„Trauma i ból są podstawą sztuki. Wierzę w
to. Kiedy stajemy w obliczu tragedii, muralista albo akwarelista może pozwolić
sobie na to, by w danej chwili zachować się jak człowiek, a dopiero potem jak
artysta […] Swoją sztukę mogą tworzyć później. Na zewnątrz, gdzie indziej,
poza.
Ale fotografia jest natychmiastowa. Nie
oferuje luksusu czasu. Stając twarzą w twarz z krwią, śmiercią lub przemianą,
fotograf nie ma wyboru – musi sięgać po aparat.”
Odległe wyspy, sezon rekinów, duchy umarłych i martwy prześladowca.
Tych kilka słów to zapowiedź powieści, którą chciałam Wam dzisiaj przedstawić. „Strażnicy światła”, mocno nagłośniony debiut trafił i w moje ręce, bo fakt, że publikacja
zdobyła wyróżnienie księgarni Barnes & Noble, już sam w sobie wydawał się mi
kuszący. Czy faktycznie jest tak dobrze, jak przypuszczałam? Czym ta powieść
wyróżnia się na tle innych? Czy w istocie treść okazuje się tak groźna, jak
zapowiadają słowa na okładce? Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Dla Mirandy Wyspy
Fallońskie stają się nowym, zawodowym wyzwaniem. Jako fotograf przyrody,
kobieta trafia na niewielki, wyludniony skrawek lądu by móc przyjrzeć się
naturze uwieczniając jej piękno na zdjęciach. Nie ma jednak pojęcia, jak wiele
tajemnic i dziwactw skrywa jej tymczasowe miejsce zamieszkania.
Otoczona
kilkuosobową grupką biologów, poznaje świat zwierząt ucząc się przetrwania w
nie tak do końca sprzyjających warunkach i wsłuchuje się w opowieści o
ludziach, którzy odchodząc pozostawili po sobie pewien ślad. I choć jej
poczucie zagrożenia wydaje się raczej wyimaginowane, wkrótce Miranda zostaje
zaatakowana. Co najdziwniejsze, jej prześladowca umiera w niewyjaśnionych
okolicznościach, a te dają początek ekscentrycznej zagadce.
NATURA, PRZYRODA,
ŻYWIOŁ
Zazwyczaj zaczynam od bohaterów, teraz zacznę od tła. Nie
przypadkiem. Otóż w trakcie czytania miałam nieustanne wrażenie, że to właśnie środowisko, w którym przebywają główne
postaci, okazuje się najistotniejszym
elementem tej powieści. Gdyby nie opisy krajobrazów, książka byłaby o
połowę krótsza. Ba! Miałaby może kilkadziesiąt stron. A to oznacza, że przeciwnicy detalicznej charakterystyki
scenografii powinni w tym momencie odpuścić.
LEKCJA BIOLOGII
Chociaż sama nie jestem zagorzałą wielbicielką rozwlekłych
opisów, trzeba przyznać, że te pojawiające się w książce Abby Geni mają w sobie
coś tajemniczego. Samodzielnie budują
nastrój niepewności i grozy i to na nich opiera się cały mroczny wydźwięk
tej książki. Z jednej strony dziewiczo piękne terytoria, ciekawe gatunki ryb
oraz ptaków. Z drugiej - niebezpieczne rekiny, wielkie fale oraz historie o
duchach. Taką porcję informacji na temat przyrody otrzymałam ostatnio parę
ładnych lat temu na lekcji biologii. Choć przyznam, że sposób przekazu Abby Geni jest o wiele bardziej interesujący, aniżeli
ten zapamiętany z czasów szkolnych.
SPOKOJNIE – DO
CELU
Akcja powieści nie galopuje. Autorka wdraża czytelnika w
całą historię na spokojnie, przy jednoczesnym zachowaniu nastroju delikatnej niepewności.
To nie jest thriller z niebezpiecznym
pościgiem na czele, a brak mocnych zwrotów chwilami dawał mi się we znaki. Niemniej
jednak muszę uczciwie przyznać, że miałam szansę poczuć dreszczyk emocji, a pomysł na tak skonstruowaną fabułę
zaskoczył mnie i poniekąd mi zaimponował. Ciekawe
przeżycie, pomimo kilku niedogodności, którym nie udało się odebrać mi
satysfakcji dotarcia do finału.
MIRANDA I INNI
Główna bohaterka powieści, Miranda, to dobry obserwator, ale też całkiem odważna kobieta. W
trakcie czytania wyraźnie odczuwałam towarzyszące jej uczucia, ale mam
wrażenie, że nie przejrzałam jej postaci na wylot, bo
wciąż trudno określić mi jej typ osobowości. Podobała mi się za to koncepcja
autorki na bohaterów drugoplanowych. Naukowcy podzieleni dziedzinami oraz charakterami,
połączeni wspólną pasją, opustoszałym miejscem zamieszkania oraz więzią
tajemniczości. U ich boku przez cały
czas czułam się nie do końca swojsko. Czy słusznie?
