Afryka chodzi za mną od dawna. Ciężko mi policzyć relacje
z wypraw na ten kontynent, które miałam okazję przeczytać. Ale zawsze mam mało,
bo z każdej książki mogę się dowiedzieć czegoś nowego. Każda podróż jest
przecież wyjątkowa, a każdy wędrowiec zwraca uwagę na coś innego. Te same
chwile nigdy nie powtarzają się dwa razy, stąd czytanie o Afryce za każdym
razem jest tak fascynujące. Teraz miałam okazję zapoznać się z książką Michała
Kruszona „Uganda. Jak się masz, muzungu?”. Już kiedyś czytałam jego relację z
wyprawy do Rumunii i takowa bardzo mi się spodobała. Moje oczekiwania były więc
spore, tym bardziej, że Uganda to pełen niebezpieczeństw kraj, w którym każdego
dnia mordowani ludzie giną na setki różnych sposobów: z głodu, na wskutek wojny
domowej czy też w rytualnych obrzędach.
Michał Kruszona, wraz z nieodłącznym towarzyszem podróży
– Robertem – wybierają się na pełną przygód wyprawę przez afrykański ląd.
Uganda – mało cywilizowane państwo, to tereny nieustannych walk, gdzie broń
jest nie tylko dostępna dla każdego, ale wcale nie trzeba jej kupować. Można ją
po prostu wypożyczyć, a po załatwieniu sprawy zwyczajnie oddać. Jak każdy kraj,
także i ten ma swoją historię. Głównie bogatą w ubóstwo i krew przelaną przez
mieszkańców w niejednokrotnych starciach. Autor owej książki przytacza
różnorodne sytuacje, które tylko potwierdzają to, co przed chwilą zostało
napisane. W Ugandzie zdarzają się zabójstwa małych dzieci, które giną tylko
dlatego, że wierzy się w moc, jaką posiada ich ciało. Toteż, jak Michał
Kruszona twierdzi, o wiele łatwiej zabić Afrykańczykom cudze dziecko, aniżeli
własną kozę. A najgorzej mają te maluchy, które niestety są sierotami… To
właśnie w Bugandzie, jednym z królestw Ugandy, żył niegdyś okrutny władca,
który zamordował ogromne rzesze mieszkańców. W swoim haremie zaś tuczył kobiety
tak, aby nie umiały się poruszać. Po co? O tym przeczytacie w książce.
W trakcie czytania będziecie świadkami dziwnych i
niewyjaśnionych zdarzeń, takich jak chociażby śmierć Bezimiennego. Otóż autor
wspomina o pewnym człowieku, który powiedział im, że za chwilę umrze. Rozmawiał
z nimi, a kiedy po chwili go szukali, już nie żył. Usiadł pod murem i skonał.
Jak przewidział swoją śmierć? Czy zażył truciznę? A może niektórzy mieszkańcy
Ugandy mają nadprzyrodzone zdolności? Uganda jest niewątpliwie tajemniczym i
odmiennym krajem, więc kto wie.
Czy nie chcielibyście się dowiedzieć o tym, jak wielkim
wydarzeniem jest poród w afrykańskiej wiosce? Jesteście ciekawi, czym jest
wyspa przeklętych dziewic? O tym i o wielu innych, ciekawych rzeczach możecie
przeczytać w książce Michała Kruszona „Uganda. Jak się masz, muzungu?”.
Relacja, jaką autor zdaje w owej książce, dotyczy dwóch
podróży na spalony słońcem, afrykański ląd. W przypadku obydwu, miejscem
docelowym jest Uganda. Zwiedzanie tegoż kraju z przyjacielem jest o wiele
łatwiejsze, ponieważ ma się u boku kogoś, z kim można szczerze porozmawiać.
Buduje to także sporą ilość zabawnych sytuacji, a jedna z nich niewątpliwie
dotyczy pewnej kobiety, która nie ustępowała na krok towarzysza pana Michała. Dlaczego?
Tutaj Wam tego nie zdradzę.
Ilekroć czytam książki podróżnicze, mam wrażenie, iż
zmieniam położenie geograficzne. Tym razem też tak było. Powędrowałam na
niebezpieczny grunt Ugandy, gdzie razem z panem Michałem oraz jego kolegą
Robertem podziwiałam czarnoskóre piękności oraz małe dzieci, które chociaż
surowo traktowane przez los, potrafią się prawdziwie cieszyć.
Pozostało mi tylko polecić książkę wszystkim tym, którzy
kochają podróżne - te prawdziwe i te, które zyskujemy za pomocą własnej
wyobraźni. Przyozdobiona w różnorodne fotografie relacja z dalekiej wyprawy
przeniesie Was w pełne zasadzek rejony dzikiej i tajemniczej Afryki.
Moja ocena - 4/5
Wydawnictwo: Zysk
i S-ka
Data wydania: maj 2011
Liczba stron: 344
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz