Nie kryję się z tym, że jestem wielbicielką literatury
erotycznej. Nie będę też jednak owijać w bawełnę i dodam, że koniecznie
zagranicznej, bo doświadczenia z polskimi autorami próbującymi swoich sił w tym
gatunku, zakończyły się dla mnie wielkim rozczarowaniem. Otoczona dylematami,
wątpliwościami, ale w końcu i nadmierną ciekawością przechylającą na swoją
stronę szalę zwycięstwa, sięgnęłam po „Sny Morfeusza”, powieść, o której
ostatnio zrobiło się bardzo głośno. Tajemnica, niebezpieczeństwo i niegasnący żar
namiętności. Czy polska autorka stworzyła coś, z czego będziemy mogli w końcu
być dumni?
Cassandra Givens
wie, że od tego dnia może zależeć jej przyszłość. Wszak rozmowa o pracę w
renomowanej firmie zawsze wiąże się ze skrywanymi nadziejami. Zdenerwowanie
okazuje się tym razem podwójnie uzasadnione. Ma stanąć przed owianym aurą
geniuszu, ale i surowości szefem – Adamem McKey’em, którego decyzja zaważy na
jej losach. I jakże wściekła opuszcza jego biuro, kiedy zostaje odprawiona z
kwitkiem – po chamsku, bez ogródek, bez litości. Roztargniona i załamana
postanawia zaszaleć, a prześmiewczy los sprawia, że u boku nowo poznanego
przyjaciela ląduje w klubie dla par szukających erotycznych przygód. To właśnie
tam poznaje Morfeusza, kryjącego się za maską mężczyznę otwierającego przed nią
bramy przyjemności, o której dotąd nie miała pojęcia. Wkrótce jednak przekonuje
się, że Morfeusz i Adam McKey to jedna i ta sama osoba. Lecz chociaż chciałaby
się wycofać, gra dopiero się rozpoczyna, a jej konsekwencje wiążą się z
ryzykiem, niebezpieczeństwem, ale i spełnieniem.
Główni bohaterowie powieści, jakże dalecy od utartego
schematu szarej myszki i nieskazitelnego boga, wywołali w moim umyśle lawinę
różnorakich, sprzecznych emocji. Po chwilach irytacji, przebaczenia, zdenerwowania
i przyjemności wyrobiłam ostateczne zdanie. On całkowicie mnie przekonuje, ona – nie do końca. Adam, jako surowy, arogancki i dobrze
zorganizowany szef kryje w sobie coś głębszego, tajemnicę, którą nieodparcie
miałam ochotę odkrywać. Niebywale despotyczny, mający wręcz obsesję na
punkcie sprawowania kontroli, ma w sobie coś, czemu łatwo się poddać. W przeciwieństwie do niespójnej oraz
irytującej Cassandry, która często sprawiała wrażenie nierozgarniętej i
gołosłownej, niby to inteligentnej, a jednak chwilami tak bardzo niemądrej.
Wielki plus za kreację
bohatera drugoplanowego - Tommiego, który, chwała za oryginalność, nie był ani
gejem (nie żebym coś do nich miała, ale czytając setny raz o takich relacjach
pragnie się powiewu świeżości), ani też obrabiającą tyłek pseudo przyjaciółką.
Chociaż czasami niezbyt podobały mi się
sytuacje tworzone pomiędzy nim, a Cassandrą, pomysł z chorobą sprytnie wtrąconą
w fabułę uważam za godny oklasków.
Jak na powieść
erotyczną przystało, książka „Sny Morfeusza”
została dosłownie przepełniona scenami zbliżeń głównych bohaterów. Ich
intrygujące, chwilami inspirujące, a jednak zawsze wnoszące jakiś element
odmienności poczynania można śledzić na każdym kroku, co z czasem trochę się przejada. Jest dobrze, jednak gdyby
nieco pozwolić bohaterom odsapnąć, byłoby jeszcze lepiej, bo przecież czekanie
wzmaga apetyt.
