Przeszłość, szczególnie ta bardzo odległa, nieczęsto
wzbudza zainteresowanie. Człowiek mało kiedy rozwodzi się nad zamierzchłymi
czasami, ponieważ woli spoglądać do przodu. Minione lata, z pozoru nie mają
wpływu na to, co dzieje się teraz w naszym życiu. Bo przecież to od nas, a nie
od naszych przodków, zależny jest nasz los. A jednak przeszłość zawsze
pozostawia po sobie jakiś ślad, niekiedy nikły, choć bywa i tak, że bardzo
widoczny. Najgorsze znamię ubiegłych lat to te, które zakamuflowane i skrywane
czyha i może rozpętać prawdziwe piekło. Czy ludzkie dusze aby na pewno odchodzą,
kiedy ciało umiera? Co w momencie, kiedy nie mogą zaznać spokoju i przez długie
czas wałęsają się na ziemskim padole po to, by pewnego dnia doczekać się sprawiedliwości
za wyrządzone krzywdy? Właśnie w takie miejsce zabiera czytelnika Heather
Graham - do starej rezydencji, w której wciąż unosi się zapach odległej
przeszłości, do nawiedzonej posiadłości, w której murach działy się kiedyś
rzeczy naprawdę przerażające. Witajcie w Tarleton-Dandridge House.
Allison Leigh,
wykształcona wykładowczyni i kochająca historię przewodniczka starej
rezydencji, jak co dzień kończy swoją pracę robiąc dokładny obchód po liczącym
ponad 200 lat budynku. Przekazując swoją wiedzę zainteresowanym turystom, czuje
się spełniona, ponieważ dzieje minionych lat są dla niej wielkim skarbem,
którym lubi się dzielić. Mroczna opowieść o okrutnym generale Brianie Bradleyu,
który z zimną krwią zamordował niewinną Lucy Tarleton, wzbudza wśród ludzi sensację,
tym bardziej, że krążą pogłoski o pojawiającej się w rezydencji zjawie,
przedstawiającej postać zasztyletowanej kobiety. Allison, wchodząc do jednego z
pomieszczeń, okrywa nagle przerażający widok. Tuż obok portretu wrogiego
generała znajduje ciało jednego z przewodników – Juliana. Jej kolega, który
tego dnia nie pojawił się w pracy, otoczony krwią, siedzi z wbitym w podbródek
bagnetem… Wkrótce wszczęte zostaje śledztwo. W odkrywaniu zagadki śmierci
młodego przewodnika bierze udział specjalny wydział FBI, zwany Ekipą Łowców, z
Tylerem Montague na czele. Mający niezwykły dar mężczyzna jest czymś w rodzaju
medium. Rozpoczyna się wielkie poszukiwanie, rozgrzebywanie przeszłości, ale i
wyścig z czasem, bo coś, co zabija, może chcieć więcej.
„Według legendy, w salonie Bestia Bradley wbił nóż prosto w serce Lucy Tarleton. Zabił ją, podczas gdy ojciec, zmuszony przyglądać się tej zbrodni, z płaczem błagał o oszczędzenie Lucy.”
Tarleton-Dandridge House, stary, zabytkowy dom, to
przyciągający turystów obiekt, w którym życie utraciło wielu ludzi. Kiedyś,
prawie 200 lat temu, z ręki okrutnego generała ginęli tutaj patrioci, a wśród
nich Lucy, kobieta, którą z oprawcą podobno łączyło uczucie. Nieco później, w
owej posiadłości, także doszło do kilku tragedii. Skręcenie karku, porażenie
prądem – niby nieszczęście może czyhać na nas wszędzie. To miejsce jest jednak
przeklęte, a zło, które sieje tutaj spustoszenie, nie jest dziełem przypadku.
Teraz ginie Julian, młody mężczyzna, który z pewnością nie popełnił
samobójstwa, bo któż wbija sobie w podbródek ostrze, chcąc pozbawić się życia?
Czy mają z tym coś wspólnego siły nieczyste, zjawiska paranormalne? Czy Brian
Bradley, srogo spoglądający na ludzi z portretu, może zabijać nawet po śmierci?
