„- Po trupach do celu. Myślałam, że wiesz,
co to znaczy…
Wiedział.
Wiedział aż za dobrze.”
Słoneczne wakacje, niespodziewani goście, przypadkowe
wykopaliska i podpadający chłopak siostry. Tym razem Robert Karcz trafia w
progi Tunezji, która porządnie da mu się we znaki. Wszak gdzie brawurowy
archeolog, tam i przygoda. A ta prawdziwie niebezpieczna dopiero na niego
czeka. Zapraszam Was dzisiaj na recenzję trzeciej części serii z Mustangiem, której kolejne tomy
pojawiają się na rynku z prędkością zaiste godną podziwu. Czy Przemek Corso
sprostał moim oczekiwaniom? Przekonajcie się.
ZARYS FABUŁY
Robert udaje się
na wakacje, z koleżanką Zuzą, siostrą i jej chłopakiem. Lecz jeśli myślicie, że
w słynnym Port El Kantaoui będzie leniwie wylegiwał się na leżaczku, jeszcze
chyba go nie znacie. W tunezyjskim powietrzu zaczyna unosić się aura
niepewności, szczególnie wtedy, kiedy Karcz obiera sobie za cel zdemaskowanie
ukochanego Justyny. Nie ma jednak pojęcia, że już wkrótce u jego boku pojawi
się ktoś, kto pokrzyżuje mu plany. A on trafi na Saharę, gdzie przyjdzie mu
walczyć nie tylko o przetrwanie.
Wykopaliska,
nielegalni handlarze zabytkami, porwanie i miasto z gliny. Tunezja, choć na
początku nic na to nie wskazywało, przygotowała dla Karcza wyzwanie wybitne,
przygodę, z której nie wszyscy wyjdą bez szwanku.
OBAWY vs
RZECZYWISTOŚĆ, CZYLI SŁOWO NA TEMAT AKCJI
Początkowo miałam obawy.
Wcale nie te dotyczące tła na jakie postawił autor książki, bo zdaję sobie
sprawę z tego, że sama Tunezja okazuje się tematem wdzięcznym do
przedyskutowania. Otóż przez jakiś czas akcja ogranicza się tutaj do napięć panujących pomiędzy bohaterami,
do słownych przepychanek, które tak naprawdę do niczego szczególnego nie
prowadzą. I już myślałam, że Przemek Corso postanowił zmienić ogólną koncepcję
serii, że tym razem postawił na wątek śledztwa, który przysłoni piękny obraz polskiego Indiany Jonesa. A jednak potem
nadchodzi wielkie bum i od momentu
pewnego porwania historia zmienia swój kierunek. Zdecydowanie
pozytywnie, z wykopaliskami i ogromnym niebezpieczeństwem na czele.
ROBERT AWANTURNIK
Robert, główny bohater serii, nie zmienia się nic a nic.
Dalej odważny, pchający się tam, gdzie
inni nie postawili by nawet jednego kroku. Choć chwilami sprawia wrażenie
starającego się okiełznać swoje zapędy awanturnika, tak naprawdę nie stara się
wcale. To jest właśnie Karcz, którego lubię. Człowiek, u boku którego zawsze
wydarzy się coś głośnego i wartego uwagi. W tej części na scenie dość często
pojawiają się także kobiety,
starająca się utrzymywać przykładne relacje rodzinne Justyna oraz Zuza,
przedstawicielka młodego pokolenia, która śmieszy dobitną szczerością. I można
byłoby powiedzieć, że dzięki nim „Miasto z gliny” nabiera ledwie dostrzegalnego
charteru powieści o miłości. Czy jednak aby na pewno? Bardzo niejasna, choć wciąż pozostająca w grze relacja głównego
bohatera ze sporo młodszą koleżanką wciąż mnie nurtuje i mam nadzieję, że jeszcze
mnie zaskoczy.
NOWE POMYSŁY
Kolejny dobry pomysł autora, choć tym razem nie z polską
ziemią w tle, to przecież skupiony na ponadprzeciętnych Polakach. W serii z Mustangiem podoba mi się to, że każda
książka oferuje coś innego, a przygody głównego bohatera nie są tworzone na jedno kopyto. Jest dynamicznie, ciekawie i z żywiołowymi
postaciami. Choć przez kilkadziesiąt pierwszych stron miałam pewne obawy i
mogłabym Przemkowi Corso zarzucić mały przestój, dalsza część nadrobiła
wszystkie braki.
PODSUMOWANIE
„Miasto z gliny”
to trzecia, ale nie ostatnia część serii, której sam Wojciech Cejrowski oddał
słowny hołd. Książka z wielką przygodą, gratka dla poszukiwaczy bohaterów
balansujących na granicy przestępczości. Może nieszczególnie wiarygodna, choć
oczywiście wyzbyta fantastycznych elementów, jednak bez dwóch zdań porywająca w
wir emocjonującej, wartkiej akcji. Jeżeli jesteście jednymi z tych, którzy
wciąż potrafią się przyznać do dziecięcych marzeń o poszukiwaniu skarbów, może
się Wam spodobać. Ja po kolejne części sięgnę na pewno.
moja ocena: 7+/10
wydawnictwo:
Bernardinum
ilość stron: 332
rok wydania: 2017
seria z Mustangiem: Podziemne miasto / Miasto złodziei / Miasto z gliny
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu Bernardinum.
Widzę, że książki są naprawdę ślicznie wydane :) co prawda nie czytam takiego gatunku, ale warto mieć je na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJa również rzadko sięgam po książki tego gatunku. Ale ta seria jest fajną odskocznią od tego, z czym mam do czynienia zazwyczaj. I nie narzekam, bo zabawa u jej boku potrafi odprężyć :)
UsuńKsiążka zapowiada się ciekawie, lecz jeszcze nie poznałam pierwszego tomu tej serii.
OdpowiedzUsuńW przypadku tej serii naprawdę warto zacząć od pierwszego tomu, bo choć każda część to inna przygoda, można w pełni zrozumieć zachowania bohaterów tylko wtedy, kiedy zna się ich od początku. Ale ostrzegam, pierwsza część jest według mnie najsłabsza. Nie zniechęć się :)
UsuńNie lubię tego typu historii :/
OdpowiedzUsuńW takim razie nie nakłaniam. Nie zawsze każdy gatunek przypada wszystkim do gustu. Może innym razem :)
Usuńjuz przy okazji recenzji pierwszego tomu zaciekawiłaś mnie tą serią (mimo że to najsłabsza część), a teraz wiem juz na pewno ze chciałabym ją przeczytać
OdpowiedzUsuń