Jako
ludzie, lubimy chować urazę. Często jeden wykonany przez kogoś niewłaściwy
gest, jedna sprzeczna z naszymi przekonaniami opinia, skreślają człowieka z
listy osób, które moglibyśmy polubić. Nie potrafimy wybaczać, nie szukamy
dobra. Często patrzymy na zło, i złem tłumaczymy sobie każde zachowanie. A może
właśnie ludzie, których odrzucamy, mogliby okazać się całkiem interesującymi
osobami. Zrzucając kurtynę nienawiści, może udałoby się nam odnaleźć klucz do
bram zrozumienia drugiego człowieka. Wrogość przecież nie ewoluuje w jeszcze
gorszy stan, a jest szansa, że przemieni się w coś wartościowszego, w
zrozumienie, radość, przyjaźń, a może nawet i coś głębszego. Bo jak się
okazuje, nienawiść od miłości dzieli czasem tylko jeden mały krok. Jak
głęboka może być ludzka odraza i zawiść, wykazywane względem drugiej osoby, i
jak wiele może zmienić chęć dogłębnego poznania potencjalnego wroga, pokazuje
nowa powieść Cecelii Ahern „Kiedy cię poznałam”. Autorka książki, znana już z
takich tytułów jak „PS Kocham Cię” czy „Love, Rosie”, powraca do nas z całkiem
nową, świeżą i zaskakującą fabułą.
Trzydziestoparoletnia
Jasmine właśnie przechodzi kryzys. Zwolnienie z pracy potęguje w niej poczucie
samotności, a brak bliskiej osoby staje się coraz bardziej dokuczliwy. Dotąd
kobieta miała w życiu cel, a obowiązki służbowe wypełniały sporą część dnia.
Kiedy ten element układanki zniknął, pozostała wielka pustka, która wciąż trwa.
Tracąc istotną posadę, Jasmine nie może jednak pozwolić sobie na całkowite
załamanie. Ma bowiem poczucie odpowiedzialności względem ukochanej siostry -
Heather - dotkniętej zespołem Downa. Jasmine, odwiedzając ją tak często, jak to
możliwe, pragnie zastąpić jej matkę, którą obie straciły zbyt wcześnie. Kiedy
nadchodzi noc, życie kobiety wzbogaca się o spore pokłady wyzwalającej się
adrenaliny. Stercząc w oknie, podgląda bowiem sąsiada - Matta Marshalla,
którego z całego serca nienawidzi. Znany didżej radiowy, przeżywający właśnie małżeńskie
załamanie, przyjeżdża pod dom pijany i dobijając się do drzwi, tworzy przy tym
niemałe widowisko. Jasmine wcale go nie żałuje, bo chociaż go nie zna, nie
toleruje jego odważnych i pełnych kontrowersji wypowiedzi padających podczas
audycji. Prawdziwym podłożem kipiącej złości stała zaś radiowa rozmowa na temat
osób z zespołem Downa, w czasie której to Matt nie przerwał uszczypliwych
opinii dotyczących osób dotkniętych chorobą. Skreślony z listy osób, które
Jasmine jest w stanie tolerować, wyzwala w niej to, co najgorsze. A jednak
wkrótce okoliczności kierują życie bohaterki na całkiem inny tor. Kiedy
dochodzi do pierwszych rozmów z Mattem, okazuje się, że mężczyzna jest kimś
zupełnie innym, aniżeli sądziła. Zanikająca powoli nienawiść przeradza się w
sympatię, a być może ich świeża relacja, dotąd przepełniona uszczypliwością,
stanie się dla nich lekarstwem na otaczające ich problemy.
Cecelia
Ahern zabiera czytelnika w głąb bardzo życiowej sytuacji. Mężczyzna, którego
obraz wykreowały media, a sytuacja rodzinna doprowadziła na skraj rozpaczy, w
oczach głównej bohaterki książki jest mało wartościowym, a wręcz nic nie wartym
człowiekiem. Wszystko za sprawą jego audycji, nieraz wywołujących oburzenie.
Jasmine nie zastanawia się nad tym, jaką tak naprawdę Matt jest osobą. Jego
wizerunek, który na podstawie kilku wiadomości sama wykreowała w swojej głowie,
stał się podłożem do zbudowania prawdziwego i trwałego muru nienawiści. A
jednak jedno spotkanie, jedna szansa i jeden list mogą stać się kluczem
otwierającym wiele bram. Mogą okazać się potężnym młotem będącym w stanie
powalić grube ściany budowane na wrogości. Wtedy, kiedy uprzedzenia zanikają, a
na ich miejscu powstaje zrozumienie, człowiek odnajduje nową drogę, a dając
szansę innym i otwierając oczy na ich problemy, znajduje ukojenie i sposób na
własne troski.
