Dotąd moja wiedza
na temat twórczości Marii Ulatowskiej była niczym tabula rasa, czysta karta niezapisana
żadnymi doświadczeniami. Po jej nową powieść, „Ostatni list”, sięgnęłam więc
bez sentymentów, uprzedzeń czy jakichkolwiek oczekiwań, niemniej byłam ogromnie
ciekawa jak wypadnie moje pierwsze spotkanie z jej literackim kunsztem i czy
wyniosę z niego pozytywne wrażenia. Nieznane oblicze miłości, serce dzielone na
pół i bohaterka, która będąc jak głaz nosi w sobie zarazem spore pokłady
wrażliwości. Tyle w ramach wstępu, a wszystkich zainteresowanych moją recenzją
zapraszam w szeregi jej słów.
Trzydziestoparoletnia Majka Czerska to
zaangażowana w obowiązki służbowe oraz szukająca własnego szczęścia kobieta,
która miała okazję posmakować miłości od tej najgorszej z możliwych stron. Po
długiej przerwie samotnie spędzonych nocy napotyka jednak Zbyszka, mężczyznę
nie mającego nic wspólnego z wizerunkiem jej ideału. Toteż i dla niej okazuje
się wielkim zaskoczeniem fakt, że kiedy znajduje się w jego towarzystwie, jej
serce bije mocniej. Z zaprzeczeń, niedowierzania i usilnych prób wyparcia
nadchodzącego uczucia rodzi się coś mocnego, co trwa i pomimo wielu burzliwych
chwil przyobleka wizerunek miłości. Kiedy jednak w życiu Majki pojawia się
przystojny Andrzej, kobieta zatrzymuje się na rozstaju dróg z rozdartym na pół
sercem. Którą ścieżkę obierze? Czy zadecyduje o tym sama? Czy można kochać
dwóch mężczyzn równocześnie?
Główna bohaterka
powieści - uparta, charakterna, mająca w sobie to przyciągające płeć przeciwną coś, brnie do przodu nie oglądając się
wstecz, nieraz raniąc przy tym innych. Lubiąca
przygody i wrażenia, nie wpisuje się w schemat dojrzałej kobiety pragnącej
założyć rodzinę wyposażoną w gromadkę dzieci. A jednak tak, jak każdy
człowiek szuka swojej recepty na szczęście - tyle że okrężną i poplątaną drogą.
Od czasu do czasu pokazując skrywaną gdzieś głęboko wrażliwość i kruchość z
pewnością nie jest osobą, którą tak
łatwo da się polubić. Choć paradoksalnie, w jej nieco egoistycznej, trudnej
w interpretacji postaci możemy dopatrzeć się cząstki samych siebie. Niekolorowana
sztucznością, realna i niosąca spory bagaż wad przypomina nam o własnych
słabościach, bo przecież ciągnie je za sobą każdy z nas.
Niemałą rolę odgrywają tutaj mężczyźni, Zbyszek
i Andrzej, bo chociaż całkowicie różni, ulegają urokowi głównej bohaterki. Oboje mają okazję przekonać się o tym, jak
przewrotny bywa los i o tym, że przyszłość zawsze naznaczona jest wielkim
znakiem zapytania. Autorka wyposażyła swoją książkę także w intrygujące postaci
drugoplanowe. Jest zdradzający żonę mąż czy odtrącona przez partnera kobieta. Przewija się tutaj sporo osobowości, a ich
mniej czy bardziej zrozumiałe zachowanie maluje wiarygodną scenerię, taką, którą
czasami można podpatrzeć na sąsiednim, czy nawet swoim podwórku.
