Lekki romans, władczy mężczyźni i bohaterki, które nie
dają sobie w kaszę dmuchać. Witam w literackim świecie K. Bromberg, autorki
bestsellerów dobrze przyjętych przez polskie czytelniczki, które wypatrują gorących
powieści o miłości. Takich, które nie rozbroją emocjonalnie, ale zapewnią
oczekiwaną rozrywkę. Nie chcecie się plątać w żadne serie, a macie ochotę na
taką właśnie lekturę? Może właśnie „Ściema” okaże się historią na miarę Waszych
oczekiwań. Ja mam ją za sobą i mogę Wam co nieco na jej temat opowiedzieć.
ZARYS FABUŁY
Zane wchodzi do
windy i wszyscy wokół zdają się wstrzymywać oddech, byleby tylko zrobić dla
niego jak najwięcej miejsca. Głośna rozmowa przez telefon, pewna postawa,
ignorowanie komfortu innych. Taki typ. Na pozór – dupek. Król windy odziany w
drogi garnitur i ciągnący za sobą nowy pomysł na rozkręcenie biznesu. Jego
perełką ma zostać portal randkowy dla osób, które chcą poważnie zaangażować się
w przyszłościowy związek. Ale do pełni sukcesu Zane potrzebuje pomocnej dłoni.
Kiedy Harlow,
piękna modelka - która jednak usilnie stara się łapać każdej roboty, by zarobić
na życie - przychodzi na rozmowę o pracę, dzieje się coś, co od razu ją
dyskwalifikuje. Spóźnia się, łamie obcas i wyrzuca Zane’owi wszystko to, co o
nim myśli. Nieoczekiwanie mężczyzna składa jej stanowiącą wyzwanie propozycję.
Wyruszy z nim na promującą firmę imprezę objazdową udając jego partnerkę.
Choć na początku
może się wydawać, że ta dwójka nie będzie w stanie wspólnie funkcjonować na
jednej powierzchni, pomiędzy nimi rodzi się iskra pożądania. I nie tylko ona.
TRAFIŁA KOSA NA
KAMIEŃ
Twardy zawodnik i
twarda zawodniczka. U Bromberg nie ma słabszych i silniejszych, są
wyrównane siły, co z kolei rodzi cięte dialogi i ciekawe sytuacje. Przepis na
mieszankę wybuchową. Zane to dziany gość. Pewny siebie, arogancki, taki, który budzi respekt. Chociaż nie
u wszystkich. Harlow stanowi dla niego swego rodzaju odmianę. W końcu nie każda
kobieta jest gotowa na to, by puścić w jego kierunku soczystą wiązankę. Trafiła kosa na kamień, można byłoby
powiedzieć. A jako że kosa i kamień będą musieli spędzić ze sobą trochę czasu, nie
jest zaskoczeniem, że głównym motywem powieści będzie docieranie się i powolne odkrywanie swoich prawdziwych osobowości. Bo
pod postawą pewności siebie lubią się kryć inne wartości.
NAMIĘTNOŚCI
Nie ma dramatów,
nie ma lawiny emocji, jest za to pikantna
i rozpalająca treść, w której autorka nie boi się rzucić bezpośrednim
określeniem męskiej części ciała. Ale… W morzu kontrowersyjnych erotyków ten
romans umieściłabym raczej w kategorii
łagodnego. Namiętności sporo, co nie oznacza, że strony są zasypane scenami
zbliżeń. Jak to u autorki bywa, jest odważnie,
ale w granicach normalności.
DRUGI PLAN
Jest rozrywkowa mama, która na przykład… wrzuca córce do
bagażu prezerwatywy. Przezorna kobita. Jest „brzydki” pies, od którego wszystko się zaczyna i jest też trasa promocyjna, bo przecież
bohaterowie zakładają, że ich relacja będzie się opierała wyłącznie na linii
służbowej. Jest tytułowa ściema, która – co dość
przewidywalne – przeradza się w coś autentycznego.
PODSUMOWANIE
Książka zatem nie zaskoczyła mnie ponadprzeciętnym
poziomem i też nie rozczarowała. Okazała się być historią na miarę innych powieści autorki. Jeśli ktoś szuka lekkiego
romansu, bazującego na pewnych siebie bohaterach i niespodziewanym dla nich
uczuciu – nie nastawiając się na jakieś ogromne emocje, a pozytywny relaks przy
wieczornej lampce wina - może się spodobać.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Może kiedyś się skuszę, ale nie będzie to mój priorytet czytelniczy. 😊
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu taki romans czytam z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńNastawiłam się na nią właśnie tak: że będzie lekka, przeciętna. Przez to bawiłam się naprawdę dobrze :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę moją długą listę książek, które chcę przeczytać, daruje sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
kurcze jak nie przepadam za romansami to ten jakoś tak mnie uwiódł :D może to ta okłądka bardziej ;D
OdpowiedzUsuńTrochę się obawiam odważnych romansów, ja wolę raczej te grzeczne, w starym stylu ;)
OdpowiedzUsuń