„Kiedy cię
poznałam” to wartościowa powieść, która oprócz rozrywki i relaksu niesie ze
sobą głębsze przesłanie - morał, który warto zapamiętać. Główni bohaterowie są
z pozoru skrajnie różnymi ludźmi. Ona - samotna, on - żyjący u boku żony i
trójki dzieci, z pozoru blisko, a jednak bardzo od nich daleko. Matt - nie
zastanawiający się nad tym, co wypada powiedzieć, Jasmine - zdystansowana i
odpowiedzialna. Pomimo wielu różnic, które ich dzielą, tych dwoje wcale tak
bardzo od siebie nie odbiega. Ale by móc do siebie dotrzeć i przekonać się o
tym, jak wiele korzyści może przynieść przyjaźń, najpierw czeka ich długa
droga, podczas której oboje wezmą wielką lekcję życia.
Ta książka,
autorstwa pani Ahern, tak jak i inne, zachowana jest w bardzo przyjemnym i
przypadającym do gustu stylu. Pojawia się tutaj spora dawka humoru. Dzięki
niektórym sytuacjom śmiałam się na głos, a to nie zdarza mi się tak często.
Gdyby ktoś przechodził obok, pomyślałby, że ma do czynienia z wariatką, ale nawet
i tego powieść byłaby warta. Główni bohaterowie to sympatyczne osobowości. W
szczególności dotyczy to Jasmine. Potykająca się, pełna uroczych wad,
uświadamia nam własne słabości i to, jak bardzo podatnym jesteśmy
gruntem.
Akcja
powieści rozgrywa się niespiesznie. Płynie swoim stałym rytmem, ewoluując i
dostarczając przy tym przyjemnego relaksu. To, co cenię u Cecelii Ahern, to
umiejętność kreowania niezwykle ciekawych opisów, które zazwyczaj bywają w
książkach uciążliwe. Częściej skupiam się na dialogach, więc rozległe fragmenty,
rozczulające się nad jedną rzeczą, nieraz mnie nużą. Tutaj było zupełnie
inaczej, bo nawet o przeszłości głównej bohaterki, z pozoru mało istotnej,
chciało czytać się więcej. Brak ideałów, świat okraszony problemami i finał
książki, którego z pewnością nie zdradzę, czynią tę historię niezwykle ludzką i
realną. Jeżeli macie ochotę przeczytać coś przyziemnego, ale zarazem
przyjemnego i rozluźniającego, zachęcam.
Żebyście
się nie rozczarowali, wspomnę, że „Kiedy cię poznałam” to nie jest historia
wielkiej namiętności, uniesień, łóżkowych przygód, rozterek cierpiącego serca,
zdrad i powrotów. To raczej opowieść o relacjach międzyludzkich, tych
głębokich, chociaż opierających się na innych zasadach, aniżeli pożądliwa
miłość. To historia o poszukiwaniach drugiego człowieka, o znajdywaniu własnej
drogi i o pozyskaniu klucza zrozumienia, który może okazać się antidotum na
samotność.
„Zabierasz to, co zasiejesz, i dotyczy to nawet śmierci.”
Nowa
powieść pani Ahern, jest niemniej ciekawa, aniżeli „Love, Rosie”. Wręcz, jej
tradycyjna kompozycja, może bardziej przypaść
do gustu tym, którzy niekonwencjonalną budową wspomnianej przed momentem
książki się zawiedli. Rozweselająca, wzruszająca, ale i pouczająca jest dowodem
na to, że nawet będąc dorosłymi nieustannie się uczymy, zmieniamy i ewoluujemy,
bo to nie szkoła jest naszą „nauczycielką”, a życie i doświadczenia, które
podczas swojej wędrówki nieustannie zbieramy.
moja
ocena: 5/6
wydawnictwo:
Akurat
ilość
stron: 413
data
premiery: maj 2015
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję
wydawnictwu Akurat.
Poprzednia powieść autorki, czyli ''Love Rosie'' niebyt mi się podobała, dlatego nieco obawiam się sięgnąć po powyższą pozycję. Zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńKiedy tylko przeczytałam "Love, Rosie" - byłam zdecydowanie na tak jeśli chodzi o twóczość tej autorki, więc myślę, że "Kiedy cię poznałam" również mi się spodoba. Z pewnością kiedyś siegnę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A. :)
Jestem już po lekturze - i faktycznie po takiej okładce spodziewałam się przewagi romansu :)
OdpowiedzUsuńFiguruje na liście do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńJestem po lekturze już parę tygodni i dalej siedzi mi w głowie <3
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Po lekturze "Love, Rosie" i "Gdybyś mnie teraz zobaczył" biorę w ciemno każdą książkę Ahern. Tę na pewno też :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Głębokie doświadczanie obecności drugiej osoby. Piękne i wzniosłe.
OdpowiedzUsuńJak na razie to jeszcze nie zapoznałam się z żadną książką Cecelii Ahern, ale naprawdę chciałabym to zmienić. Słyszałam już tyle pozytywnych opinii o niej... Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać jakąś jej książkę jak najszybciej. :)
OdpowiedzUsuńLektura przede mną :)
OdpowiedzUsuńMnie bardzo przypadła do gustu, oczarowała. Polecam ją wszystkim fanom prozy Ahern.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać. ,,Love, Rosie" podobało mi się szalenie, więc chcę poznać pozostałe dzieła tej autorki :))
OdpowiedzUsuńA ja dalej mam na swoim koncie tylko "P.S. Kocham cię"...aż wstyd!
OdpowiedzUsuń