„Ostatni list” to powieść obyczajowa
skomponowana z wielu elementów, na czele których staje oczywiście miłość. W tym
wypadku trudno jednak mówić o słodkich smakach tegoż uczucia, a raczej o obłudnej,
pokrytej cukrem goryczy, która może wyprowadzić zmysły w pole. Jest
poczucie niesprawiedliwości, niezdecydowanie, bolesne odrzucenie i wolno
docierająca świadomość popełnienia strasznych w skutkach błędów. Jest
zabijająca wszystko rutyna i historia, która zatacza koło udowadniając, że czasami
po prostu nie da się za sobą spalić wszystkich mostów.
Akcja powieści
rozgrywana jest w czasach obecnie raczej pomijanych przez kreujących treści
autorów. U boku głównej bohaterki przenosimy
się do roku 1974, słuchamy w radiu głosu generała Jaruzelskiego i
dowiadujemy się o tym, że Polska znalazła się pod płaszczem stanu wojennego.
Maria Ulatowska postawiła także na niebanalny
sposób narracji przedstawiając historię Majki z dwóch perspektyw. Na przemian więc czytelnik styka się z relacją
pierwszoosobową, ale i narratorem trzecioosobowym, przez co zyskuje wszechstronny
i dokładny pogląd na całą sytuację.
Niech nie zmyli Was wiek bohaterów, bo lata nie
zawsze idą w parze z rozsądkiem. Pozornie dojrzali, a jednak wciąż ulegający chwili ludzie żyją także wokół
nas, a szaleństwo nie zostało przypisane na wyłączność tylko młodości. Autorka udowadnia, że życie to nieustanne
wyzwanie i niekończące się decyzje, trzeba tylko uważać, by nie żałować ich
konsekwencji. To gorzką, aczkolwiek realną historią dałam się zaskoczyć i
chociaż obyło się bez wielkiej fascynacji, z odrobiną mieszanych uczuć i
niepewności, znalazłam w tej powieści sporo wartościowych cech.
Książkę sugeruję dojrzalszym kobietom,
czytelniczkom szukającym niemalowanych wyłącznie jasną barwą scenariuszy. Maria Ulatowska zawarła tutaj prawdziwe
oblicze życia, codzienność bogatą w zawahania, dylematy, błędy, ale także
nadzieje i chwile warte uprzedniego cierpienia. Jeżeli chcecie się przekonać,
czy można podzielić własne serce na dwie części i prawdziwie kochać dwóch mężczyzn,
„Ostatni list” okaże się dla Was trafną odpowiedzią.
moja ocena:
4-/6
wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
ilość
stron: 344
data
wydania: maj 2016
Za
książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Nie wiem czy jestem już na etapie bardzo dojrzałej kobiety, jednak za jakiś czas czuję, że chętnie przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Szukam jakiejś ciekawej książki Ulatowskiej na pierwsze spotkanie z tą pisarką.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na swojej półce i w wolnej chwili zamierzam do niej zajrzeć. Jestem ciekawa, czy moje odczucia pokryją się z Twoimi.
OdpowiedzUsuńWątpię, że należę do dojrzałych kobiet, ale myślę, że warto będzie zapoznać się z tą pozycją dla własnej ciekawości :)
OdpowiedzUsuńChciałabym ją przeczytać. Książka wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości Ulatowskiej, a "Ostatni list" czeka już na czytniku, więc może w końcu uda mi się przekonać, czy jej pióro przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie książka wydaje się ciekawa, poruszany jest w niej tak modny ostatnio wśród autorów trójkąt miłosny! :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOstatnio nadrabiałam serię "Szeptem" i jakoś niechętnie widzę tę książkę w swoich rękach. Może to przez wariacje miłosne, które w niej występują. Wolałabym nie niszczyć wizji stworzonej przez autorkę wspomnianej serii. Ciężko jest mi się przyzwyczaić do zmian narracji. Jednak jest coś co mnie zaskoczyło pozytywnie-czasy akcji.
OdpowiedzUsuńCoraz mocniej przymierzam się do tej książki, czekam tylko na odpowiedni nastrój. Sądzę, że spodoba mi się. :)
OdpowiedzUsuń