By jednak nie zrozumieć opacznie wzmianki o niezliczonych
scenach seksu, muszę nadmienić, że książka
posiada wiodący wątek pozwalający co jakiś czas odwrócić uwagę od cielesnych
uciech głównych postaci. Jest
zagadka, przyznam, kusząca i absorbująca i jest niebezpieczeństwo, element
sensacji nadający tej powieści smaczku. Tym autorka trafiła w sedno,
przekonując i mnie, że jednak da się w Polsce stworzyć coś, co może
autentycznie zainteresować.
Jako że nie miałam styczności z poprzednimi książkami,
które wyszły spod pióra K.N. Haner, trudno mówić mi o postępach czy widocznym
rozwoju. Język, jakim się posługuje jest
plastyczny i klarowny. Pojawiają się wulgaryzmy, do których można się
przyzwyczaić. Dialogi żywe, chociaż chwilami nieco przesadzone. Ostatecznie
jednak muszę przyznać, że całkiem dobrze się bawiłam. Na tyle by stwierdzić, że
polska literatura erotyczna zrobiła w końcu ten historyczny krok na przód.
Myślę, że po
książkę powinni sięgnąć lubiący wyzwania wielbiciele pikantnych scen –
ostrzegam, będzie ich dużo! Dlaczego? Bo polska, a jednocześnie przypominająca
powieści pisane za granicą. Nie obyło się bez minusów i scen, które z przyjemnością
bym usunęła, a jednak były też takie, które doprowadzały moje zmysły na skraj
przyjemności. Generalnie – było całkiem dobrze. K.N. Haner – nie podcinam Ci
skrzydeł, więc leć. Czekam na więcej :)
moja ocena: 4+/6
wydawnictwo:
Editio red
data wydania:
lipiec 2016
ilość stron: 416
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio.
Faktycznie, dużo u Ciebie erotyki! Czekam na BT i Morfeusza w snach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHaha, przyjaciel hetero? Naprawdę nieschematycznie;) dam szansę temu polskiemu erotykowi ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę posiadam już na półce, także niebawem i u mnie będzie można przeczytać recenzję. Racja o "Snach Morfeusza" jest naprawdę głośno, a zdania są różne. Ciekawa jestem po której stronie znajdzie się moja opinia? ;)
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie głośno o tej książce. Już kilka razy zetknęłam się z tym tytułem. Cieszę się, że ten erotyk wychodzi poza utarte w literaturze schematy. Coś nowego, coś, co może kiedyś mogłabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Czytałam już tyle opinii, że sama nie wiem. Mam dylemat, ponieważ niby wiem czego się spodziewać, ale jak odbiorę tę książkę? Nie wiem! Dałabym jej szansę, ale mam pewne obawy...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to dobry erotyk. Budzi wiele emocji :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co teraz myśleć, różne opinie krążą na temat tej książki, ale ja również tak jak ty lubię erotyki, a że ostatnio postanowiłam dać szansę naszym polskim autorom, to chyba "Sny Morfeusza" mnie nie ominą :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa. Nie spodziewałabym się erotyku patrząc na okładkę, naprawdę jestem zdziwiona :D
OdpowiedzUsuńO, pierwsza rzecz na którą zwróciłam uwagę - tak, popieram to, że umieszczanie wszędzie homoseksualistów już nudzi. Ostatnio w antologii czytanej przeze mnie prawie w KAŻDYM opowiadaniu był jakiś homoseksualista. Nie mam nic do nich, ale... ile można? No, po moim długim wstępie... ahaha. Nie przepadam za erotykami, może właśnie dlatego, ze nie wpadłam na dobry. "Syn Morfeusza" średnio do mnie przemawia, ale może kiedyś? c;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com
Tym razem raczej nie mój gatunek, chociaż coś mnie do tej książki przyciąga.
OdpowiedzUsuńLubię niekiedy sięgnąć po literaturę erotyczną, ale niemal zawsze są to powieści zagranicznych autorów, dlatego cieszę się, że "Sny Morfeusza" czekają na półce, bo ciekawi mnie, jak w tym gatunku poradziła sobie polska pisarka. Widzę, że całkiem nieźle. :)
OdpowiedzUsuńPewnie nie przeczytam.
OdpowiedzUsuń