Była sobie raz piękna stewardessa i był lubiący
przelotne, niebezpieczne przygody mężczyzna. Kiedy się spotkali, zaiskrzyło tak
mocno, że nie dało się ugasić ognia namiętności. Prawie jak bajka, bajka dla
dorosłych. Bo kiedy wszystko zaczęło układać się pomyślnie, szczelnie zamknięte
granice ich związku przekroczyły problemy, niespodziewany napad, miłosne
zgrzyty oraz odmienne oczekiwania. Pierwszy tom trylogii W przestworzach, bez dwóch zdań utrzymywany w greyowskim klimacie, zakończył się w dość niewygodnym dla czytelników
momencie. Ci, którzy w jakikolwiek sposób zdążyli związać się z jego bohaterami
bądź akcją, wiedzieli już, że będą musieli sięgnąć po kolejną część. I właśnie
nadszedł ten czas. „Pod samym niebem” niedługo zawita na półkach księgarń.
ZARYS FABUŁY:
Po traumatycznych
przeżyciach Bianka próbuje dość do siebie z dala od towarzystwa Jamesa. Jednak
chociaż ma u boku najlepszych przyjaciół, nie potrafi przestać o nim myśleć. Z
kolei i on nie należy też do tych, którzy łatwo się poddają, stąd złaknieni
wzajemnej bliskości oboje postanawiają na chwilę się spotkać.
Wystarczy moment,
by ponownie zaiskrzyło. Tęsknota, palący żar i namiętność powracają ze zdwojoną
siłą. Lecz chociaż na pozór wszystko wydaje się łatwe, nie wszystko zmierza we
właściwym kierunku. Przeszłość, obawy i lęki nie mają zamiaru odejść, A życie
lubi zaskakiwać i jedną ze swoich niespodzianek szykuje także dla nich.
ANALIZA:
Pierwszy tom serii autorstwa R.K. Lilley stawiał raczej
na akcję toczącą się w jednym kierunku, nie ukrywajmy, głównie skupioną na scenach zbliżeń głównych bohaterów. Raczej
trudno było doszukać się jakichś porywających wątków poboczny i szczerze
powiedziawszy, teraz niewiele się
zmieniło. Kontynuacja w wielu momentach częstuje wręcz łudząco podobną fabułą, co jej poprzedniczka. Druga
część została wyposażona w szczyptę pikanterii i namiętności, garstkę
romantycznej aury oraz wisienkę na torcie – BDSM i pociąg bohaterów do posunięć
co najmniej odważnych. Erotyczna
fantazja nie ma tutaj granic.
Bohaterowie powieści, chociaż mocno zaangażowani w
niebanalny związek, który udało im się stworzyć, wciąż nie potrafią dokładnie sprecyzować tego, co względem siebie
czują. James, całkowicie zaborczy, dominujący, odganiający od Bianki każdego
(dosłownie) mężczyznę stającego na jej drodze, chwilami zachowuje się wręcz absurdalnie. Nie żałuje jej drogich
prezentów, zabiera ją w różne ciekawe miejsca – uwaga, otwierając tym samym
bramy do swojego życia i przeszłości. A ta ostatnia nie zawsze bywa kolorowa i
tolerowana przez Biankę. Czy jednak
mężczyzna tak mroczny jak on, może kryć w sobie pokłady czułości i
opiekuńczości? Ano może. I o tym możecie się tutaj przekonać.
Z kolei główna bohaterka, jak i zarazem narratorka
powieści, próbując pozbierać się po niełatwych doświadczeniach, pokazuje swoje silne, zdeterminowane oblicze,
jak i z drugiej strony jawi się jako krucha i niepewna własnych pragnień
kobieta. Chce Jamesa i nie chce. Kocha go, ale się boi. Oddaje się mu i
zabiera. Uff… Bywa irytująca,
chociaż nie bardziej, aniżeli w pierwszej części.
Przez dłuższy czas to nie przekorny i złośliwy los, a bohaterowie sami obarczają się kolejnymi
przeszkodami. I już można byłoby pomyśleć, że w drugiej części nie dzieje
się absolutnie nic wartego uwagi, kiedy nadchodzi wielki finał całkowicie zmieniający stabilny rytm akcji, który dotąd snujący
się wolno, nagle zaczyna galopować. Nieco zmęczona, deczko znudzona i na
pewno senna naprawdę się rozbudziłam. A więc autorka potrafi budować porywające
momenty kulminacyjne. Pytanie tylko, dlaczego tak ich skąpi?
