„ […]nie można zasiać nienawiści w czyimś
sercu, odbierając mu kogoś bliskiego. Albo nosimy w sobie to uczucie, albo nie –
ono jest jak komórki rakowe, które ukrywają się w ciele, czekając na
sprzyjający moment, żeby się rozwinąć.”
Kojarzycie „Mroczny zakątek” Gillian Flynn? Teraz mamy
książkę o zadziwiająco podobnym tytule i fabule o nieco pokrewnym zarysie.
„Mroczne zakamarki” Kary Thomas, to historia o powracającej przeszłości, traumatycznych wspomnieniach i dziecięcych
zeznaniach, które mogą okazać się fałszem. Zaczytujecie się w kryminałach i
powieściach sensacyjnych? Lubicie thrillery z finałem powodującym opadnięcie
szczęki? Zastanawiacie się nad tym, czy sięgnąć po tę książkę? Zapraszam na
recenzję.
ZARYS FABUŁY
Tessa powraca do
Fayette, by pożegnać się z umierającym ojcem. Niewielka mieścina, do której
zmierza, nie wywołuje jednak przyjemnych wspomnień. Jakiś czas temu dziewczyna
uciekła stąd, by odciąć się od mroku dzieciństwa. To właśnie wtedy była
świadkiem wydarzeń, przez które pewien mężczyzna trafił do celi śmierci. Tessę
czeka trudne spotkanie. Kiedy ona wyjechała, w Fayette pozostała jej
przyjaciółka, z którą wciąż dzieli traumatyczne doświadczenia feralnej
nocy. Czy obie będą w stanie rozmawiać
na temat tego, co ich spotkało?
Niespodziewanie
jednak pojawia się nowa ofiara, a pośród mieszkańców zaczyna panować
przekonanie, że Potwór z Ohio
powrócił. Jak to możliwe, skoro siedzi w więzieniu? Czy ktoś się pod niego
podszywa? A może zeznania Tessy i Callie nie były prawdziwe?
TROCHĘ NUDY I FINAŁ NA MEDAL
Fabuła ma potencjał. Autorka posłużyła się wdzięcznym pomysłem, nie do końca jednak
wykorzystując możliwości, które sama sobie wypracowała. Ale o tym za chwilę.
Książka rozpoczyna się ciekawie, by potem akcja
mogła na dość długi czas spowolnić, zmylić i zaskoczyć finałem. Tak
naprawdę gdyby nie fakt, że historii sprzyjała aura niejasności i tajemnicy, być może nie dotarłabym do końca,
ponieważ spotkałam się z fragmentami, które naprawdę mnie nużyły. Ale… Finał,
tempem zupełnie odbiegający od całości, jest skomasowanym kłębkiem wszystkich
najważniejszych elementów. Byłam zaskoczona
zwieńczeniem wątków i rozwiązaniem, którego nie udało mi się przewidzieć.
Tego oczekuję od dobrej książki sensacyjnej i akurat w tej kwestii autorka
sprostała moim oczekiwaniom.
DWA ROZWIĄZANIA,
OBA ZŁE
Na plus oceniam również kreację postaci, które pod względem osobowości wzbudziły we mnie
ambiwalentne uczucia. Nikomu nie potrafiłabym tutaj do końca zaufać, pomimo
tego, że Tessa przejęła narrację pierwszoosobową. Autorka, pod płaszczem
głównych postaci, pokazała dwa sposoby na radzenie sobie z problemami: ucieczkę oraz alkohol – prowadzące
donikąd i tak naprawdę dające zaledwie złudny spokój.
PRYWATNE ŚLEDZTWO
Jest sprawa seryjnego mordercy, który niby siedzi w
więzieniu, a zabija. Wątek kryminalny
przeplata się z prywatnymi poszukiwaniami bohaterki, która niespodziewanie
dowiaduje się o śladach obecności zaginionej siostry. I już chciałoby się
powiedzieć, że książce naprawdę niczego nie brakuje. To jednak tylko pobożne
życzenie. Brakuje bowiem emocji.
A EMOCJI BRAK
Sięgając po książki tego gatunku, oczekuję napięcia, cienia pozytywnego strachu, adrenalinki, która
towarzyszy przy przewracaniu kolejnych kartek. Zdaje się, że autorka zadbała o
wszystko, jednak nie udekorowała fabuły
na tyle, bym potrafiła wczuć się w jej klimat. Patrzyłam na całość gdzieś z
boku, z jednej strony zainteresowana, z drugiej odległa od przedstawionej mi
rzeczywistości. I właśnie dlatego wspomniałam powyżej o niewykorzystanych
możliwościach.
PODSUMOWANIE
To dobry kryminał,
choć ze względu na wspominane niedopracowanie wciąż pozostawiający cień
rozżalenia. Z fabułą o zmiennym tempie, które pod koniec galopuje rekompensując
momenty znużenia. Nie będę naciskać, byście obowiązkowo sięgnęli po ten tytuł,
bo i ja nie czuję się nim wybitnie usatysfakcjonowana. Niemniej jednak nie
żałuję, że dałam tej powieści szansę, chociażby ze względu na aurę niejasności
i element zaskoczenia, który udowodnił mi, że moja intuicja bywa zawodna.
wydawnictwo:
Akurat
ilość stron: 416
data wydania: wrzesień
2017
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.
Nie przepadam za kryminałami, więc musiałby naprawdę być świetny żebym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńJa od czasu do czasu po nie sięgam mając nadzieję na to, że trafię na perełkę. Ta powieść niestety nią nie była. Nie mogę powiedzieć,że jakoś mocno się nudziłam, ale spodziewałam się adrenaliny, której po prostu zabrakło.
UsuńPo kryminały nie sięgam zbyt często, chyba, że jakiś naprawdę mocno mnie zainteresuje.Ten jednak do takowych nie należy.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Ja również nieczęsto sięgam po powieści tego gatunku, tylko od czasu do czasu, żeby nie było tak monotonnie i żeby mi się książki o miłości nie znudziły :) Ta lektura nie była zła, ale jak widzisz, też mnie jakoś mocno nie zachwyciła.
Usuńja kryminały uwielbiam :) co do tego tytułu nie jestem w 100% przekonana, ale też go nie skreślam
OdpowiedzUsuńRozumiem. Książka nie jest zła, fabuła ostatecznie zaskakuje... Ale zabrakło tych emocji. No szkoda, bo historia zapowiadała się ciekawie.
Usuń