piątek, 20 października 2017

"Mroczne zakamarki" - Kara Thomas.
Czy w celi śmierci na pewno siedzi morderca?


„ […]nie można zasiać nienawiści w czyimś sercu, odbierając mu kogoś bliskiego. Albo nosimy w sobie to uczucie, albo nie – ono jest jak komórki rakowe, które ukrywają się w ciele, czekając na sprzyjający moment, żeby się rozwinąć.”

Kojarzycie „Mroczny zakątek” Gillian Flynn? Teraz mamy książkę o zadziwiająco podobnym tytule i fabule o nieco pokrewnym zarysie. „Mroczne zakamarki” Kary Thomas, to historia o powracającej przeszłości,  traumatycznych wspomnieniach i dziecięcych zeznaniach, które mogą okazać się fałszem. Zaczytujecie się w kryminałach i powieściach sensacyjnych? Lubicie thrillery z finałem powodującym opadnięcie szczęki? Zastanawiacie się nad tym, czy sięgnąć po tę książkę? Zapraszam na recenzję.

ZARYS FABUŁY
Tessa powraca do Fayette, by pożegnać się z umierającym ojcem. Niewielka mieścina, do której zmierza, nie wywołuje jednak przyjemnych wspomnień. Jakiś czas temu dziewczyna uciekła stąd, by odciąć się od mroku dzieciństwa. To właśnie wtedy była świadkiem wydarzeń, przez które pewien mężczyzna trafił do celi śmierci. Tessę czeka trudne spotkanie. Kiedy ona wyjechała, w Fayette pozostała jej przyjaciółka, z którą wciąż dzieli traumatyczne doświadczenia feralnej nocy.  Czy obie będą w stanie rozmawiać na temat tego, co ich spotkało?

Niespodziewanie jednak pojawia się nowa ofiara, a pośród mieszkańców zaczyna panować przekonanie, że Potwór z Ohio powrócił. Jak to możliwe, skoro siedzi w więzieniu? Czy ktoś się pod niego podszywa? A może zeznania Tessy i Callie nie były prawdziwe?

 TROCHĘ NUDY I FINAŁ NA MEDAL
Fabuła ma potencjał. Autorka posłużyła się wdzięcznym pomysłem, nie do końca jednak wykorzystując możliwości, które sama sobie wypracowała. Ale o tym za chwilę. Książka rozpoczyna się ciekawie, by potem akcja mogła na dość długi czas spowolnić, zmylić i zaskoczyć finałem. Tak naprawdę gdyby nie fakt, że historii sprzyjała aura niejasności i tajemnicy, być może nie dotarłabym do końca, ponieważ spotkałam się z fragmentami, które naprawdę mnie nużyły. Ale… Finał, tempem zupełnie odbiegający od całości, jest skomasowanym kłębkiem wszystkich najważniejszych elementów. Byłam zaskoczona zwieńczeniem wątków i rozwiązaniem, którego nie udało mi się przewidzieć. Tego oczekuję od dobrej książki sensacyjnej i akurat w tej kwestii autorka sprostała moim oczekiwaniom.

DWA ROZWIĄZANIA, OBA ZŁE
Na plus oceniam również kreację postaci, które pod względem osobowości wzbudziły we mnie ambiwalentne uczucia. Nikomu nie potrafiłabym tutaj do końca zaufać, pomimo tego, że Tessa przejęła narrację pierwszoosobową. Autorka, pod płaszczem głównych postaci, pokazała dwa sposoby na radzenie sobie z problemami: ucieczkę oraz alkohol – prowadzące donikąd i tak naprawdę dające zaledwie złudny spokój.

PRYWATNE ŚLEDZTWO
Jest sprawa seryjnego mordercy, który niby siedzi w więzieniu, a zabija. Wątek kryminalny przeplata się z prywatnymi poszukiwaniami bohaterki, która niespodziewanie dowiaduje się o śladach obecności zaginionej siostry. I już chciałoby się powiedzieć, że książce naprawdę niczego nie brakuje. To jednak tylko pobożne życzenie. Brakuje bowiem emocji.

A EMOCJI BRAK
Sięgając po książki tego gatunku, oczekuję napięcia, cienia pozytywnego strachu, adrenalinki, która towarzyszy przy przewracaniu kolejnych kartek. Zdaje się, że autorka zadbała o wszystko, jednak nie udekorowała fabuły na tyle, bym potrafiła wczuć się w jej klimat. Patrzyłam na całość gdzieś z boku, z jednej strony zainteresowana, z drugiej odległa od przedstawionej mi rzeczywistości. I właśnie dlatego wspomniałam powyżej o niewykorzystanych możliwościach.

PODSUMOWANIE
To dobry kryminał, choć ze względu na wspominane niedopracowanie wciąż pozostawiający cień rozżalenia. Z fabułą o zmiennym tempie, które pod koniec galopuje rekompensując momenty znużenia. Nie będę naciskać, byście obowiązkowo sięgnęli po ten tytuł, bo i ja nie czuję się nim wybitnie usatysfakcjonowana. Niemniej jednak nie żałuję, że dałam tej powieści szansę, chociażby ze względu na aurę niejasności i element zaskoczenia, który udowodnił mi, że moja intuicja bywa zawodna.

wydawnictwo: Akurat
ilość stron: 416
data wydania: wrzesień 2017


Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat. 
 Znalezione obrazy dla zapytania akurat wydawnictwo

6 komentarzy:

  1. Nie przepadam za kryminałami, więc musiałby naprawdę być świetny żebym się skusiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od czasu do czasu po nie sięgam mając nadzieję na to, że trafię na perełkę. Ta powieść niestety nią nie była. Nie mogę powiedzieć,że jakoś mocno się nudziłam, ale spodziewałam się adrenaliny, której po prostu zabrakło.

      Usuń
  2. Po kryminały nie sięgam zbyt często, chyba, że jakiś naprawdę mocno mnie zainteresuje.Ten jednak do takowych nie należy.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nieczęsto sięgam po powieści tego gatunku, tylko od czasu do czasu, żeby nie było tak monotonnie i żeby mi się książki o miłości nie znudziły :) Ta lektura nie była zła, ale jak widzisz, też mnie jakoś mocno nie zachwyciła.

      Usuń
  3. ja kryminały uwielbiam :) co do tego tytułu nie jestem w 100% przekonana, ale też go nie skreślam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Książka nie jest zła, fabuła ostatecznie zaskakuje... Ale zabrakło tych emocji. No szkoda, bo historia zapowiadała się ciekawie.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...