Największą tragedią całej rodziny, co nie jest niczym
odkrywczym, okazuje się śmierć danej osoby. Bo przecież to tak, jakby nagle
ktoś z poukładanych puzzli zabrał jeden, świetnie dopasowany element. Te
pozostałe już nigdy nie będą w stanie nadrobić powstałego braku, chociaż
upływający czas przyzwyczaja do nowego wyglądu całości, po wielu latach
zacierając wyraźną pamięć o pełnym obrazie. Z taką utratą musiały zmierzyć się
także bohaterki powieści Anny Karpińskiej – „Przekonaj mnie, że to ty”. Choć książka
rozpoczęta została nieco przygnębiającym klimatem, nie oznacza to, że jest taka
do końca. Zapraszam do zapoznania się z recenzją.
Urszula i Edyta,
kobiety złączone więzią rodzinnej relacji, stają oko w oko z sytuacją, z której
wyjście wydaje się wręcz nieosiągalne. Bo kiedy żona traci męża, a córka
ukochanego ojca, już nic nie jest takie samo i nie ma lekarstwa, które
uśmierzyłoby ból powstały w efekcie czyjeś śmierci.
Kobiety muszą się
jednak otrząsnąć i zacząć żyć, nie tylko dla siebie nawzajem, ale i dla
prowadzonego od lat, nadmorskiego pensjonatu. Edyta rezygnuje więc z marzeń,
odkładając wizję zagranicznego wyjazdu na później. Urszula tkwi w martwym
punkcie, do czasu, kiedy spotyka starych znajomych. W pensjonacie pojawiają się
bowiem goście, którzy w codzienności obu pań nieco namącą. Czy bohaterki
odnajdą w końcu upragnione szczęście? Czy będą potrafiły odbudować zachwianą
nieco więź i czy w progach ich codzienności zawita wyczekiwana miłość?
Dojrzała, ceniąca sobie poczucie stabilizacji, aczkolwiek
pogrążona w depresji po utracie męża Urszula wydaje się stanowić całkowite
przeciwieństwo Edyty. Wszak córka także cierpi, jednak żądna wyzwań i przygód
szybciej regeneruje siły i pragnie zawalczyć o własną przyszłość oraz radość upływającej
chwili. Chociaż kobiety nie wędrują po wrogiej ścieżce, nie do końca potrafią
się ze sobą porozumieć. Jak wiele będą w stanie poświęcić dla siebie nawzajem?
Różne, dzielone
barierą wieku i poglądami na sytuację, w której się znalazły. Obie bohaterki,
których kreacja wypadła całkiem wiarygodnie, mogą zyskać sympatię czytelniczek –
tych młodszych i tych starszych. Naprzemienna narracja, oddana w ręce to
jednej, to drugiej kobiety, pozwala poczuć emocje i myśli obu bohaterek na
tyle, że z jedną z nich z pewnością każda czytelniczka mocniej się będzie
identyfikować. Ja także dokonałam swojego wyboru, jednak chociaż polubiłam obie
panie, nie podbiły one mojego serca na tyle, by pozostały w nim na dłużej.
Akcja powieści, rozgrywana w klimacie nadmorskich
miejscowości, co jakiś czas przywołuje zalety urokliwych, polskich zakątków. Te
zaś zostają skontrastowane z upalną Hiszpanią, bo to właśnie ona okazuje się
odwiecznym marzeniem jednej z bohaterek. Sympatyczni i uwodzicielscy obywatele
tej części południowej Europy okazują się mieć temperament, chociaż autorka nie
zapomniała o tym, że i w Polsce mamy przecież wartych uwagi mężczyzn. Jest więc i swojsko i egzotycznie, naprawdę
ciekawie jak na powieść obyczajową.
„Przekonaj mnie,
że to ty” to historia o odbudowywaniu właściwych dróg, o miłości – tej
niegasnącej, wiecznej, ale i tej, która leczy rany. To książka o matczynym
przywiązaniu, o próbach stawiania pierwszych kroków na niepewnym gruncie. O
zaufaniu, nadziei, lękach, obawach ale też odwadze, bo przecież bez niej żadna
decyzja prowadzącą do szczęścia nie byłaby możliwa. Chociaż dość istotną
rolę odgrywa tutaj śmierć, a jej rozległe pole rażenia początkowo mocno daje
się we znaki, autorka nie trzyma swoich czytelniczek za gardło przez długi
czas, a raczej stara się pokazać, że zawsze jest szansa na lepsze jutro. Nic
nie dzieje się jednak z dnia na dzień i właśnie ten powolny, aczkolwiek
naturalny bieg wydarzeń sprawia wrażenie, jakby to wszystko działo się
naprawdę.
Plastyczny język, lekkie pióro i umiejętność wskrzeszania
emocji. Anna Karpińska to bez dwóch zdań
doświadczona autorka, a jej warsztat pozostawił swój wyraźny ślad także w tej
powieści. Być może brakowało mi odrobiny spójności wywołanej zmianą narracji.
Może oczekiwałam większego „bum”, które kompletnie by mnie osłupiło. Nie mogę
jednak narzekać na zwroty akcji, bo chociaż punkty kulminacyjne miały tutaj
łagodny wymiar, okazały się całkiem interesujące.
Książkę polecam w
szczególności dojrzalszym kobietom, paniom, które zmagają się z trudnościami
losu nie wierząc, że nadejdą lepsze dni. Ta książka jest nie tylko naturalnie
brzmiącą historią, ale także duchową przyjaciółką, która może sypnąć dobrą radą
w sytuacjach beznadziejnych. Jeżeli lubicie powieści obyczajowe, treści płynące
miarowym, niespiesznym rytmem i oczekujecie podbudowania bez huraganu wrażeń – „Przekonaj
mnie, że to ty” jest dla Was.
moja ocena: 4/6
wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
ilość stron: 448
data wydania:
lipiec 2016
Za książkę i
przemiły dodatek bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Mam oko na te obyczajowke. Chciałabym poznać bliżej historie matki i córki. Powieść z tego co widzę porusza ważne problemy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to książka specjalnie dla mnie...
OdpowiedzUsuńLubię książki,które skłaniają czytelnika do refleksji, do zmiany swojego życia, myślę, że jest to właśnie jedna z tych książek :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam i w wolnym czasie zamierzam ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam i czytam i... niby taka ciekawa książka, ale jednak chyba nie dla mnie. Myślę, że może kiedyś - czemu nie, ale na obecną chwilę nie czuję tego. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam! Często sięgam po książki oparte na relacji matka-córka i rzadko się na nich zawodzę.
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA!
Więcej na moim blogu: http://zakochana-w-czytaniu.blogspot.com/2016/08/lba-po-raz-trzeci.html
Bardzo dziękuję za nominację :) Jeżeli tylko znajdę chwilkę, odpowiem na pytania.
UsuńZapowiada się świetnie, jednak nie wiem jakbym się odnalazła w tej książce. Może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńOj! Zawsze chętnie sięgam po takie książki. Ostatnio przyznam czytam-nie czytam :( , więc zaległości rosną.
OdpowiedzUsuń