„Każda podróż – nawet najkrótsza – jest jak
całe człowiecze życie; ma swój początek i swój koniec. A po drodze może się
zdarzyć absolutnie wszystko…”
Chociaż Marco Polo urodził się w XIII wieku, jego podróż
oraz Jedwabny Szlak inspirują i kuszą po dziś dzień. Jakby zatem mogła wyglądać
wyprawa jego śladami? Czy można dotrzeć na koniec świata? Przekonał się o tym
Przemysław Osuchowski, obieżyświat, pasjonat, były reportażysta. Organizując
Rajd Wenecja – Pekin ruszył naprzeciw wyzwaniu, a czekało na niego 26 tysięcy
kilometrów nieprzewidywalnej i pełnej wrażeń przygody. Lubicie książki z
odważnymi eskapadami na czele? Zapraszam zatem na recenzję.
O CZYM JEST TA
KSIĄŻKA?
Z Wenecji, choć
wcale nie tej włoskiej, aż do Pekinu. Wyposażeni w niezbędne przedmioty, sprawne
samochody i dobre humory. Uczestnicy Rajdu wyruszyli w naznaczoną pragnieniem
poznawania podróż, która nie zawsze wiodła prostymi ścieżkami. Przez Sankt
Petersburg, irańską Pustynię Lut, Takla Makan i Góry Tęczowe. Pokonując
rygorystyczne kontrole, piaskowe zadymy, kirgiskie labirynty drogowe, a nawet
prawdziwe trzęsienie ziemi. Podziwiając wzorzystość materiałów na Wielkim
Bazarze Kaszgaru, popijając kumys, witając w progach słynnego klasztoru
Szaolin, rywalizując… Gdzie tak naprawdę zakończyła się ta podróż i gdzie tak
faktycznie zaczęła?
ANALIZA TREŚCI:
Przemysław Obieżyświat Osuchowski, człowiek, który w
drodze spędził w sumie aż 10 lat, częstuje czytelnika szczegółową i w dużej
mierze osobistą opowieścią o przeżyciach zebranych podczas niesamowitej
wyprawy. Rozpoczynając od pomysłu, kończąc na planach, pozwala nam odkrywać kolejne przebyte etapy, a łącząc wzmianki o
napotkanych ludziach, opisy krajobrazów i dorzucając zdjęcia, buduje pełen
obraz danych miejsc, w których klimat można się wczuć siedząc tak naprawdę
przecież tylko z zapisanymi kartkami w ręku.
To, co absolutnie przekonuje mnie do książek
podróżniczych, to umiejętność wyważenia odpowiednich proporcji składających się
na interesującą opowieść. Przemysław Osuchowski zdecydowanie trafił w
dziesiątkę. Nie skupiając się wyłącznie na doznaniach wzrokowych, nie nużąc
oczywistymi informacjami dostępnymi w każdej encyklopedii, autor pokazał co działo się także w jego wnętrzu, uwzględniając własne
opinie i zdanie na poszczególne, napotkane tematy. Poprzez aktywne uczestnictwo
w zbudowanej przez siebie treści tchnął w nią życie pełne barw, odgłosów,
smaków i obrazów.
Sypnął i garścią
polityki, wymieszał z zarysem historii danego regionu. W znośnej ilości,
tyle, ile było trzeba, by przybliżyć czytelnikowi sytuację danego regionu i
podarować mu jego pełen wizerunek. Pan Przemysław jawi się jako człowiek z
pasją i wiedzą wymalowaną na twarzy, a jednak jego prosty i bardzo przyjemny styl trafi do wszystkich tych, którzy
chcieliby wyruszyć w wielką przygodę, tę prawdziwą, bądź wyznaczoną ścieżkami
wyobraźni.
Wydawnictwo zadbało także o estetyczną szatę graficzną, a wyposażona w rozliczne fotografie,
twardą oprawę i dobrej jakości papier książka z pewnością przyozdobi biblioteczkę
każdego wielbiciela literatury podróżniczej. Znajdziecie tutaj zdjęcia
pokazujące majestat przyrody, ludzki dorobek, ale i takie, które wykradły
napotkanym obcokrajowcom sekundę ich prywatnego życia. Jest co podziwiać i czym się inspirować.
PODSUMOWANIE:
„Wenecja – Pekin.
Być jak Marco Polo…” to interesująca, lekka i przyjemna lektura na letnie dni,
kiedy to szukamy motywacyjnego kopa potrzebnego do realizacji własnych marzeń,
ale i na zimowe, gdy we wszystkim próbujemy doszukać się słońca. Tutaj z
pewnością jest gorąco, chwilami wręcz nie do wytrzymania. Jeżeli więc fascynują
Was książki z podróżą na czele, jeżeli kierunek Azja do Was przemawia i
chcielibyście wsiąść na pokład pojazdu Przemysława Osuchowskiego, ta publikacja
może Was zadowolić.
moja ocena: 7-/10
wydawnictwo:
Edipresse Książki
ilość stron: 256
rok wydania: 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki.
Podróżnicze muszą poczekać, mam już długą listę od Cebie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie książki to ja bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńJa akurat za tego typu książkami nir zbyt przepadam, poza tym mam ochotę na romansidło więc odpuszczam aczkolwiek nie mówię stanowczego nie :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie czytałam nigdy żadnej ksiązki podróżniczej, wydawały mi się nudne i nieciekawe. Częściej stawiałam na romanse;) Jestem jednak zdziwiona, bo ksiązka, ktorą przedstawilas spodobala mi się i przemowila do mnie na tyle, ze chcialabym ją poznać. Dużym plusem jest to, że autor dorzucił swoje zdanie i swoje przemyslenia. Szata graficzna tez jest bardzo zachęcająca, ogormnie podobaja mi sie piękne i estetyczne ksiazki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie;)
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Jestem zdecydowanie na tak dla takiej książki podróżniczej ;)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie..
OdpowiedzUsuń