PODSUMOWUJĄC
„Strażnicy światła”
to nieszablonowy debiut, udany na swój sposób – bo wszystko zależne jest od
tego, czego oczekuje czytelnik. Groza tej powieści tkwi w tle wydarzeń, w
naturze, która sama w sobie jest tak niebezpieczna, że może wywołać autentyczny
lęk. Jeśli jednak ktoś nastawia się na wartką akcję – nie tędy droga. Przyznam,
że sięgając po tę powieść spodziewałam się czegoś innego. Czy jestem
rozczarowana? Nie do końca. Nie porwała mnie, ale też okazała się dla mnie
czymś świeżym i w pewien sposób zaskakującym. Bo byłam w stanie dzięki niej
przenieść się na chwilę na opustoszały skrawek ziemi, zyskałam moment zadumy u
boku natury, ale i poczułam dreszczyk strachu. Kim są tytułowi strażnicy światła?
Wybór przeczytania tej książki pozostawiam więc Wam.
moja ocena: 6-/10
wydawnictwo:
Kobiece
ilość stron: 317
data wydania:
marzec 2016
Tę książkę oraz
inne nowości możecie znaleźć na stronie TaniaKsiążka.pl – w księgarni
internetowej, która przeznaczyła niniejszy egzemplarz do recenzji.
Trochę słaba ocenka, większość opinii, które czytałam były pozytywne. W każdym bądź razie ja i tak planuję przeczytać, najlepiej przekonać się samemu czy fajna książka :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej sięgnąć samemu, wiadomo :) Książka jest oryginalna, to na pewno. Wyróżnia się na tle innych, ale dałam jej taką, a nie inną ocenę, bo brakowało mi tutaj tego podnoszącego ciśnienie tempa akcji.
UsuńLubię takie oryginalne debiuty. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńTen jest bezsprzecznie nieschematyczny i oryginalny. Choć miewa wady :)
Usuńhmm... ta natura i jej wpływ na emocje i tworzenie napięcia - to mnie przekonuje
OdpowiedzUsuńNatury tutaj sporo :) Jeżeli szukasz czegoś oryginalnego z przyrodą w tle - to jest to. Tylko pamiętaj o wadach, o których wspomniałam :)
UsuńOd samego początku kiedy zobaczyłam ją w zapowiedzi nie byłam nią zbytnio zainteresowana. Jedynie ta okładka bardzo przyciąga.. niestety jeśli chodzi o treść, to jestem na nie. Bałabym się rozczarowania, a jest tyle lepszych książek :)
OdpowiedzUsuńJa po książce spodziewałam się czegoś innego. Przekonał mnie fakt, że ów debiut został nagrodzony. Poza tym czytałam wiele pozytywnych recenzji tej powieści. Nie była zła. Ale to nie jest to, czego oczekuję od literatury. No cóż :)
UsuńBardzo spodobała mi się ta książka, przemyciła trochę wartości eko, oddała wspaniały wyspiarski klimat, a przy tym ten niesamowity dreszczyk emocji podczas wgryzania się w fabułę, no i zaskakujące zakończenie. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Cieszę się, że ta powieść wywarła na Tobie takie wrażenie. Dla mnie była OK, tylko tyle. Nie oczarowała mnie tak samo, jak to było w Twoim przypadku, choć dostrzegłam w niej kilka wyjątkowych zalet :)
UsuńJestem szalenie ciekawa tej książki, zwłaszcza, że niedługo zabieram się za lekturę :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem ciekawa Twojej opinii. Książka nie jest zła, ale czegoś mi tutaj zabrakło. Czułam ten klimat, weszłam w to środowisko fabuły bez problemu, ale trochę się nudziłam. Bywa :)
UsuńNa razie nie sięgnę, mam wiele innych powieści do przeczytania.
OdpowiedzUsuńZabierając się za tę książkę spodziewałam się zupełnie innych klimatów. Nie mówię, że się zawiodłam, ponieważ znalazły się i momenty grozy rodem z najlepszych thrillerów, intrygujące portrety psychologiczne, które znacznie wpłynęły na odbiór fabuły i zapierające dech w piersiach opisy przyrody, której niedostępność wywoływała ciarki :)
OdpowiedzUsuńNie oczekiwałam, że Strażnicy światła poruszą mnie w taki sposób, dlatego polecam tę książkę każdemu, kto ma ochotę na drobne zaskoczenie i odpoczynek od konwencjonalnej literatury!
www.favouread.blogspot.com