Pierwszy tom rozdmuchanej serii Sarah J. Maas zrobił na
mnie dobre, ale nie szokujące wrażenie. Wręcz mocno zastanawiałam się na czym tak
naprawdę polega fenomen tej historii. Jednak im dalej brnęłam w jej głąb, tym
mocniej przeżywałam pokręcone losy bohaterów, a druga część dosłownie powaliła
mnie z nóg. Nie w sposób było odmówić sobie kontynuacji, toteż „Dwór skrzydeł i
zguby” raczej prędzej, niż później, trafił w moje ręce. Ponad 800 stron
ryzykownej przygody, bo przecież obszerne tomiszcza zawsze niosą ze sobą ryzyko
sporej ilości straconego czasu. Jak było tym razem? Zapraszam na kilka słów
recenzji.
ZARYS FABUŁY
Feyra, która już
nieraz udowodniła, że potrafi odnaleźć się w każdych warunkach, zdecydowanie
nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Teraz powraca na Dwór Wiosny, a
wszystko po to, by sprytnie wydobyć potrzebne jej informacje. W końcu w grę
wchodzi pogrążenie okrutnego króla Hybernii. Czeka ją zatem ponowne spotkanie z
Tamlinem i kiedy wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a ona będzie
mogła powrócić do Rhysa i cieszyć się osiągniętym celem, nadchodzi prawdziwa
wojna. Walka na życie i śmierć, w której nie będzie brakowało ani ofiar, ani
poświęcenia, ani też zagrożenia. Czy Feyra przewidzi kto jest jej wrogiem, a
kto przyjacielem? I czy szala zwycięstwa przechyli się na jej stronę?
OTO KIM SIĘ STAŁA
Była łowczynią dbającą o dobro swojej niezaradnej
rodziny. Była ofiarą pojmaną do zupełnie nieznanego jej świata. Oto kim się
stała. Wojowniczką, przebiegłą i na
potrzeby sytuacji dwulicową
dziewczyną. Odważną, dojrzałą, choć
nieidealną. Oprócz ogromnego podziwu,
którym niewątpliwie ją obdarzyłam, gdzieniegdzie pojawiała się nuta irytacji związana z jej
zachowaniem. Idealnym za to bohaterem, pod względem fabularnym – nie zaś oceny
postaci - okazuje się Rhys, mój męski faworyt, choć z takim wyborem
nie jestem oczywiście sama. Myślę, że w tym tomie autorka minimalnie przeidealizowała jego osobę i gdyby
tylko nadała jej kilka rys skazy, mężczyzna stałby się nie tylko obiektem
westchnień istniejącym na kartach książki, ale także w moim sercu. Tymczasem
trochę ubolewam nad wydźwiękiem wiarygodności jego osoby. Ale dość jęczenia. W
ogólnej ocenie postaci tego tomu, ale i
pozostałych, wypadają oryginalnie. Te drugoplanowe zaś potrafią zaskoczyć
nie tylko wnoszonymi w treść wątkami, ale także zwrotami akcji i nietypowymi postawami.
WIELOWĄTKOWA
FABUŁA
W książce przeplatają się tematy dotyczące stricte miłości z mocnymi fragmentami opisów walk i spisków. W końcu powieść na pewno
nie jest zwykłym romansem, tym bardziej, że posiada w sobie elementy fantastyczne. Główni bohaterowie, czyli
Feyra i Rhys pomimo nadchodzących wielu prób przetrwania znajdują czas dla
siebie, więc uwaga – jest pikantnie.
Co prawda autorka stroni od wulgaryzmu, jednak pojawiają się klarowne i soczyste opisy zbliżeń. I choć ich
czytanie sprawiło mi przyjemność, większą miałam dzięki bardzo dynamicznej i zaskakującej akcji, która
rusza z kopyta po sielskich przestojach. A ciężko się potem zatrzymać, poznając
odpowiedzi na wiele pytań i przeżywając kolejne emocje. Autorka wie jak wskrzesić smutek, radość, nadzieję, frustrację
i czułość. Nie zabrakło żadnego z nich.
O POZIOMIE SŁÓW
KILKA
Język powieści bywa różny, od prostych dialogów i potocznej mowy, po patetyczne stwierdzenia
i kwieciste opisy. To nie do końca
zrównoważona mieszanka, choć na pewno nieprzeszkadzająca
mi w poznawaniu tej historii, która pomimo drobnych wad zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, nieco mniejsze niż druga
część serii, ale wciąż pozwalające stwierdzić, że to jeden lepszych cyklów
w swoim gatunku. Fanom takich klimatów, i nie tylko, zdecydowanie polecam.
Seria: Dwór cierni i róż // Dwór mgieł i furii
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję dziękuję https://www.jakkupowac.pl/
Dla mnie to była TRAGEDIA.
OdpowiedzUsuńMaas jest wybitnie niekonsekwentna i ta część powinna sie nazywać "Dwór Rhysa i orgazmów", bo dokładnie to było tematyką ACOWARu. Nic więcej.
Przedstawienie...czegokolwiek zwyczajnie woła o pomstę do nieba, ale już scena na polu w namiocie to... Aaa, co ja się będę denerwować.
Pierwsze dwa tomy bardzo lubię, za to trzeci to dla mnie gówno absolutne.
Czytałam ten tom w dzień zagranicznej premiery i skończyłam w przeciągu kilku godzin, ale zakończenie mnie nieco rozczarowało. Liczyłam na coś lepszego.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii, ale mnie kompletnie nie kusi ;). To zdecydowanie nie moje klimaty czytelnicze.
OdpowiedzUsuń800 stron to całkiem dużo. Słyszałam o tej serii.
OdpowiedzUsuńPoczekam na coś spoza fantastyki. 😊
OdpowiedzUsuńJestem zachęcona...
OdpowiedzUsuń