Część pierwsza Leśny
elf
♥
- No
nie, super! Po prostu świetnie! Mamo... proszę... - Michał błagalnie popatrzył
na kobietę siedzącą na skraju tapczanu. Jej jasne oczy wpatrywały się w niego
ufnie, a na ich dnie kryła się prośba.
-
Michaś,
zabierz ją ze sobą. Może przy was, młodych nabierze więcej śmiałości i bardziej
się otworzy.
- Mamo,
ona ma dopiero siedemnaście lat! Nie mogę jechać w góry z dzieckiem! Co ja
powiem Paulinie i reszcie?
- Zrozumieją.
- Mamo,
proszę...
- Michał,
to ja ciebie proszę. Zabierz ją. Jola powierzyła nam opiekę nad Dominiką w
czasie kiedy sama będzie porządkowała swoje życie. Dominika to takie dobre
dziecko. Siedzi bidula w taki upał w mieście i tylko wdycha te spaliny. Szkoda
dziewczyny. Proszę cię synku, weź ją ze sobą. Nie będziesz miał z nią kłopotu.
Michał
prychnął gniewnie. Nie patrzył już na matkę. Odwrócił się demonstracyjnie do
okna i stał teraz nieporuszony, z dłońmi wbitymi w kieszenie, z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
Kobieta
patrzyła na niego z czułością. Obaj z ojcem byli tak bardzo do siebie podobni.
Te same silne, rozbudowane ramiona, wysportowana sylwetka i włosy lekko
skręcone, u Zbyszka już prawie siwe, a u Michała jasne jak siano.
Tak
bardzo ich kochała. Była wdzięczna Opatrzności za to, że dostała taki dar.
Miała cudowny dom, pełen rodzinnego ciepła i miłości. I dwóch wspaniałych
mężczyzn, za których gotowa była oddać swoje życie.
Zupełnie
inaczej potoczyły się losy jej najbliższej przyjaciółki.
-
Michał,
obiecałam Joli, że...
- Jola!
Jola! Od wieków słyszę to imię! Mam już tego dość! Niedobrze mi się robi!
- Michał!
Dość! Zabraniam ci tak mówić.
Kobieta
wstała wzburzona i bez słowa wyszła z pokoju.
Michał
poczuł się głupio. Wiedział, że uraził matkę. Nie chciał tego, ale... stało
się. Powiedział to. A teraz czuł się jak gnojek.
Jola...
pamiętał ją. Od zawsze była najbliższą przyjaciółką matki. Niewysoka, szczupła,
niewyraźna szatynka. Gdy był mały często ich odwiedzała. Pamięta, że nazywał ją „ciocią Joją” i zawsze kojarzyła
mu się z cukierkami. Może dlatego, że pachniała landrynkami, a może przez to,
że zawsze przynosiła mu czekoladę? Potem jednak kontakt z „ciocią Joją” urwał
się. Wyszła za mąż i przeprowadziła się do jakiegoś małego miasteczka. Obie z
matką regularnie do siebie pisywały i dzwoniły, później jednak i to ograniczyło
się jedynie do tradycyjnych kartek świątecznych.
Aż
zupełnie nagle, po siedemnastu latach milczenia, Jola powróciła. Jej życie
rozpadło się na kawałki wraz z odejściem męża. Została Dominika,
siedemnastoletnia nastolatka, która właśnie teraz zburzyła tak spokojne dotąd
życie w domu Bednarzów.
Michał
przypomniał sobie ten dzień sprzed zaledwie dwóch tygodni, gdy matka tak jak
dziś siedziała na brzegu jego tapczanu i wpatrywała się w niego swoim łagodnym
spojrzeniem.
- No
dobra, mów co ci leży na sercu? - uśmiechnął się wtedy do niej, aby dodać jej
odwagi.
- Michaś...
- widział jak nerwowo splata i rozplata dłonie, zupełnie jakby miała jakąś
tajemnicę, o której wstydzi się powiedzieć.
