„Miłość to dziwny twór, każdy jej pragnie ,
każdy chce ją zdobyć i zrozumieć tylko po to, by później odkryć, że była jedynie namiastką prawdziwego
uczucia.”
Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie zaskakują, są
udane kontynuacje powieści utwierdzające mnie w przekonaniu, że autor miał po
prostu pomysł. Często niestety bywa tak, że kolejne tomy serii tworzone są na
siłę, a wymęczona akcja czerpie pokłady wytrzymałości czytelnika nudząc,
dręcząc, bulwersując. Kiedy sięgałam po „Arktyczny dotyk”, drugi tom serii Dark Elements, miałam cichą nadzieję, że
pojawiające się na okładce skrzydła są także symbolem rozwinięcia skrzydeł
samej autorki. Uff… Teraz mogę to już powiedzieć. To była prawdziwa jazda bez
trzymanki.
Po tragicznych
wydarzeniach Layla próbuje jakoś się pozbierać. Wciąż czując gorzki posmak
minionych chwil, nie potrafi przestać myśleć o tym, jak mało kolorowa malowana
jest jej przyszłość. Tuż przy jej boku tkwi jednak Zayne, przyjaciel, który
pozwala dziewczynie odkryć wewnątrz serca palący się żar, a obnażając przed nią
swoją miłość, wznieca radość i ból. Bo przecież Layla od zawsze miała go na
oku, chociaż od początku też wiedziała, że tak naprawdę nigdy nie mogą być
razem.
W środowisku, w
którym przebywa, zaczynają się jednak dziać o wiele bardziej niepokojące
rzeczy. Coraz częściej dochodzi do dziwacznych incydentów, kiedy to w szkole udział
w bójkach biorą ci grzeczni i niepozorni uczniowie. Dziewczyna dostrzega, że
częściowo traci całą moc i kiedy nie ma pojęcia, co to wszystko oznacza, z odpowiedzią
przybywa Roth, demon, któremu nigdy nie mogła się oprzeć. Aczkolwiek to dopiero
początek problemów. Na świecie bowiem rodzi się coś, co może zniszczyć
wszystkich.
W drugiej części mrocznej serii autorka postawiła na
komplikacje, te powstałe w relacjach międzyludzkich oraz te, które dzieją się
poza zasięgiem bohaterów. Mamy tutaj
wyraźnie malujący się trójkąt miłosny, który w pierwszej części nie przybierał
aż tak wyrazistej postaci. Layla koi
smutki w ramionach Zayna odkrywając w sobie coś, czego nigdy tak intensywnie
nie czuła. Chłopak z pewnością nie jest jej obojętny, a zazdrość, która nią
kieruje tylko utwierdza ją w przekonaniu, że najwyraźniej się zakochała. Kiedy jednak na scenę wkracza Roth, wszystko
co dotąd stabilne zaczyna się chwiać. Gdy w grę wchodzi płonące pożądanie, niełatwo
ugasić jego płomień, jednak gdy sparzy, jeszcze trudniej wyleczyć wolno gojące
się rany.
Zayne i Roth, kamień i ogień, stabilność i odmienność,
bezpieczeństwo oraz wyzwanie. Zupełnie różni, każdy na swój sposób –
pociągający, mają jednak wspólny cel – Laylę. Autorka postanowiła pomieszać
nieco szyki i zaburzyć utartą wizję, przez co
zamkniętego dotąd Zayna poznajemy od tej bardziej romantycznej strony, zaś
Roth, wystarczająco już arogancki, jeszcze mocniej zachodzi nam za skórę. Z
czasem trudno się zdecydować, który tak naprawdę wydaje się lepszym kandydatem,
co tylko podkręca atmosferę. Jednak w
książkach Jennifer L. Armentrout wszystko może się zdarzyć i tutaj także
czytelnik trafia do bulgoczącego kotła nieprzewidywalnych pomysłów, emocji i
wrażeń.
Gasnące umiejętności, niebezpieczeństwo, walka i śmierć.
Wkraczające na terytorium dobra zło, szalejące moce, niepewność i poszukiwania
sposobu, ponieważ by przetrwać, potrzebne są naprawdę dobre strategie. Lecz
kiedy bohaterowie stają oko w oko z wrogiem, nic tak naprawdę nie jest łatwe, a
każda sekunda może okazać się tą ostatnią.
„Arktyczny dotyk” to przeładowana akcją kontynuacja, w której kolejne strony dostarczają
nowych pokładów energii. Jestem pod ogromnym wrażeniem wyobraźni autorki, która
chyba nie jest zblokowana żadną granicą. Tutaj każdy scenariusz jest możliwy,
jednak każdy, na który Jennifer postawiła, jest też jak najbardziej trafny.
Niesztampowa
fabuła, pełnokrwiści bohaterowie, nieprzewidywalność i liczne, zaskakujące
zwroty akcji. Druga część serii Dark
Elements przebiła swoją poprzedniczkę pod każdym względem, chociaż już
pierwszy tom utrzymywał naprawdę wysoki poziom. UWIELBIAM i polecam wszystkim,
którzy mają ochotę na walkę i miłość rozgrywaną w świecie pisanym nutami
fantasy. Czekam zatem na kontynuację i już drżę z podekscytowania na myśl o
tym, czym autorka uraczy nas w Ostatnim
tchnieniu.
moja ocena: 5+/6
wydawnictwo: Filia
ilość stron: 400
data wydania: czerwiec
2016-07-07
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję księgarni BookMaster.
Ooo! A ostatnio dopisałam Dark Elements do listy "must have"! Co prawda opisujesz drugi tom, ale dlaczego by nie? Też mi się opinia przyda :D
OdpowiedzUsuńHmm, nie przepadam za trójkątami miłosnymi, ale cała reszta wydaje się być w porządku.
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
Dark Elements kusi od czasu premiery, ale najpierw chciałabym zapoznać się z poprzednią serią autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://faaantasyworld.blogspot.com/
Kocham tą autorkę. Czytając "Obsydian" Jennifer dostała moją sympatię i uwielbienie. Sięgnęłam również po inne jej dzieła nie zawiodła czytelników, w każdym razie nie mnie. Ostatnio zauważyłam na półkach empiku jej nowe wypociny "Dark elements" bez zastanowienia pochwyciłam książkę czego nie żałuję. Od pierwszej strony pochłonęłam ją całą bez opamiętania. Koniec jak zwykle pozostawił w niepewności. Ubolewałam nad tym, że znów będę musiała czekać wieczność na drugi tom dopóki nie zobaczyłam twojej świetnej recenzji na blogu. Dzięki ciebie mam jeszcze większą chrapkę na "Arktyczny dotyk".
OdpowiedzUsuńA ktoś wie kiedy będzie premiera 3 części w polsce ?
OdpowiedzUsuńPodpisami się pod pytanie kiedy tom 3? Dwa tomy pochłonęła bez opamiętania w 3 dni wiec na 3 tom czekam jak w gorączce. polecam obie części nie można się oderwać
OdpowiedzUsuńNiestety nic mi na ten temat nie wiadomo. Póki co w zapowiedziach wydawnictwa Filia nie wspominają o 3 tomie ani słowem. Jeżeli będę coś tylko wiedzieć, od razu napiszę na blogu bądź fanpage'u. Też wyczekuję kolejnego tomu, bo seria jest genialna.
Usuń