Każdy z nas ma jakieś tajemnice. Mniejsze lub większe
żerują na ludzkim ciele niczym pasożyty. Starannie chowane nie mają prawa wyjść
na jaw, bo niejednemu zbrukałyby długo wypracowywane imię. Ich moc może mieć
jednak potężny zasięg rażenia. Stąd dla ich chronienia ludzie są czasami w
stanie poświęcić naprawdę wiele. Czy jednak okraszone sekretami, zawiłe życie
to przywara dzisiejszych czasów? Oczywiście, że nie. Znakomita autorka, Jessie
Burton, w swojej powieści „Miniaturzystka” przenosi nas w świat XVII-wiecznej
przeszłości, pełnej tajemnic i niewytłumaczalnych wydarzeń.
Amsterdam. Osiemnastoletnia Petronella Oortman przybywa
do domu swojego męża, którego nie widziała od dnia zawarcia małżeństwa.
Dzierżąc ze sobą rzeczy potrzebne do przeprowadzki, długo nie zostaje
wpuszczona do środka. Po pewnym czasie wita ją Marin, siostra jej męża, która
obwieszcza, że Johannesa nie ma w domu, ponieważ wyruszył w kolejną służbową
podróż. Młoda Nella zostaje przyjęta bardzo oschle. Otrzymując własny pokój,
kontaktuje się z nią głównie służba. Wkrótce przyjeżdża jej mąż. Przywitawszy
ją niezbyt wylewnie sprawia, że dziewczyna odczuwa coraz większą samotność. Niedługo
potem otrzymuje jednak od Johanessa niezwykły podarunek – drewnianą, kosztowną
komodę, w której, po odsłonięciu kotar, ukazuje się widok imitacji domku.
Petronella nie do końca rozumie pomysł męża, aczkolwiek ten tłumaczy jej, że
odtąd będzie miała zajęcie polegające na wyposażaniu owego podarunku. Zachęcona
do działania dziewczyna pisze list do miniaturzysty, u którego zamawia trzy
pierwsze elementy służące do uzupełnienia wnętrza. Paczka z maleńkimi
przedmiotami wkrótce do niej dociera,
ale oprócz owych zamówionych rzeczy pojawiają się także dodatkowe, które
dotyczą jej życia oraz u losu pozostałych mieszkańców domu. Nella zdaje sobie
sprawę z tego, że musi być śledzona. Nie ma jednak pojęcia o tym, jak wiele na
jej temat wie nieznany rzemieślnik i jak potężne tajemnice kryją ściany
kamienicy, w której dziewczynie przyszło zamieszkać.
„Miniaturzystka” to niesamowita i całkowicie wciągająca
powieść, której sprytnie utkana akcja zaskakuje na każdym kroku. Czytelnik do
samego końca nie może być pewnym tego, jak zakończą się losy poszczególnych bohaterów, zaś każdy
z nich posiada wyraźnie zarysowany charakter. Nella – początkowo wystraszona i
niepewna, z czasem przechodzi wewnętrzną przemianę. Uczy ją tego życie.
Johaness – tajemniczy, nieokazujący uczuć żonie, aczkolwiek hojny i nie
traktujący jej źle. Marin – oschła, lekceważąca postać Petronelli, silna
charakterem i na koniec służba - która pomimo swojego statusu społecznego, ma
sporo do powiedzenia. Każda z tych postaci ma coś do ukrycia i każda na swój
sposób potrafi czymś zaskoczyć. Autorka powieści idealnie odwzorowała klimat
XVII-wiecznego Amsterdamu. Słowa przesiąknięte wonią przeszłości przenoszą
czytelnika o kilkaset lat wstecz. Magia zapachu skropionego gałką muszkatołową,
kardamonem, solą i smakiem cukru uderza w zmysły, a w głowie powstaje obraz
pachnących lecz przesiąkniętych kłamstwem ulic.
„Miniaturzystka” to powieść, w której autorka nie
zapełniała kartek zbędnymi słowami. Tutaj pomimo licznych stron czyta się
szybko, a tempo zbliżania się do tylnej części okładki wydaje się niesamowite.
Jedyną niewygodną i niepochwalaną rzeczą jest to, że ciężko odstawić tę książkę
na półkę, bo zżerająca ciekawość skupiająca się nad tym, co będzie dalej,
wydaje się silniejsza. Dzieje przedstawionych bohaterów są zawiłe i naprawdę
ciężko przewidzieć to, jak potoczy się ich dalsze życie. Pod koniec nasuwa się
jednak jeden wniosek, głoszący iż „Każdy jest kowalem własnego losu”.
Styl, jakim posłużyła się autorka, oddaje klimat zamierzchłych czasów, a jednak zarazem nie wprawia czytelnika w zakłopotanie
związane z niezrozumieniem tekstu. Zachowano bowiem balans pomiędzy językiem
współczesnym, a mową charakterystyczną dla XVII wieku. Takowy zaś jest
niezbędny do prawidłowego odbioru całej treści. W trakcie czytania można
natknąć się na wiele interesujących i wartych przemyślenia powiedzeń. „Każda
kobieta architektem własnego losu” czy też „Rzepa nie wyrośnie dobrze na
tulipanowym zagonie” to jedne z wielu haseł, z którymi musiała się zmierzyć
główna bohaterka, ale skłaniają one do myślenia także samego czytelnika.
Jessie Burton wyposażyła tę książkę we wszystko, co
niezbędne, aby przyznać jej maksymalną ilość punktów. Pojawia się genialny
pomysł na akcję, ciekawe osobowości, liczne wątki, niezapominany klimat oraz
aura magicznej tajemniczości. Czy chcecie poznać dalsze losy głównej bohaterki?
Czy nie chcecie się dowiedzieć tego, kim jest tytułowa miniaturzystka? Jak
wiele tajemnic kryje się za drzwiami starej kamienicy i kim jest pojawiająca
się i znikająca kobieta o przeszywającym i pełnym zagadek wzroku? Odpowiedzi na
te pytania znajdziecie w tej niesamowitej powieści, którą z czystym sumieniem
mogę zarekomendować.
Książkę polecam każdemu kto lubi zagłębiać się w świecie
nierozwikłanych sekretów. To prawdziwa gratka dla tych, którzy kochają pachnące
przeszłością klimaty skroplone niepewnością jutra. Tutaj nic nie jest pewnym, bo
ludzkie życie bywa naprawdę zaskakujące.
„Wszyscy przez lata
tkwimy w niewidzialnych klatkach, których pręty zrobione są ze zbrodniczej
obłudy”.
Moja ocena – 5/5
Tłumaczenie:
Anna Sak
Tytuł
oryginału: The Miniaturist
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
6 listopada 2014
ISBN: 9788308054284
Liczba stron:
464
Domek dla lalek Petronelli Oortman (http://muzealnictwo.com/2013/02/domki-dla-lalek-z-rijksmuseum-w-amsterdamie/) |
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Chciałabym przeczytać. :) Najbardziej przyciągają mnie sekrety i tajemnice, ale też i to, że akcja powieści dzieje się w przeszłości. Bardzo lubię takie książki. :)
OdpowiedzUsuń