Wstęp, paręnaście działów, epilog – tak w większości
wygląda budowa zwykłej książki. Bohaterowie, narrator, fabuła to elementy składowe, bez których ciężko
byłoby mówić o jakimkolwiek czytaniu. Pojawiają się nowe pomysły na akcję,
ciekawe idee dotyczące zakończenia czy też oryginalne kreacje postaci. Literatura
potrafi nas jeszcze zaskoczyć, chociaż na jej temat wiemy już wszystko… A może
nam się tak tylko wydaje?
Wyobraźcie sobie książkę, która pomimo braku fabuły, umie
przekazać całą swoją treść. Co byście zrobili, gdyby poszczególne wskazówki zachęcały
Was do tego, by po kolei niszczyć kolejne kartki? Mało tego, co powiecie na
książkę, która nie ma tytułu. Nie posiada go, bo to Wam przypada zaszczyt jego wymyślenia.
Czy chcielibyście w nią zagrać? No właśnie – nie
przeczytać, lecz zagrać. Jeżeli nie wiedzieliście o tym, że książka nie zawsze
służy do czytania, macie dowód na to, że autorzy jeszcze wciąż mają moc
osłupiania. Tym razem i ja miałam okazję przekonać się o tym, że literatura
potrafi naprawdę nas zabawić, angażując nie tylko nasze oko, ale także i ręce. Macie
ochotę dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej? Zobaczcie co przygotował dla
Was Robert Trojanowski w drugim tomie Książki
pod tytułem.
Już sama okładka jest zapowiedzią czegoś nietypowego. Nie
znajdziemy tutaj nazwiska autora czy też, co więcej, tytułu książki. Jest zaś
miejsce na to, by wpisać tam własne imię i wymyśloną przez siebie nazwę
wyjątkowego egzemplarza. Nieczęsto jest okazja ku temu, by współtworzyć
literaturę. Odbiorca najczęściej pozostaje biernym czytelnikiem wchłaniając to,
co serwuje mu „nadawca”. Tym razem jest całkiem inaczej. Robert Trojanowski
umożliwia właścicielowi drugiego tomu Książki
pod tytułem udział w procesie tworzenia oryginalnego dzieła. Dzięki
pomysłowym wskazówkom można przeżyć przygodę wypełniającą potrzebę rozrywki w
pochmurne, deszczowe dni.
„Wytnij i doklej książce skrzydła”, „Stwórz wiersz. Dopisz słowa”, „Odbij palmę”
czy też „Zaprojektuj własny znak drogowy” to tylko kropla w morzu poleceń,
które spotkacie zanurzając się w szeleście kartek Książki pod tytułem. Będziecie mieli tutaj okazję użyć kredek,
długopisów, nożyczek oraz przede wszystkim własnego umysłu. Popracujecie sami,
ale do zabawy możecie zaprosić także przyjaciół. Niektóre wyzwania wręcz
wymagają towarzystwa innych, a pamiętajcie, że by w móc w pełni „zaliczyć” tę
książkę, trzeba wykonać wszystkie polecenia. Tylko tutaj napiszecie list do
samego siebie, stworzycie własny układ planetarny , wymyślicie sensacyjne
tytuły w gazetach czy też wykonacie zadanie stojąc na jednej nodze i nikt nie
uzna Was z ograniczonych umysłowo. Bo z tą książką konieczne jest wyzbycie się uprzedzeń
i „sztywności”, zastępując to odrobiną szaleństwa i kreatywnością.
„Książka pod tytułem. Tom 2” to całkiem ciekawy
eksperyment, który w ciągu kilku chwil uczyni z Was dziennikarzy, malarzy,
projektantów mody, fryzjerów, poetów czy odkrywców. A by móc poczuć smak
przygody, wystarczy wyposażyć się w podstawowe przybory – kredki, długopis,
nożyczki i pozytywne nastawienie.
Robert Trojanowski serwuje nam innowacyjny sposób na
pozbycie się towarzyszącego nam stresu. Pośród całego dnia pełnego „poważnych”
obowiązków, warto czasami zrobić coś „głupkowatego”. Ta książka to dobry pomysł
dla dziecka, młodzieży, ale i dorosłych. W każdym z nas tkwi przecież skrywany element
niewinnego małolata i od czasu do czasu należy go uwolnić. Najlepsze jest jednak to, że w drugi tom Książki pod tytułem może zaangażować się
cała rodzina, a kreatywnie i pomysłowo spędzony czas z najbliższymi to bezcenny
dar, który dziś nieraz okazuje się pożądaną rzadkością.
Jeżeli jesteście tradycjonalistami z niezmiennymi od lat
zasadami, jeśli nigdy nie bylibyście w stanie popisać po kartkach żadnej
książki – to nie propozycja dla Was. Jednakże ci, którzy poszukują
oryginalności i oczekują od literatury rozrywki, w dosadnym tego słowa znaczeniu,
znajdą tutaj to, na co długo czekali. „Książka pod tytułem. Tom 2” to jeszcze lepszy
i jeszcze bardziej szalony krewniak tytułu „Zniszcz ten dziennik”. I chociaż ja
należę raczej do tej grupy, która nie dopuszcza nawet do najmniejszego
zabrudzenia książki, czuję pokusę zaangażowania się w tę zabawę. Zobaczymy,
może wkrótce się skuszę. A Wy – nie przepuście okazji do odrobiny rozrywki,
jeżeli będziecie w stanie zaakceptować taką jej odmianę.
wydawnictwo: Kaktus
rok wydania: 2015
ilość stron: 224
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Kaktus.
Pierwszy tom mam, może jak będzie okazja, zobaczę cóż autor wymyślił w drugim.
OdpowiedzUsuńNie przemawiają do mnie te niby-książki. Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńfajny wpis podobają mi się takie
OdpowiedzUsuńhttp://angelikao-blog.blogspot.co.uk/
Wygląda całkiem ciekawie i niebanalnie, ale kojarzy mi się raczej z zabawą dla młodszych czytelników :)
OdpowiedzUsuńNa samym początku byłam zachwycona Zniszcz ten dziennik, potem szybko poszedł w odstawkę bo nie miałam ani weny ani chęci ani czasu na niszczenie. Obawiam się że z tym tytułem byłoby to samo, mimo tego, że zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPrzywodzi mi na myśl Zniszcz ten dziennik. Nie moja bajka, ale dla młodszej siostry idealna książka :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie miałabym serca nic wyciąć :D
OdpowiedzUsuńSama posiadam "zniszcz ten dziennik" i przyznam, że to świetny pomysł taka książka. Zapraszam do mnie. http://reviewsornotreviews.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSama posiadam "zniszcz ten dziennik" i przyznam, że to świetny pomysł taka książka. Zapraszam do mnie. http://reviewsornotreviews.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWidzę, że po popularności Zniszcz ten dziennik pojawiły się podobne tytuły :).
OdpowiedzUsuńNie znoszę pisać po książkach, choćby ołówkiem. Nie lubię tego typu pozycji. Czytam książkę, by autor mógł mi przekazać swój własny świat, wątpię w swoje możliwości artystyczne.
OdpowiedzUsuń