Scenariusz naszego życia nie jest oparty wyłącznie na
szczęściu. Pojawiają się w nim także ból i cierpienie, które odbierają chęci na
przeżywanie kolejnego dnia. A potem znowu przychodzi iskra nadziei, która
pozwala nam wspinać się po drabinie radości po to, aby dojść na sam szczyt i po
raz kolejny powoli spaść w dół. Nie jest to jednak pesymistyczna wizja, gdyż
chwile szczęścia są nagrodą za wszystkie troski. Jest to zaś obraz prawdziwego
życia, który niewątpliwie wykorzystała w swojej książce, zatytułowanej
„Samotność ma twoje imię”, Monika A. Oleksa. Czy powieść o prawdziwej,
niewyimaginowanej codzienności może być ciekawa? Jak się okazuje, każdy, nawet
najbardziej zwyczajny człowiek ma wiele do powiedzenia, bo życie dostarcza aż
nadto różnorodnych wrażeń. Wspomniana książka ma do zaoferowania sporo, bo
właśnie ten realny świat, który został w niej pokazany, jest tak poruszający i
niesamowity.
Ewa - samotna kobieta po czterdziestce, wypełnia pustkę szarego
dnia pracą i rozmowami z babcią. Okaleczona nieszczęśliwą miłością nigdy nie
dała sobie szansy na zakochanie się w kimś innym. Pomimo tego, że kilkanaście
lat temu mężczyzna, który był całym jej życiem, znalazł sobie żonę i ją poślubił,
Ewa wciąż nie potrafi o nim zapomnieć. Świadoma upływającego czasu, dotkliwie odczuwająca
brak bliskiej osoby zawęziła swoje horyzonty wyłącznie do wspomnień, które
jednak potrafią tylko boleśnie ranić. Pewnego dnia w jej pracy zatrudnia się
Andrzej, mężczyzna mający zająć się rozwojem ich firmy. Chociaż początkowo Ewa
nie potrafi się z nim porozumieć, z czasem zaczyna wiele mu zawdzięczać.
Wspólne wyjazdy, beztrosko spędzone chwile … czy służbowe relacje przekształcą
się w coś więcej? Nie wszystko jest jednak takie proste. Los zsyła na drogę
kobiety Mateusza, czyli wspomnianą dawną, nieszczęśliwą miłość, którą Ewa cały
czas żyje. Jedno spotkanie wywołuje w niej lawinę uczuć, które przysłaniają jej
możliwość rozsądnego myślenia. Mężczyzna pomimo tego, że kocha swoją żonę i
synów, nie potrafi zrozumieć swojego nagłego zainteresowania Ewą. Starając się zwalczać
w sobie pragnienia, które burzą jego wierne i uczciwe dotąd życie, decyduje się
spotkanie z dawną miłością… Co z tego wyniknie? Czy bohaterka odnajdzie w końcu
swoje szczęście? Czy będzie w stanie zapomnieć o dawnym uczuciu, które chociaż jest
na wyciągnięcie ręki, nie powinno mieć szansy na odbudowanie się. Może szansą
na prawdziwą miłość okaże się wspomniany Andrzej? A może pojawi się ktoś
jeszcze? Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć swojej przeszłości, a nieraz
szykuje ona naprawdę zaskakujące niespodzianki…
Chociaż „Samotność ma twoje imię” to opowieść w głównej mierze
o Ewie, pojawiają się w niej także inne kobiety. Janina, Hanna, Martyna czy
Róża – każda z nich nosi bagaż różnorodnych doświadczeń, który bogaty we wzloty
i upadki ukazuje różne historie. Wszystkie te panie, jedne mniej, inne bardziej
samotne, dążą lub dążyły do szczęścia. A jak się okazuje, nie jest nim majątek,
a bliskość drugiej osoby.
Monika A. Oleksa bardzo dojrzale pisze o życiu. Nie ma tu
miejsca na ulotne fantazje. Pojawiają się zaś zdarzenia tak prawdziwe, jakby
działy się one tuż obok nas. Trudne wybory, próby trafienia w dobre decyzje –
chociaż nadają książce przyziemności, tworzą niesamowitą historię, która uczy,
że pomimo wielu przeszkód warto szukać swojego szczęścia, bo na każdego ono
czeka. Nie można tylko zamykać swojego serca przed innymi ludźmi i warto
pamiętać o tym, aby „…nie przepuszczać
między palcami tego, co podsuwa życie. Czasami to małe ziarenko, jakie akurat
się wymknie, jest tym, które właśnie przyniosłoby nam największą wartość”.
„Samotność ma twoje imię” to książka, z którą czytelnik
może cieszyć się i płakać. Bo chociaż jest to fikcja literacka, historia taka
jak ta mogła mieć miejsce. Codziennie ulicami miast podążają ludzie
nieszczęśliwie zakochani, którzy w niewłaściwym miejscu ulokowali swoje serce
bądź też i tacy, w których przepełnione dotąd miłością małżeńskie życie wkradła
się rutyna i wzajemne zapomnienie. Jak się okazuje, odmiany samotności mogą być
różne.
Omawiana powieść zawiera wiele wspaniałych fragmentów trafnie
opisujących elementy człowieczej egzystencji, jak chociażby ten o starości: „Wiek miał już swoje prawa i każdego dnia
upominał się o swoje. Zabierał po garści energii, zdrowia i dobrego samopoczucia.
Robił to stopniowo, nie był zachłanny, ale wierny i nie odpuszczał. Pochylał człowieka
z pokorą coraz niżej, zdzierał maski,
które nakładała na siebie młodość; ogołacał z marzeń, pragnień i planów”.
Nie chciałabym jednak, abyście źle odebrali owo
streszczenie. Niejeden z Was może pomyśleć, że treść książki jest dołująca,
więc po co ją czytać. „Samotność ma twoje imię” chociaż zawiera smutne odsłony
życia, to jednak uczy przede wszystkim tego, że dla każdego świat ma
przygotowaną porcję szczęścia. Jakie jednak będzie ono tym razem? O tym
powinniście przekonać się sami, a naprawdę jest warto.
Bardzo często czytelniczki z naszego kraju nie są
przekonane do polskich autorek. A jak się okazuje, nieraz warto im zaufać.
Książkę polecam wszystkim kobietom, a w szczególności tym w nieco dojrzalszym
wieku.
„…bez bólu nic by
nie miało sensu, bo nie umielibyśmy docenić dni, w których go nie ma. Każdy
byłby jednakowo lekceważony. Dzięki temu, że boli, potrafimy dostrzec to, co
najważniejsze”.
Moja ocena – 4,5 / 5
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 422
Do dnia 10 października można o tę książkę powalczyć w konkursie organizowanym na moim blogu.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Podoba mi się fabuła tej książki, a same dobre recenzje świadczą o tym, że jej kupienie jest dobrym pomysłem.
OdpowiedzUsuńTę książkę naprawdę polecam;)
Usuń