Nie można doczepić
się do stylu, jakim ta książka została napisana. Plastyczny język,
wystarczająco dobrze rozwinięte opisy i wiarygodne dialogi, chwilami tylko , ze
względu na daną sytuację, nieco zbijające z tropu. Generalnie całość czyta się szybko, jednakże z pomieszanymi emocjami,
które chociaż nie dogłębne, naprawdę potrafią dawać się we znaki.
PODSUMOWANIE:
„Pod samym niebem”
to kontynuacja utrzymana na tym samym poziomie, co pierwszy tom. Jeżeli więc
James i Bianka zdążyli Was porwać, tym razem także nie zawiodą. Dla mnie z
pewnością nie pozostaną oni bohaterami numer jeden, bo niosąc ze sobą bagaż
drażniących mnie cech, niejednokrotnie sprawiali, że miałam ochotę mocno nimi
potrząsnąć. Chociaż Jamesowi mogłabym wybaczyć, z względu na te momenty, kiedy
u jego boku naprawdę się rozpływałam.
Książka R.K.
Lilley to nie jest ambitna lektura, która przetrząśnie Was emocjonalnie. Jeżeli
liczycie na paletę dogłębnych wrażeń, raczej ją sobie odpuście. Jeśli zaś
szukacie czegoś odważnego, co bez dwóch zdań wywoła na twarzy wypieki, jeżeli
macie ochotę na literaturę erotyczną po brzegi wypełnioną seksem, „Pod samym
niebem” jest strzałem w dziesiątkę. A ja? Zadowolona i znudzona zarazem, wesoła
i poirytowana, ale przede wszystkim wściekła za tak udany koniec, będę musiała
sięgnąć po ostatnią część trylogii. Bo na przekór sobie, chociaż wytknęłam tej
powieści sporo wad, muszę przyznać, że czas spędzony u jej boku wcale nie był taki
zmarnowany. I chyba będę chciała to kontynuować.
moja ocena: 6-/10
wydawnictwo: Editio
ilość stron: 321
premiera: 14
września 2016
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio.
Widzę, że mamy ten problem, ponieważ również jestem po lekturze. Autorka specjalnie miesza w zakończeniu, aby czytelnik wypatrywał ostatniej części :)
OdpowiedzUsuńCzasami te zakończenia potrafią dać czytelnikowi w kość ;) autorka wielu, co robi i jak widać skutecznie przyciąga czytelników;)
OdpowiedzUsuńKsiążka ma śliczną okładkę.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Jamesowi w oko wpadła Bianka, stewardessy to zawsze piękne kobiety (tylko Pierwsza Dama nie).
Nie rozumiem, dlaczego kobiety lubią takich drani, którzy je krzywdzą...
Ale książka niczego sobie :)
Jeej, w takiej pięknej książce taka treść? Hmmm jestem bardzo zaintrygowana!
OdpowiedzUsuńSubiektywne Recenzje
Choć nie przepadam za tego typu literaturą, to jednak obiecałam sobie, że kiedyś wezmę się za jakiegoś erotyka. Może to akurat będzie ta pozycja? Przynajmniej jeden tom, bo... dlaczego nie? Chociaż z drugiej strony... nie wiem czy przeżyłabym bohaterów, którzy mogą irytować :D
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Tak na poprawę nastroju, wieczorem do kieliszka wina, czemu nie. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części, ale bez tego wiem, że druga jest świetna.
OdpowiedzUsuńGeneralne słyszałam wiele dobrego o tej serii i koniecznie muszę po nią sięgnąć.
Pozdrawiam serdecznie
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
I przy okazji zapraszam na wydarzenie przepełnione konkursami
https://www.facebook.com/events/1046947058721737/
Raczej to nie jest lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobała, a okładka jest śliczna :) Zapiszę tytuł ale nie wiem kiedy znajdę czas :)
OdpowiedzUsuńBlog o książkach
Wątpię, żebym się skusiła ;) Nie ma w niej nic, co by mnie zaintrygowało.
OdpowiedzUsuńMam kilka dni, żeby nadrobić poprzednią część :)
OdpowiedzUsuńChyba miałam rację, że jednak nie dałam się skusić na tę serię. Jakoś nie za specjalnie ciągnie mnie do niej, a do tego podejrzewam, że bardzo irytowałyby mnie te minusy, które wytknęłaś.
OdpowiedzUsuńNadal waham się przed sięgnięciem po pierwszą część, a po Twojej recenzji chyba utwierdziłam się w moim wyborze :)
OdpowiedzUsuń