesję na punkcie porządku i zasłonięte szkicami lustro. Niby
nic nadzwyczajnego, a jednak… Tak naprawdę Ella uciekła. Z dnia na dzień
zostawiając za sobą przeszłość przypuszczała, że będzie w stanie się od niej
uwolnić. Nadchodzi jednak czas wakacji, a kończące się fundusze zmuszają ją do
powrotu do domu. Dziewczyna wie, że przyjdzie jej ponownie spotkać się z kimś,
komu nie będzie potrafiła spojrzeć w oczy. Z kimś, komu udało się dotrzeć do
najgłębszego miejsca w jej sercu – z Michą Scott’em, który przez osiem długich
miesięcy bezskutecznie ją szukał. Czy ich przyjaźń odrodzi się na nowo? Czy jednak
tylko o przyjaźń tutaj chodzi?
Ponoć kiedyś lubiła samochody i niebezpieczeństwo. Ponoć miała cięty język, pod powierzchnią
którego kryła się ciepła, wrażliwa osoba. My tego nie wiemy, bo nam Ella jawi
się jako zupełnie inna osoba, stroniąca od tematów związanych z jej rodziną,
nienaganna i zaprzyjaźniona z dziewczyną z wyższych
sfer. Kiedy jednak nić zagmatwanego kłębka tajemnic delikatnie się
rozwija okazuje się, że bohaterka niesie ze sobą bagaż wspomnień, o których z
pewnością nikt z nas nie chciałby rozmawiać. Umysłowo chora matka i ojciec
alkoholik to jeszcze nic, bo najgorsze są dręczące ją wyrzuty sumienia, że
pewnego dnia przyczyniła się do wielkiej tragedii.
Micha Scott,
opiekuńczy, pomocny, lubiący wyzwania i niebezpieczeństwo chłopak, który przez
ostatnich osiem miesięcy wygasał, tłumiąc smutki w przelotnych przygodach z
dziewczynami. A na brak kandydatek Micha narzekać nie może. Przystojny,
nieustępliwy, staje przed ostatnią szansą odratowania uczucia, któremu cały
czas wiatr wieje w oczy. Czy jednak
można odnaleźć miłość w kobiecie, która tłumi każde jej echo? Czy można
pochwycić uczucie, które ktoś spycha w najmroczniejsze zakamarki swojej duszy?
Jessica Sorensen, autorka serii o Callie i Kaydenie, powraca z nową historią, z romantyczną powieścią
o ludziach, którym los postanowił przygotować prawdziwy obóz przetrwania. Micha i Ella, tytułowi bohaterowie, ale i
naprzemienni narratorzy, to postaci w każdym calu wyjątkowe, takie, do których
osobowości nie trzeba było mnie długo przekonywać. Pomimo zerwanych więzi i
usilnych prób powstrzymywania kontaktu, wracają na tą samą scenę rozgrywanych
wydarzeń, a ich poczynania i wolno
stawiane wspólne kroki obserwuje się z największą przyjemnością. Brawo za
nich, brawo za żywe dialogi i za sytuacje, w których oczywiście biorą udział,
bo za każdym razem, kiedy tych dwoje znajduje się blisko siebie, można wyczuć
piękne, pełne namiętności napięcie.
„Nie pozwól mi
odejść. Ella i Micha” to powieść, w którą autorka sprytnie wplotła paletę
ludzkich problemów. Natkniemy się tutaj na osobę cierpiącą na zaburzenia
afektywne dwubiegunowe, jest niedostrzegający problemu alkoholik czy rozbita
rodzina, w której jeden z rodziców zapomniał o swoim dziecku. Są rany noszone na sercu - te zasklepione i
otwarte, malejące ze względu na upływający czas, ale i te, których wyleczyć się
nie da. Jest miłość, ta, od której się ucieka, ale i ta cierpliwa, która czeka
z pomocną dłonią wierząc w lepsze jutro.
Zdecydowanie mój
gatunek, mój temat i moi bohaterowie. Przekonały mnie wiarygodne dialogi -
słodkie, uszczypliwe czy miłosne. Jestem marzycielką, więc ta historia
podbiła moje serce. Może niekoniecznie przypadnie do gustu czytelnikom
stroniącym od romantycznych treści, niemniej jednak jeżeli czytaliście
poprzednie książki autorki, ta także powinna znaleźć się w Waszych rękach. Ja jestem na tak. To jest bezsprzecznie
ten typ, którego tak natrętnie szukam. Znalazłam i czekam na więcej.
moja ocena: 5+/6
wydawnictwo: Zysk
i S-ka
ilość stron: 294
data wydania:
czerwiec 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Ciekawa recenzja. Dobrze się ją czyta.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej ksiązce,ale moze gdzieś ją upoluję.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Ta książka spodobała mi się już w momencie, gdy przeczytałam jej opis po raz pierwszy. Świetna recenzja. Dzięki temu, co napisałaś podoba mi się jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńKasia
Oczarowana, ciekawa, poirytowana-taka jestem po twojej recenzji. Oczarowana twoim opisem, ciekawa bohaterów, a poirytowana faktem, że jeszcze nie czytałam tej książki. Moja nieudolna romantyczka już wyje! Koniecznie muszę poznać twórczość autorki. Widzę, że czytasz Crashed. Moja ulubiona seria z Coltonem w tle.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo zachęcająco! Również jestem marzycielką, więc coś czuję, że to pozycja idealna dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tej książki nie byłam w stanie się wysłowić :P
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie znowu, jak mi wpadnie w ręce to chętnie zatopię się w lekturze!
OdpowiedzUsuńciekawa recenzja może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga!
Zapraszam na kanał!