Czy może mordercą jest człowiek, z krwi i kości, który wykorzystując historię o
duchach, pragnie osiągnąć swój cel?
źródło |
„Legendarna posiadłość” to książka, która może
wyprowadzić w pole niejednego czytelnika i to pod wieloma względami, nawet
jeżeli chodzi o zdefiniowanie gatunku tejże powieści. Początkowo miałam
wrażenie, że mam przed sobą dobrze zapowiadający się horror. Mknące przez dom
zjawy, złowrogi wzrok postaci z portretu czy też zamordowany przewodnik, który tuż
po śmierci odwiedza dom bohaterki. Wkrótce jednak okazuje się, że owe duchy
rozpoczynają współpracę z ludźmi, a ich obecność mało tego, że przestaje odstraszać,
to jeszcze nikogo nie dziwi. Fakt ich przebywania wśród żywych staje się
akceptowany i mówiąc krótko, zwyczajny. W tym też momencie cała treść nabiera
innego kształtu. Przeradza się bowiem w kryminał, gdzie każda sekunda może
okazać się na wagę złota. Morderca, i to nie ten z przeszłości, a ktoś
istniejący teraz, ma w planach bogate żniwa i nie zamierza zwlekać z
pozyskiwaniem kolejnych ofiar.
źródło |
Omawiana powieść jest jedną z dziwniejszych książek,
jakie miałam okazję przeczytać, co jednak nie okazuje się tym razem cechą
negatywną. Jest odrobina strachu, trochę niepewności, jest historia przeszłości
i niewątpliwie niełatwa zagadka do wyjaśnienia. Bohaterowie, by móc obrać właściwy
trop i dotrzeć do trafnego rozwiązania teraźniejszych problemów, muszą cofnąć
się wstecz, do odległych lat, podczas których ktoś doznał wielkiej
niesprawiedliwości. Tylko rozwikłanie tajemnicy przeszłości może pomóc w
zdjęciu klątwy, która wciąż ciąży na nawiedzonej rezydencji.
Pytanie, co chciała osiągnąć autorka książki, pisząc ją?
Jeżeli miała zamiar wykreować wzbudzający grozę horror, nie do końca jej się to
udało. Jeśli jednak duchy miały być elementem science fiction w zagadkowym
kryminale, sądzę że wypadło całkiem nieźle. Do końca nie miałam bowiem pojęcia,
któż taki kryje się za tą całą sprawą.
Bardzo podoba mi się wprowadzenie w treść elementu
legendy o złym generale, którego dziwny portret wciąż wisi w starym, zabytkowym
domu. Cała ta historia o zasztyletowanej dziewczynie i zamordowanych patriotach
pozwoliła mi przez chwilę uwierzyć w to, że coś takiego zdarzyło się naprawdę,
a autorka zapożyczając ów motyw, stworzyła na jego podstawie własną historię.
Wszystko to jest jednak tylko literacką fikcją. Pomysłową i ciekawą.
Polecam wielbicielom zagadek i sensacji okraszonych nutką
grozy, ale też owianych atmosferą przeszłości. Poznajcie zapach starego domu,
zobaczcie konsekwencje zaniechanych spraw odległych lat i wytropcie mordercę,
którego zachłanne ręce wciąż domagają się krwi.
„Z kubkiem w ręku opuściła kuchnię, ale gdy obeszła blat, zmartwiała.Nie była w domu sama. Ktoś siedział w fotelu przy kanapie. Ciemnowłosy młody człowiek w stroju z epoki kolonialnej. Julian Mitchell.”
moja ocena: 4-/6
wydawnictwo: Burda
Książki
ilość stron: 334
premiera: marzec 2015
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Burda Książki.
Takie pomieszanie z poplątaniem, a na koniec nie wiadomo, co z tego wyszło. Sama nie wiem. Z jednej strony mnie zaintrygowałaś, z drugiej niekoniecznie mam ochotę na coś podobnego. Pozostawię decyzje losowi. Może kiedyś ten tytuł wpadnie mi w ręce, jednak raczej nie będę go sama szukać.
OdpowiedzUsuńHmmm klimatycznie, warto by spróbować.
OdpowiedzUsuń