Czy istnieje coś takiego, jak gen zła? Piętno win
dziedziczone po przodkach, którego nie da się zmyć, ale za które należy
odpokutować? Człowiek rodzi się z ściśle określonym łańcuchem cech, pozbawiony
wyboru… A może jednak to bzdura, bo to nasze sumienie, niezależnie od tego skąd
się wywodzimy, podpowiada nam jak powinniśmy żyć? Na te pytania stara się
odpowiedzieć Max Czornyj w powieści „Córka nazisty”. Jeden z czołowych pisarzy
kreujących obraz współczesnych, polskich kryminałów, tym razem sięgnął po dość
nietypowy dla siebie gatunek, bo literaturę obyczajową ulokowaną między innymi w
czasach wojny. Czego możecie się po niej spodziewać i czemu nie warto ulegać
pozorom szykowanym przez okładkę? O tym w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Osiemdziesięcioparoletnia
Greta uczestniczy w terapii, podczas której opowiada o przeżyciach serwowanych w
czasach wojny. Przekonana o tym, że jako córka nazisty nosi w sobie gen zła i
piętno win, traktuje alzheimera jako pokutę za dokonane grzechy ojca. Pewnego
dnia w jej ręce trafia pamiętnik Anny, młodej dziewczyny zesłanej do obozu
koncentracyjnego. Wraz z każdym kolejnym, zawartym w nim słowem staruszka
odkrywa losy ofiary hitlerowskiego planu. I choć uważa, że już nic nie jest w
stanie jej pomóc, nie ma pojęcia, że wkrótce będzie miała okazję stanąć z Anną
twarzą w twarz.
STARUSZKA Z
ALZHEIMEREM, CÓRKA NAZISTY… I?
Czasami zamknięta w sobie nie rozpoznaje ludzi, którzy wymawiają jej imię. Traktuje ich jak
obcych, z dystansem i chłodną pogardą. Kiedy choroba na chwilę odpuszcza, powraca wspomnieniami do trudnych
czasów, nieustannie zadręczając się myślą,
że przecież w przeszłości mogła coś zrobić. Była córką nazisty, owszem, i choć
sama w sobie nie była zła, nosiła i nosi gen,
który o wszystkim przesądza. To wystarcza, by Greta nie mogła zaznać
spokoju. Teraz w jej ręce trafia pewien dziennik. Pamiętnik, który budzi uśpione dawno temu emocje. Czy dzięki niemu
obraz zatwardziałej staruszki ulegnie zmianie? Czy przyniesie jej ulgę, a może
wręcz przeciwnie? Główna bohaterka staje się obrazem człowieka, który na
wskutek systemu został przydzielony do konkretnej grupy osób. W czasach wojny ludzi dzielono nie wedle czynów, ale wedle
ras – na tych lepszych i gorszych, tych, którym wolno było żyć i tych,
którzy umierali. Autor, za pomocą Grety doskonale odzwierciedla piętno tkwiące w ludziach, którym przyszło oglądać
krwawe obrazy , a zarazem sprytnie przeplata
to portretem psychologicznym osoby cierpiącej na alzheimera. Gwarantuję jednak,
że to, co najlepsze dla tej postaci,
zostało zarezerwowane na sam koniec.
DZIEWCZYNA Z
PAMIĘTNIKA
W powieści przeplata się motyw pamiętnika pewnej młodej dziewczyny, która trafia w ręce hitlerowców wraz ze swoją
mamą. Rozpisana na kartkach dziennika droga do obozu, obraz krwi, niepewności
jutra, głodu i panoszącej się śmierci. Czy Anna wciąż żyje? Czy udało się jej
przetrwać piekło, w którym się znalazła? I jak w ręce Grety trafiają notatki
niniejszej dziewczyny? Max Czornyj wprowadza
w treść także dwóch przedstawicieli współczesnego, nieco młodszego pokolenia.
Jest Alicja Nowińska, pani psycholog, która prowadzi terapię
zastanawiając się nad jej docelowym działaniem i powątpiewając w jej
skuteczność. Skupiona na swojej pracy i niebawiąca się w przelotne kontakty
stara się rozpracować umysł Grety, a staruszka, choć specyficzna, nie chce
pracować z nikim innym. Jest i Krzysztof,
który pewnego dnia niespodziewanie zagaduje Alicję na ulicy. Nieustępliwy
mężczyzna, ale mający sporo do opowiedzenia. Uważam, że kosztem przedstawicieli
starszego pokolenia autor potraktował Alicję i Krzysztofa nieco bardziej neutralnym, ale wystarczającym obrazem cech.
MYLĄCA OKŁADKA I
PODSUMOWANIE
Sięgając po tę książkę, wiedziona sugestią dyktowaną
przez okładkę, spodziewałam się historii
miłosnej rozegranej w czasach wojny. I choć miłość pomiędzy kobietą i
mężczyzną się tutaj pojawia, jest raczej bladym
wątkiem drugiego planu. „Córka nazisty” to przede wszystkim powieść o uspokajaniu swojego sumienia. O obrazie wojny, która choć doczekała się końca,
w umysłach wielu ludzi wciąż trwa, z
niezniszczalnym piętnem i poczuciem strachu czy win. O śmierci, która niesprawiedliwie dotknęła tak wielu
niewinnych ludzi. W końcu o genie
zła, z odpowiedzią na pytanie, czy takowy faktycznie istnieje. Choć całość
płynęła rozmaitym tempem, przeplatana wewnętrznymi rozterkami, pojawiły się emocje, a zakończenie wprawiło
mnie w osłupienie. Max Czornyj rzucił w końcowej fazie na całą historię
nieco inne światło. Choć o jego kryminałach słyszałam wiele dobrego, sama nie
miałam okazji po nie sięgnąć. Niemniej jednak mogę śmiało stwierdzić, że w tej
literackiej wersji sprawdził się aż nadto
dobrze.
Jestem bardzo ciekawa tej nowej odsłony autora. Książka wydaje się bardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńTen gen zła, bardzo mi się kojarzy z genem mordercy w ,,W obronie syna". Zamierzam przeczytać ,,Córkę nazisty".
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dzięki tej książce poznam twórczość autora już wkrótce. 😊
OdpowiedzUsuńZnam twórczość tego autora. Czas sięgnąć i po tę pozycję:)
OdpowiedzUsuń