- Michaś...
będziesz miał niedługo tak jakby ...siostrę.
Patrzył
na nią zbaraniały, a jego oczy stawały się coraz większe i większe.
- Mamo!
Po dwudziestu trzech latach?! Mamo, ty... nie, to niemożliwe.
Matka
śmiała się wdzięcznym, młodzieńczym śmiechem. Śmiała się serdecznie, zwijając
na tapczanie i łapiąc za brzuch.
- Dlaczego
się ze mnie nabijasz? - Michał zrobił się zły. - O co chodzi? Przestań mamo.
Kobieta
podniosła się z tapczanu i otarła łzy.
- Michaś,
ty myślałeś, że ja... - uśmiechnęła się i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Powiedziałaś,
że będę miał siostrę, więc to logiczne, że pomyślałem, że ty i tata, że wy...
no, coś zmalowaliście.
- Głuptas!
Nie w moim wieku. - uśmiechnęła się jeszcze, ale po chwili spoważniała. -
Pamiętasz ciocię Jolę?
Chłopak
skinął głową.
- Pamiętam.
Zawsze pachniała landrynkami.
- Dzwoniła
do mnie niedawno. Jej życie przewróciło się do góry nogami, poszło w złym
kierunku. Rozwodzi się z mężem, została sama, bez mieszkania, bez pracy...
- I...?
- patrzył na nią wyczekująco.
- I
poprosiła mnie, abym przez wakacje zaopiekowała się jej siedemnastoletnią
córką, Dominiką. Chce, abyśmy pomogli jej zaadaptować się w nowym miejscu,
nowym środowisku.
- I ty
oczywiście się zgodziłaś. - patrzył na nią, a w jego głosie było pełno ironii.
- Tak
Michaś. To moja jedyna tak bliska przyjaciółka, bliższa mi niż siostra. Nie
mogłam jej odmówić.
- A
pomyślałaś o tym, gdzie ONA tutaj będzie mieszkała? W tych dwóch ciasnych
pokojach?
- Myślałam,
żebyś przeniósł się do mnie i do ojca na wygnankę, a jej... jej oddamy na razie
twój pokój.
- Wielkie
dzięki!
- Michaś,
to tylko niecałe dwa miesiące, przemęczymy się jakoś.
- No
pewnie, ty zawsze masz serce pełne miłości i współczucia dla bliźnich. Dobrze,
że niedługo wyjeżdżam.
I
tak w ich domu zjawiła się Dominika, siedemnastoletnia, nieśmiała i małomówna
dziewczyna, która zatruła Michałowi całe dotychczasowe życie. A teraz jeszcze i
to! Zabrać ją w góry! Przecież w tym domu można zwariować!
Krystyna
siedziała w pokoju skulona, wpatrzona gdzieś w dal. Przykucnął przy niej i
dotknął jej szorstkiej, spracowanej dłoni.
- Przepraszam,
uniosłem się.
Spojrzała
na niego zupełnie tak jakby patrzyła gdzieś w pustkę.
- Mamo!
Dopiero
po tym okrzyku jej wzrok stał się przytomniejszy.
- Przepraszam,
nie chciałem tego powiedzieć. Wiem jak to przeżywasz, bo... bo masz za dobre
serce. Ale wiesz... za to cię kocham. I za to, że wychowałaś mnie właśnie tak.
Zabiorę ją ze sobą. Ty też powinnaś odpocząć.
Nic
nie powiedziała. Przytuliła go tylko do siebie, a gdy poczuła jak te mocne,
męskie ręce obejmują ją z całej siły, z jej oczu popłynęły łzy. Wiedziała, że
oboje ze Zbyszkiem wychowali Michała na dobrego człowieka.
Kolejna cudowna powieść p. Moniki :)
OdpowiedzUsuńMmmm wspaniale się zapowiada.
OdpowiedzUsuń