Sztuka, jako nieśmiertelny element duszy każdego artysty,
zawsze niesie ze sobą jakiś przekaz. Cieszy pięknem łatwo dostrzegalnym przez
oko, jednak tylko ci wybitni potrafią pod powierzchnią oczywistej informacji
ukryć sprytnie zawoalowaną prawdę. Podobnie bywa w przypadku książek, które
przecież mogą napisać wszyscy. Nie każdy autor potrafi jednak stworzyć
niepowielony schemat i konstruując wątki skrywać pod nimi tak zaskakujące
tajemnice, że odkrywając je kolejno nie w sposób opanować przebiegających ciało
dreszczy. Jessie Burton i jej debiutancka powieść „Miniaturzystka” pokazały mi,
że od czasu do czasu można natknąć się na takie perełki literatury, które na
długo pozostają w pamięci. Takie, które bez dwóch zdań można byłoby nazwać
wyjątkowymi. Jednak „Muza”, która niedawno wyszła spod pióra tej autorki, przez
pierwszych kilka godzin pozostawiła mnie bez słowa. Dlaczego? I jak tu napisać
teraz coś sensownego…
ZARYS FABUŁY:
Lata 60. Anglia. Skromna,
aczkolwiek mierząca wysoko Odelle Bastien otrzymuje wymarzoną posadę
maszynistki w znanej, londyńskiej galerii sztuki. Porzucając posadę
sprzedawczyni w sklepie obuwniczym liczy na to, że wreszcie będzie miała okazję
zawalczyć o swój los. Nie ma jednak pojęcia o tym, jak bardzo zmieni się jej
życie.
Na przyjęciu
weselnym przyjaciółki, Odelle poznaje Lawrie’go, chłopaka, który proponuje jej
obejrzenie ulubionego obrazu jego nieżyjącej już niestety matki. Baśniowa aura
płótna przedstawiającego nietypową scenę wydaje się emanować niezwykłością.
Jednak prawdziwe zaskoczenie wywołuje reakcja przełożonej dziewczyny i
eksperta, toteż kiedy dzieło trafia w progi galerii, rozpoczyna się śledztwo
tropem intrygującego artysty oraz zagadki sięgającej roku 1936.
Izaak Robles,
malująca w ukryciu córka pewnego marszanda, niebezpieczne czasy witające w
progach Hiszpanii, miłość, oszustwo i pasja, których owoc pozostał
nieśmiertelny. Czy Odelle Bastien dotrze do sedna sekretu? Jaki przekaz niesie
ze sobą płótno?
ANALIZUJĄC:
Jessie Burton skonstruowała misternie utkaną, dopracowaną
w każdym szczególe, wielowątkową, aczkolwiek przede wszystkim niezwykle
absorbującą powieść. Spotykamy się tutaj
nie tylko z całą paletą barw i osobowości, ale także pełną tajemnic akcją,
która rozgrywana jest na dwóch płaszczyznach czasowych.
Rozpoczynając od historii rozgrywanej w latach 60., czytelnik wkracza w świat
Londynu, nie tak idealnego, jak wyobrażała go sobie pochodząca z Trynidadu,
czarnoskóra bohaterka Odelle. Ambitna oraz inteligentna ma okazję współpracować
z zagadkową, filigranową, jednak sprawiającą wrażenie wpływowej i silnej
kobiety Marjorie Quick, która dzierży
stanowisko przełożonej w czasach, kiedy płeć piękna zajmuje raczej podrzędne,
mało istotne posadki. Klimat tamtych lat, aura tajemnicy, istota sztuki, śledztwo i wątek miłosny. Cudowne połączenie
tworzące pędzącą do przodu fabułę, taką, z którą nie łatwo się zatrzymać i
którą trudno częstować się małymi porcjami.
Niemniej ciekawie prezentuje się nie do końca bezpieczna Hiszpania, w progi której trafia
uciekająca z Wiednia rodzina. Nękana depresją kobieta, kupiec handlujący
dziełami sztuki oraz ich wybitnie utalentowana
córka, która tworząc swoje dzieła w tajemnicy, dzieli się sekretem
wyłącznie z zaufanymi przyjaciółmi.
Nietuzinkowi
bohaterowie, kolejne elementy wielkiej układanki, na których odnalezienie
trzeba sobie zasłużyć. Historyczne tło,
klimat zamierzchłych lat, genialne pióro autorki i sztuka, która w tej książce
nabiera wręcz majestatycznego znaczenia. Jessie Burton pokazuje, że potrafi nie
tylko zbudować swój własny, niepowielony,
niebanalny schemat, ale i zbyć z pantałyku nawet najbardziej doświadczonego
wygę. Założę się w ciemno, że świeżo po premierze tej powieści wyszukiwarki
internetowe aż czerwieniły się od wystukiwanego klawiszami hasła Rufina i lew. Jestem tego absolutnie
pewna, bo autorka stworzyła tak przekonującą historię, że mógłby bić jej brawo
sam Brown ze swoim słynnym Kodem.
Absolutny majstersztyk. Publikacja,
która powinna trafić na półkę każdego szanującego się mola książkowego.
PODSUMOWUJĄC:
Komu polecam? Tym
razem wszystkim. Wielbicielom enigmatycznych scenariuszy, nieprzewidywanej
akcji, koneserom malarstwa. Wykraczająca poza jeden gatunek, łamiąca powielone
schematy. Czysta sztuka w wielowymiarowym tego słowa znaczeniu. Przekonująca,
wciągająca, bijąca na łeb na szyję samą Miniaturzystkę,
która przecież zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Historia, która podnosi na
duchu powątpiewających w to, że literatura potrafi jeszcze zaskoczyć. Tego nie
da się opisać. To trzeba przeczytać.
moja ocena: 8+/10
wydawnictwo:
Literackie
ilość stron: 477
data wydania: listopad
2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Wiele dobrego naczytałam się o twórczości tej autorki, ale przyznam szczerze, że nie ciągnie mnie na razie do niej... Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńWolę książki, w których akcja dzieje się w teraźniejszości, a lata 60 to raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTa książka rzeczywiście powinna trafić w ręce każdego mola książkowego;)
OdpowiedzUsuńSztuka to nie moja bajka, więc szczerze mówiąc nie wiem czy ta książka by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
Jestem zauroczona tą książką. W tej twardej oprawie idealnie nadaje się na prezent. Już mam na oku poprzednią książkę autorki, którą muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńI znowu mnie zaintrygowałaś... Wydaje się dobrą książką na prezent :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze nie zapoznałam się z żadną powieścią Jessie Burton, ale zdecydowanie mam to w planach, bo wszyscy niesamowicie ją polecają ;)
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Zgadzam się z Tobą. Ciekawa i nietuzinkowa lektura, którą warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWaham się, czy wpisać ją na swoją listę książek do przeczytania. Kiedy ostatnio miałam do czynienia z historią na dwóch płaszczyznach czasowych, trochę się męczyłam. Ale przekonuje mnie odrobinę postać Izaaka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cleo M. Cullen ze Zniewolone Treścią
Widzę, że też Ci się podobała:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dostanę od Mikołaja pod choinkę ;)
OdpowiedzUsuń