„Ogień wcale nie musi być gorący, a lód
zimny.”
Co byście zrobili, gdyby pewnego dnia na Waszej drodze
stanął anioł? Nie taki ze skrzydłami i aureolą, a jednak bezsprzecznie
wysłannik niebios. Uwierzylibyście? A może zaniepokojeni omamami wybralibyście
się do psychiatry? Takim pytaniem chciałam wprowadzić Was w klimat nowej
książki Martyny Senator, pt. „Zanim zgasną gwiazdy”. Polska autorka, która już
dwiema poprzednimi powieściami zdążyła zyskać wielu fanów, tym razem pokazała
nieco inne oblicze literatury - zaskakując, chociaż absolutnie nie rozczarowując.
Jesteście ciekawi tego, co kryje się pod tą tajemniczą, pełną gwiazd okładką?
Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY:
Dziewczynka w
czarnym meloniku. Klepsydra i polecenie „Musisz ją uratować, zanim piasek
zacznie się sypać”. Wojtek budzi się w szpitalu zaniepokojony dziwnym snem,
który tak bardzo realny wciąż tkwi w jego głowie. Nie jednak to nurtuje i
dręczy go najbardziej. Otóż okazuje się, że chłopak zupełnie stracił pamięć nie
mając pojęcia kim jest, jak wyglądała jego przeszłość i jak znalazł się na
szpitalnym łóżku.
Próbując zacząć normalnie żyć, u boku pomocnych
przyjaciół, wraca do domu licząc na to, że pewnego dnia o wszystkim sobie
przypomni. Niestety, zamiast odpowiedzi los zsyła mu kolejne pytania. Pośród
wielu niejasnych sytuacji i zagadkowych ludzi poznaje Milenę, miłą dziewczynę,
która znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Może zginąć, a on może ją
uratować. Tylko czy da radę? Czy to dla niej przesypuje się piasek w ujawnionej
przez sen klepsydrze? Czy można zmienić bieg wydarzeń?
ANALIZA:
Na pierwszym planie tej powieści staje Wojtek, bohater, którego charakter przez
pewien czas pozostaje niejasną, pozbawioną konturów plamą. Nie jest to jednak
mankament czy niedopracowanie ze strony autorki, ponieważ ów chłopak uległ
wypadkowi na wskutek którego zagubił własną tożsamość. Etapowo więc poznajemy
jego pomocne serce, determinację i zaangażowanie, a jednak Martyna Senator nie
zrezygnowała z niespodzianek. Nie liczcie więc na to, że szybko rozgryziecie
któregoś z bohaterów czy też na to, że uda Wam się przewidzieć bieg wydarzeń
tej historii.
Drugą istotną postacią okazuje się Milena - ufna, uczciwa, a jednak niemniej zagadkowa aniżeli wspomniany
Wojtek. Oboje pociągają więc czytelnika za sobą, kusząc, angażując i
częstując smacznym kąskiem w finale, pełnym wrażeń, odpowiedzi i wzruszeń.
„Zanim zgasną
gwiazdy” to książka wykraczająca poza granice jednego gatunku literackiego. I
chociaż na początek sprawia wrażenie zwykłej obyczajówki, na pewno nie ma w
sobie ani krzty zwyczajności. To skomplikowana i nieschematyczna historia o
rodzącym się uczuciu, to sensacja, w której nieustanna ucieczka przed kulą
pistoletu balansuje na krawędzi życia i śmierci. To także powieść z nutą
fantasy, które dla jednych może być tylko wykreowaną przez autorkę magią, dla
drugich zaś prawdziwym, a jednak pozostającym w ukryciu przed ludzkimi oczyma
obrazem naszej egzystencji.
Martyna Senator posługuje się prostym, plastycznym
językiem. Buduje wiarygodne dialogi poświęcając opisom minimum niezbędnej
uwagi. Nie spotkacie więc nużących
charakterystyk otoczenia, bo nie tło jest tutaj najważniejsze, a to, co dzieje
się w życiu bohaterów. A dzieje się wiele.
Bez wątków pobocznych, bez zbędnych wstawek czy
nieistotnych scen, czytelnik otrzymuje
esencję wrażeń mogąc skupić się na jednym, za to niebanalnym temacie.
Chociaż przekaz książki początkowo wydaje się łatwy, pod koniec warto wyposażyć
się w spokój i ciszę, by móc przelać na powieść maksymalną uwagę i wyciągnąć z
finału jak najwięcej. A finał tej
książki należy do tych, które pozostawiają z ciarkami na ciele.
PODSUMOWANIE:
Autorka kolejny
raz mnie nie zawiodła. Mało tego, ogromnie mnie zaskoczyła i mam tutaj na myśli
same pozytywne emocje. Ogromne brawa za oryginalny pomysł, niesamowity wydźwięk
tej powieści, za klasę i zakończenie, które może w innym wypadku przepełniłoby
mnie smutkiem, tutaj jednak tchnęło we mnie nadzieję. Oby więcej takich książek
polskich autorów i oby pani Martyna nadal utrzymywała tak wysoki poziom, bo jak
dotąd pisane przez nią historie czyta się z prawdziwą przyjemnością.
moja ocena: 7/10
wydawnictwo:
Videograf
ilość stron: 229
data wydania:
sierpień 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf.
Przeczytam tę powieść, gdyż ostatnio przyrzekłam czytać więcej polskich autorów. Może to za sprawą Izy z Heavy Books i jej akcji z czytaniem rodaków, może po prostu pokonuję awersję i poszerzam horyzonty. Na sto procent sięgnę :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na recenzję "Króla kruków"! pattbooks.blogspot.com
Intrygująca fabuła. Bardzo chciałabym ją poznać lepiej.
OdpowiedzUsuńLubię się tak pozytywnie zaskoczyć. A ostatnio NASZE pisarki mają świetną passę :) Zanim zgasną gwiazdy z przyjemnością przeczytam :P
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego stopniowego poznawania charakteru głównego bohatera. Nieco mniej wątku fantasy, ale jednak całość myślę, że w moim guście;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim urzekła mnie okładka tej książki. Jestem cholernie ciekawa historii Wojtka, bo zaciekawił mnie dużo bardziej niż Milena (może dlatego, że nie przepadam za tym imieniem). Postaram się ją kiedyś przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Muszę się koniecznie zapoznać z twórczością Pani Martyny, bo jej książki wydają się świetne, co wynika z recenzji :)
OdpowiedzUsuńNigdy o tej pani nie słyszałam :o ale tę książkę już niejednokrotnie miałam okazję ujrzeć. Przede wszystkim podoba mi się zarys fabuły i... okładka. Chcę się za nią chwycić i tylko dzięki tobie zapisuję ją do listy "must have" :D. 7/10 to wysoka ocena.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
#SadisticWriter