Książki podróżnicze – przepełnione pasją poznawania,
pełne opisów, odkrywające świat… Przeczytawszy już kilkanaście relacji z
dalekich wypraw myślałam, że na temat takiego typu literatury wiem już praktycznie
wszystko. Zaczyna się od marzeń, długich przygotowań i tego dreszczyku
ekscytacji. Prawie zawsze jest tak samo. PRAWIE. Tym razem w moje zachłanne,
czytelnicze dłonie wpadła książka autorstwa K.S. Rutkowskiego – „Chiński
ekspres” i zmieniła wszystko. Cóż takiego może w sobie zawierać relacja z
podróży do tak wielkiego kraju, która liczy niecałe 100 stron?! Postanowiłam
się przekonać…
Autor książki, K.S. Rutkowski, wraz ze swoją córką,
wyrusza w podróż do Chin. Bez wielkiego „Hurra”, bez przeczytania tabunu
przewodników, chcąc jedynie spełnić marzenie własnego dziecka, ów mężczyzna
przemierza setki kilometrów aby stanąć w bramie granic komunistycznego państwa.
Każda podróż ma dla człowieka jakieś znaczenie. Znaczna większość doszukuje się
w takowej doznań wzrokowych związanych z obserwacją pozostałości przodków.
Autor jednak wcale nie pragnie zwiedzania zabytków. Dla niego, jak sam pisze,
istotni są ludzie i to o nich właśnie jest ta książka. Pojawiają się tutaj
przeróżni turyści, od tych przyjacielskich i tolerancyjnych po takich, którzy
uważają siebie za lepszą odmianę człowieka. Są mieszkańcy Chin, piękni i
niedostępni, ale także tacy, w oczach których błyskają tylko cenne juany. Nie
znajdziemy więc w tejże relacji oklepanych opisów, o których możemy przeczytać
w każdej wirtualnej encyklopedii. Są tylko konkrety - o teraźniejszości, a więc
o tym, co ważne.
„Chiński ekspres” to jednak nie tylko opowieść o podróży.
To także forma zwierzenia, ponieważ autor sporą część książki przeznacza na
opowiadanie o własnych odczuciach. I to wcale nie takich dotyczących
obejrzanych obiektów. K.S. Rutkowski opisuje własne słabości, do których
większość z nas by się nie przyznała. Potrzeba nie lada odwagi, aby ściągnąć przed
światem maskę, bo przeważająca liczba współczesnych ludzi nie wyobraża sobie
bez niej życia. Każdy z nas ma swoje słabe punkty, które starannie chowa pod
sztucznym uśmiechem i miną demonstrującą dobrobyt. I tak cały świat opływa obłudą,
która jednak, jak widać, nie dopadła jeszcze wszystkich. Owa relacja bogata
jest w wulgaryzmy odzwierciedlające całą rzeczywistość. Autor nie waha się ich
używać. Czy to dobrze? Niejeden czytelnik może czuć się urażony, stąd ta
relacja z pewnością nie spodoba się wrażliwcom. Bez nich jednak „Chiński
ekspres” nie byłby tym, czym jest. Klimat tejże książki zniknąłby, a autor
musiałby przywdziać wspomnianą maskę, stając się jednym z wielu.
Jednakże nie byłoby relacji z podróży bez opowiedzenia o
absurdach, sytuacjach nietypowych i wyjątkowych. Czy chcielibyście się więc
dowiedzieć o tym, gdzie instalowane są ukryte kamery, które w naszym kraju
wywołałyby lawinę protestów i procesów sądowych? Czy zainteresowałaby Was relacja
traktująca o przetrwanym trzęsieniu ziemi? I wreszcie czy bylibyście
zaciekawieni tym, cóż takiego autor książki robi po spożyciu alkoholu? O tym i
o wielu innych rzeczach możecie przeczytać w tej nietypowej, podróżniczej książce
jaką jest „Chiński ekspres”. To właśnie tutaj dobro miesza się ze złem,
wrażliwość z obojętnością, a Chiny, bogate w różnorodne zabytki, zostają z nich
ogołocone.
„Chwilę potem
podszedł do mnie jakiś młody Chińczyk.
- Are you from Poland? – zapytał.
- Yes.
- Studiowałem w
Szanghaju z Polakami – chłopak oznajmił po angielsku – Dobre chłopaki. Moi
przyjaciele. Nauczyli mnie kilku waszych pozdrowień. – Przerwał na chwilę,
odchrząknął i wypowiedział je z przejęciem i dumą.
- Mam brudną dupę!
Lubię walić konia! Moja matka to stara kurwa! Ja mała żółta cipa!”
Moja ocena – 3,5 / 5
Wydawnictwo: Wydawnictwo
Intro-Druk
ISBN: 978-83-9157-128-6
Oprawa: twarda
Liczba stron: 95
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję autorowi.
Nie nadazam za Toba :) Ja takich ksiazek raczej nie czytam. Wlasnie skonczylam czytac Sparksa: Dla Ciebie wszystko. Nie wiem czy czytalas jak nie to Polecam :) Milego Nowego Tygodnia Ci Zycze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też takich nie czytałam. Nawet nie miałam pojęcia, że takie istnieją. Teraz miałam okazję się z nimi zapoznać, a że lubię nowe doświadczenia, to się zdecydowałam;) "Dla Ciebie wszystko" przeczytałam i na moim blogu znajduje się recenzja tej książki. Piękna, wzruszająca. Na koniec płakałam, jak bóbr. Teraz czekam na dostawę nowych romansideł właśnie w stylu Sparksa. Zobaczymy, jakie będą ;) Ja również życzę Ci udanego tygodnia i przede wszystkim uśmiechu;*;*
Usuń